Dziś chciałabym podzielić się z Wami kolejną historią jednej z Was, Czytelniczek. Historia Martyny jest wyjątkowa i daje wiele do myślenia - chociaż skupiona wokół naturalnej pielęgnacji, można wyczuć emocje towarzyszące trudnej sytuacji, w której autorka się znalazła.
Nie wiem, czy gdybym była na miejscu Martyny, miałabym tyle siły co ona! Zresztą zapraszam do lektury - już pierwszy akapit wgniata w fotel.
"I. POCZĄTEK
Wszystko zaczęło się właściwie od mojej choroby. Najpierw była operacja i utykanie, a potem poszło lawinowo i wylądowałam na wózku inwalidzkim. Z dnia na dzień przestałam pracować, chodzić na zajęcia i normalnie funkcjonować. Przy tak dużej ilości wolnego czasu, a jednocześnie ograniczeniach mojego ciała, mogłam wybrać dwie drogi: załamać się i poddać, albo walczyć o przywrócenie jako takiej sprawności i znaleźć sobie nowe zajęcia, dzięki którym nabiorę więcej ochoty do życia. Nie minęło sporo czasu, kiedy zaczęłam dowiadywać się o szkodliwości współczesnych kosmetyków. Byłam zaskoczona, gdy odkryłam jak wiele chemii jest w kosmetykach, które używam i jaki może to mieć negatywny wpływ nie tylko na stan mojej cery czy włosów, ale również na moje zdrowie.
W tamtym okresie walczyłam z przetłuszczaniem się skóry głowy i jednocześnie sianowatymi końcami. Krótko mówiąc- stan moich włosów nie był najlepszy. Z cerą bywało różnie, od czasu do czasu miałam krostę i często wysypy zaskórników. Jednego dnia podjęłam męską decyzję i wyrzuciłam wszystkie kosmetyki jakie używałam- szampon z SLSem i masą innej chemii, odżywki do włosów z SLSem i alkoholem (!), żel pod prysznic i do twarzy oraz toniki złożone z samej chemii. Mój mężczyzna był zaskoczony moim posunięciem, ale ja miałam już przygotowany plan. Poprosiłam koleżankę o pomoc i wysłałam ją do jedynej naturalnej mydlarni, jaka była w tamtym czasie w mieście. Kupiła mi do mycia zwykłe mydło Aleppo oraz olej arganowy do cery i olej kokosowy i z awokado do ciała i włosów. W Rossmannie kupiła mi szampon dla dzieci BabyDream. Do złuszczania sama stworzyłam sobie peelingi, a do tonizowania używałam naparu z ziół plus odrobiny octu jabłkowego mojej babci. Patrząc na moje początki muszę przyznać, że zafundowałam sobie wtedy spory minimalizm, ale nigdy nie żałowałam tej decyzji.
Wszystko zaczęło się właściwie od mojej choroby. Najpierw była operacja i utykanie, a potem poszło lawinowo i wylądowałam na wózku inwalidzkim. Z dnia na dzień przestałam pracować, chodzić na zajęcia i normalnie funkcjonować. Przy tak dużej ilości wolnego czasu, a jednocześnie ograniczeniach mojego ciała, mogłam wybrać dwie drogi: załamać się i poddać, albo walczyć o przywrócenie jako takiej sprawności i znaleźć sobie nowe zajęcia, dzięki którym nabiorę więcej ochoty do życia. Nie minęło sporo czasu, kiedy zaczęłam dowiadywać się o szkodliwości współczesnych kosmetyków. Byłam zaskoczona, gdy odkryłam jak wiele chemii jest w kosmetykach, które używam i jaki może to mieć negatywny wpływ nie tylko na stan mojej cery czy włosów, ale również na moje zdrowie.
W tamtym okresie walczyłam z przetłuszczaniem się skóry głowy i jednocześnie sianowatymi końcami. Krótko mówiąc- stan moich włosów nie był najlepszy. Z cerą bywało różnie, od czasu do czasu miałam krostę i często wysypy zaskórników. Jednego dnia podjęłam męską decyzję i wyrzuciłam wszystkie kosmetyki jakie używałam- szampon z SLSem i masą innej chemii, odżywki do włosów z SLSem i alkoholem (!), żel pod prysznic i do twarzy oraz toniki złożone z samej chemii. Mój mężczyzna był zaskoczony moim posunięciem, ale ja miałam już przygotowany plan. Poprosiłam koleżankę o pomoc i wysłałam ją do jedynej naturalnej mydlarni, jaka była w tamtym czasie w mieście. Kupiła mi do mycia zwykłe mydło Aleppo oraz olej arganowy do cery i olej kokosowy i z awokado do ciała i włosów. W Rossmannie kupiła mi szampon dla dzieci BabyDream. Do złuszczania sama stworzyłam sobie peelingi, a do tonizowania używałam naparu z ziół plus odrobiny octu jabłkowego mojej babci. Patrząc na moje początki muszę przyznać, że zafundowałam sobie wtedy spory minimalizm, ale nigdy nie żałowałam tej decyzji.
II. PIERWSZE EFEKTY
Pierwsze pozytywne efekty zauważyłam na włosach. Mycie szamponem na bazie delikatnych substancji myjących z wyciągiem z rumianku i pantenolem i brakiem połowy tablicy Mendelejewa spowodowało, że wreszcie nie musiałam myć włosów codziennie. Przestały się tak przetłuszczać, więc ograniczyłam mycie do 2-3 razy w tygodniu, co z kolei spowodowało, że odżyły moje końcówki. Po tym szamponie włosy były zawsze miękkie i lśniące. Polubiliśmy się na tyle, że używam go nadal od kilku lat. Olejowanie włosów przed każdym myciem bardzo je wzmocniło, sprawiło, że stały się lśniące, zdrowe i końcówki przestały się rozdwajać w zastraszającym tempie.
Pierwsze pozytywne efekty zauważyłam na włosach. Mycie szamponem na bazie delikatnych substancji myjących z wyciągiem z rumianku i pantenolem i brakiem połowy tablicy Mendelejewa spowodowało, że wreszcie nie musiałam myć włosów codziennie. Przestały się tak przetłuszczać, więc ograniczyłam mycie do 2-3 razy w tygodniu, co z kolei spowodowało, że odżyły moje końcówki. Po tym szamponie włosy były zawsze miękkie i lśniące. Polubiliśmy się na tyle, że używam go nadal od kilku lat. Olejowanie włosów przed każdym myciem bardzo je wzmocniło, sprawiło, że stały się lśniące, zdrowe i końcówki przestały się rozdwajać w zastraszającym tempie.
Ciało było zadowolone z mycia zwykłym mydłem, bardzo polubiłam również natłuszczanie skóry olejem kokosowym. Wreszcie przestałam walczyć z suchą skórą na nogach i zauważyłam, że skóra bardziej się ujędrniła, pomimo, że wtedy moje nogi przypominały kości obleczone skórą, niż prawdziwe, zdrowe nogi. W tamtym czasie ciągle robiłam jakieś peelingi- a to cukier, cynamon i miód, a to świeże kwiaty piwonii łączyłam z miodem, cukrem i olejem arganowym. Naturalne zapachy przypadły mi do gustu o wiele bardziej niż sztuczne.
Twarz nie polubiła się z mydłem Aleppo, dlatego zrobiłam po raz pierwszy czarne mydło Savon Noir i na to rzeczywiście dobrze zareagowała. Odstawiłam kremy z parafiną i innym syfem na rzecz oleju arganowego, dzięki czemu stała się bardziej gładka. Były to moje pierwsze próby w kierunku naturalnej pielęgnacji, bardziej lub mniej udane, ale ciągle obserwowałam swoją skórę i w pewnym momencie zaczęłam intuicyjnie dobierać jej produkty, które rzeczywiście przynosiły same pozytywne efekty. Z czasem zaczęłam tworzyć coraz więcej kosmetyków i to przerodziło się w prawdziwą pasję, która trwa do dziś. I to właśnie prowadzenie bloga i pasja do tworzenia naturalnych kosmetyków dawały mi wiarę w moje możliwości i sprawiły, że się nie poddałam i zrozumiałam, że ograniczenia mojego ciała to nie wszystko, jest coś poza tym. Naturalna pielęgnacja zmieniła nie tylko moje podejście do dbania o swoją skórę i włosy, ale także do mojej choroby. Przestałam się jej wstydzić, przestałam wstydzić się wózka.
III. REAKCJA OTOCZENIA
Jak na tę przemianę zareagowali moi bliscy? Pozytywnie. Mój mężczyzna pomimo początkowego zdziwienia, szybko zaczął wspierać moją pasję. Moja babcia z przyjemnością zaczęła dzielić się ze mną zebranymi ziołami i zawsze z zainteresowaniem przysłuchuje się jakie tworzę produkty i dlaczego naturalne dbanie o siebie jest ważne. Stała się również fanką mydła Aleppo i mojego rumiankowego szamponu. Moja mama szybko połknęła bakcyla i od dawna przed kupnem jakiegokolwiek kosmetyku radzi się mnie. Ona także kocha Aleppo, natłuszcza twarz tylko i wyłącznie olejem arganowym i masłem shea, do mycia włosów używa tylko mojego szamponu, a do ciała wystarczają jej olej kokosowy lub masło kakaowe.
IV. PRZEŁOM
Ponad półtorej roku temu w moim życiu nastąpił przełom. Wreszcie trafna diagnoza, leki i ciężka rehabilitacja, dzięki której stanęłam na nogi. Rok temu wróciłam do normalnego życia, ale nie zapomniałam o swojej pasji. Trochę się jednak zmieniło. Pierwszym impulsem było spotkanie z Tobą na jesiennej edycji Ekotyków w Krakowie. Niby stosowałam naturalną pielęgnację i wydawało mi się, że wszystko robię dobrze, a tu nagle wyszły problemy z naczynkami i wrażliwością. Poradziłaś mi wtedy, żebym podarowała sobie swoje czarne mydło, a postawiła na łagodniejszy żel. Podjęcie tej decyzji nie było łatwe, a wiesz dlaczego? Tworząc swoje kosmetyki chciałam, żeby były najlepsze, żeby zawsze perfekcyjnie działały. A tu nagle okazało się, że moje czarne mydło do ciała jest super, moja twarz przez pewien czas też je lubiła, ale teraz już tak nie jest. Podobny zawód przeżyłam chwilę później z moimi tonikami. Skóra ewidentnie zaczęła się po nich czerwienić i piec, a więc pomimo, że włożyłam w ich przygotowanie wiele serca, zrobiłam je z ekologicznych ziół i samych naturalnych składników- to zwyczajnie mnie uczuliły! Na szczęście w porę zrozumiałam, że takie myślenie tylko mi szkodzi i mnie ogranicza, jak niegdyś myślenie o wózku. Przestałam się dąsać i poszłam za głosem swojej skóry. Dobrałam jej takie produkty, które rzeczywiście jej służą i widzę pozytywne efekty. A że część z nich jest kupiona, a nie mojego autorstwa? Nie szkodzi, najważniejsze jest, by moja skóra wyglądała dobrze, wtedy i ja czuję równie dobrze.
V. MOJA AKTUALNA PIELĘGNACJA
Zacznę od włosów, czyli tego co od lat nie sprawia mi żadnych problemów. Nadal używam szamponu BabyDream, czasem swojego rumiankowego. Oba działają super. Obecnie nadal przed każdym myciem olejuję włosy. Używam do tego oleju kokosowego, a czasem jojoba.
Zacznę od włosów, czyli tego co od lat nie sprawia mi żadnych problemów. Nadal używam szamponu BabyDream, czasem swojego rumiankowego. Oba działają super. Obecnie nadal przed każdym myciem olejuję włosy. Używam do tego oleju kokosowego, a czasem jojoba.
Moje ciało dzięki ruchowi wygląda teraz znacznie lepiej, a i naturalne kosmetyki dobrze na nie działają. Do mycia używam mydeł z polskich manufaktur (szczególnie wielbię lawendowo- rumiankowe z Republiki Mydła i Dworzyska oraz Geranium i Lawendę z Manufaktury Mewa). Czasem zmieniam je na żele pod prysznic z Vianka lub z malwy i szarłatu Alterry. Do nawilżania używam tylko i wyłącznie własnych musów na bazie naturalnych olejów i maseł. Moje nogi kochają mój mus pomarańczowo- cynamonowy, czekoladowy i lawendowy. Stosuję autorskie peelingi na bazie soli, kawy, ziół i kwiatów, miodu, itp. Jako ochrona przeciw poceniu używam teraz balsamu Alterry z szałwią i melisą.
Moja cera, czyli najbardziej kapryśne stworzenie w moim ciele, aktualnie ma się całkiem nieźle. Myję ją łagodnym żelem z Vianka i mam w planach stworzenie łagodnego żelu na bazie kwiatów kasztanowca, róży i bzu (zobaczymy czy jej się spodoba). Do tonizowania używam teraz hydrolatu z kwiatów gorzkiej pomarańczy lub z róży i tylko wody kwiatowe są akceptowane. Do zmywania tuszu do rzęs używam tylko i wyłącznie olejku jojoba. Od czasu do czasu funduję cerze maseczkę, zwykle na bazie glinek, zmielonych płatków owsianych, kwasu hialuronowego, hydrolatu, czasem dodaję jeszcze zioła. Zwykle dwa razy w tygodniu stosuję serum własnego autorstwa na bazie oleju z dzikiej róży, oleju z rokitnika, oleju jojoba, kwasu hialuronowego i witaminy E.
A tak wyglądam aktualnie bez makijażu (poza tuszem na rzęsach) i bez żadnych filtrów:
Mam nadzieję, że moja historia Cię nie znudziła, a w jakiś sposób była dla Ciebie inspirująca. Pozdrawiam,
Martyna"
Dopiero teraz, gdy już wiecie, że wszystko dobrze się skończyło, mogę dodać coś od siebie - dobrze pamiętam spotkanie z Martyną, chociaż nie trwało zbyt długo. Martyna odwiedziła mnie w Krakowie, gdy prowadziłam dermokonsultacje na Ekotykach - jej twarz była zaogniona i mocno zaczerwieniona. Patrząc na powyższe zdjęcie niezmiernie się cieszę, że moje drobne wskazówki były pomocne. A w kwestii mydeł do pielęgnacji ciała - omówiłyśmy z Martyną ten temat i jest poinformowana o moim stanowisku względem nich.
A jeśli Wy nie wiecie, dlaczego radzę unikać mydeł w pielęgnacji, przypominam:
Powyższa historia ma niesamowite przesłanie i cieszę się, że mogę się nią z Wami podzielić! Nie mam słów by wyrazić jak się cieszę, że finalnie cała historia dobrze się skończyła! Martyno - życzę Ci tylko końskiego zdrowia, bo siłę i pasję masz taką, że mogłabyś nimi obdarować niejedną osobę =) !
Pozdrawiam serdecznie,
Bardzo inspirująca historia! Nie tylko zmiana pielęgnacji, ale i zmiana w życiu. Podziwiam! Ten wpis dał mi też motywującego kopa:) Jeśli Martyna prowadzi bloga, to bardzo poproszę jego adres:)
OdpowiedzUsuńNiestety kontakt z Martyną mi się urwał - jeśli tylko odpisze na moje meile, koniecznie poproszę ją o link, ponieważ sama jestem go ciekawa! :)
UsuńMiło mi dziewczyny to czytać :) Owszem, blog istnieje nadal i ma się całkiem dobrze, więc zapraszam :)
UsuńWitam Agnieszko,
OdpowiedzUsuńHistoria Martyny bardzo inspirująca i podnosząca na duchu. Podziwiam ludzi z pasją i niepoprawnych optymistów.
Mam jeszcze krótkie pytanie, otóż coś dziwnego stało się z moim olejkiem do demakijażu od Vianka z maceratem z rumianku. Otóż zaczął bardzo dziwnie pachnieć, wręcz śmierdzieć. Czy jest możliwe zjełczenie olejku? Nie jestem pewna ale ostatnio moja skóra twarzy zaczęła coś kaprysić,może to jego wina?
Pozdrawiam !
Dostała się do niego woda i rozwinęły się bakterie lub zjełczał - koniecznie skontaktuj się meilowo z Sylveco w celu reklamacji =( Tak, pogorszenie się stanu cery może wynikać ze stosowania tego olejku, jeśli jest zepsuty =(
UsuńDzięki za odpowiedź! 😉 Na szczęście stało się to, gdy olejek już się kończył. Teraz walczę o przywrócenie cery do normalności.. Coś polecisz?
UsuńPozdrawiam!
Agnieszko, czy mogłabyś odpowiedzieć na poniższe pytania? Z góry dziękuję ☺
OdpowiedzUsuńStosuję ten tonik: https://www.organique.pl/sklep/pure-nature/573-tonik-oczarowy-wzmacniajace.html
Jego skład wg INCI: aqua, glycerin,hamamelis virginiana (witch hazel) leaf extract, panthenol, sodium benzoate, potassium sorbate, citric acid.
A polecasz jakieś konkretne marki, firmy mające w swojej ofercie takie hydrolaty? Np. Biochemia Urody czy może z tych stacjonarnie dostępnych, np. Bioline?
Usuń

WHITE BRIDGE3 lipca 2018 20:48
Aaa, i coś jeszcze mi się przypomniało ☺ chodzi o krem pod oczy. W jakimś poście pisałaś, że zaczęłaś używać kremu pod oczy w wieku 16 lat i dlatego nie masz teraz problemów z tą okolicą. A co byś poleciła dla osoby, która nie myślała o tym w wieku 16, a nawet 20 czy 22 lat, tak jak ja? Mam zmarszczki mimiczme pod zewnętrzną częścią oka. Da się je jakoś "rozprostować"? Vianek przeciwzmarszczkowy poradzi sobie czy potrzeba cięższego kalibru?
Usuń

WHITE BRIDGE4 lipca 2018 01:05
"Pod zewnętrzną częścią oka" - chodziło mi oczywiście o skórę pod oczami od zewnętrznej strony twarzy ☺ ale widzę, że od wewnętrznej też są, mniej widoczne, ale są. Więc ogólnie, zmarszczki pod oczami ☺
1. Tonik ma ładny skład =)
Usuń2. Bioline mają świetne hydrolaty, również lubię te z EcoSPA a od niedawna uwielbiam hydrolat aloesowy Beaute Marrakech =)
3. Polecam te kremy pod oczy: http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2018/02/501-mocno-nawilzajace-kremy-pod-oczy.html - zwłaszcza Resibo =)
4. Jw
Dziekuje za odpowiedź! ��
UsuńAgnieszko czy Twoim zdaniem serum: Odmładzające serum pod oczy- ekstrakt z czarnego kawioru: Natura Siberica jest godne uwagi?
OdpowiedzUsuńIza