W ostatnich tygodniach zmieniłam wiele kosmetyków do twarzy, dlatego
dziś przychodzę do Was z aktualizacją kosmetyków pielęgnacyjnych jakie
stosuję - co nowego? Jak się spisują? Których Ulubieńców stosuję
niezmiennie?
Zacznijmy od niezwykle apetycznej maseczki Be.Loved z czekoladą - pierwsze wrażenie to oczywiście niesamowicie aromatyczny, czekoladowy zapach, który wydobywa się po odkręceniu słoiczka! Do tej pory miałam przykre doświadczenia z kosmetykami z czekoladą - było to jeszcze w czasach nastoletnich, gdy nie miałam najmniejszego pojęcia o kosmetykach jednak po kilku próbach stosowania preparatów z czekoladą doszłam do wniosku, że czekoladowy (chemiczny) aromat nie jest dla mnie. Apogeum mojej "miłości" do czekoladowych kosmetyków osiągnął podarunek od ówczesnego chłopaka, który chcąc zrobić mi miłą niespodziankę na walentynki, kupił mi zestaw czekoladowych kosmetyków - by nie sprawić mu przykrości stosowałam te kosmetyki ale ich zapach przyprawiał mnie o mdłości (czego to człowiek nie zrobił dla nastoletniej miłości?) - od tamtej pory powiedziałam kategoryczne "NIE" kosmetykom z czekoladą, aż do maski Be.Loved - naturalna pielęgnacja nie zawiodła mnie również w kwestii aromatu czekolady - dodatek prawdziwego kakao do kosmetyku nadaje mu niesamowitego aromatu, jest to całkowicie przeciwny biegun do chemicznego zapachu czekolady!
Jednak kakao w tej maseczce ma nie tylko właściwości uprzyjemniające stosowanie - przede wszystkim kakao dostarcza skórze wielu substancji odżywczych (magnez!) a także wpływa ujędrniająco na skórę. Rozluźnia mięśnie, dzięki czemu rysy twarzy są delikatniejsze, nie pogłębiają się zmarszczki mimiczne a cera prezentuje się znacznie bardziej promiennie i świeżo! Poza kakao, w maseczce znajdziemy ekstrakt z granatu, róży czy oleju konopnego, które dodatkowo pielęgnują skórę.
Maseczka ma postać gęstego, zbitego masła, jednak pod wpływem ciepła dłoni szybko się rozpływa co ułatwia jej aplikację. W kontakcie z ciepłem skóry aromat czekolady jest wciąż wyczuwalny, co znacznie poprawia humor! Maseczka ze względu na swoją masełkową konsystencję nie jest całkowicie spłukiwalna pod wpływem wody, więc to, czy Wasza cera ją polubi, musicie ocenić sami. Osobiście podczas spłukiwania maseczki wyczuwam film pod palcami, ale po wyjściu z kąpieli i lekkim odciśnięciu twarzy w chusteczkę, nie mam już po tym odczuciu ani śladu. Za to skóra jest przyjemnie gładka, miękka, nawilżona i nie domaga się aplikacji kremu.
INCI:
Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Theobroma Grandiflorum Seed Butter, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Theobroma Cacao Powder, Oryza Sativa Powder, Moroccan lava clay, Punica Granatum (Pomegranate) Seed Extract, Glycerin, Rosa Canina Seed Extract, Tocopheryl Acetate, Ananas Sativus Stem Powder
Cena: ok. 110 zł / 30 ml
Link do sklepu
Kosmetykiem, który wciąż gości w mojej łazience jest niezmiennie serum anti-age dla cery suchej i wrażliwej Planeta Organica - to serum niesamowicie służy mojej skórze - wycisza grę naczyń krwionośnych poprzez wzmocnienie naczynek a duża dawka antyoksydantów opóźnia procesy starzenia się skóry. Mimo, że serum jest lekkie, żelowe i absolutnie nie zapycha mojej cery, to ostatnimi czasy obserwuję lekkie nasilenie zmian trądzikowych, które okazało się wynikiem dusznych nocy. Dlatego sądzę, że wrócę do wersji dla cery tłustej i mieszanej tego serum, ponieważ również je sobie chwalę - powinno wspomóc gojenie się niechcianych zmian. Natomiast nawiązując do wcześniejszej maseczki - nie nakładam serum Planeta Organica na twarz po zastosowaniu maseczki Be.Loved - obawiam się, że byłoby to bezcelowe działanie, ponieważ oleje z maseczki wchłonięte w skórę mogą blokować wnikanie substancji czynnych z serum. Dlatego w inny dzień stosuję maseczki a w inny sera:
Mój tygodniowy plan pielęgnacji cery
INCI:
Aqua,
Glycerin, Saccharide Isomerate, Panthenol, Allantoin, Hydrolyzed
Vegetable Protein, Panax Ginseng Root Oil, Lycium Barbarum Fruit
Extract, Phyllanthus Emblica Fruit Oil, Asparagus Racemosus Root
Extract, Euterpe Oleracea Fruit Oil, Oenothera Biennis Oil, Saccharide
Jasminum Officinale Flower/Leaf
Extract, Carrageenan, Foeniculum Vulgare Oil, Ribes Nigrum Seed Oil,
Camellia Sinensis Leaf Oil, Santalum Album Oil, Myrtus Communis Oil,
Rosa Centifolia Flower Oil, Oryza
Sativa Bran Powder, Elettaria Cardamomum Seed Extract,
Echinacea Purpurea Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Iris Florentina
Root Extract, Salix Alba Bark Extract, Curcuma Longa Root Extract,
Bambusa Vulgaris Extract, Citrus Grandis Peel Oil, Citrus Aurantium
Dulcis Peel Oil, Pelargonium
Graveolens Oil, Superoxide Dismutase, Tocopherol, Niacinamide,
Riboflavin, Retinyl Palmitate, Ascorbic Acid, Squalane, Sodium
Hyaluronate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Iron Oxydes
Cena: ok. 35 zł / 50 ml
Z samym kremem wiązałam duże nadzieje, ponieważ ma bardzo ciekawą konsystencję, która z pewnością przypadłaby do gustu wielu z Wam - treściwy, gęsty, jednak nietłusty i jednocześnie dobrze wchłanialny o bardzo przyjemnym aromacie. Jest zapakowany z higieniczne opakowanie z pompką a przychodzi do nas w niezwykle eleganckim opakowaniu, która cieszy oko. Polecam zwrócić na niego uwagę, może spisze się u Was? Tylko jeśli macie równie wrażliwą okolicę oka jak ja, pamiętajcie o wykonaniu próby uczuleniowej!
INCI:
Aqua, Glycerin, Isoamyl Laurate, Linum Usitatissimum Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Propanediol, Coco Caprylate/Caprate, Cichorium Intybus Root Oligosaccharides, Cetearyl Olivate, Solanum Lycopersicum Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Sorbitan Olivate, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Alcohol, Oak Root Extract, Punica Granatum Flower Extract, Caffeine, Papaver Rhoeas Petal Extract, Olea Europaea Fruit Oil, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Sodium Phytate, Biosaccharide Gum-1, Caesalpinia Spinosa Gum, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum
Cena: ok. 80 zł / 15 ml
Link do sklepu
Będąc więc w potrzebie zakupu kosmetyku przeznaczonego na okolicę oczu, sięgnęłam po kosmetyk, który znam i bardzo dobrze się u mnie sprawdza - przeciwzmarszczkowy krem pod oczy Vianek! Jest to mój ulubiony krem pod oczy z całej gamy kosmetyków Sylveco, dlatego nie mając czasu na poszukiwania nowości, wybrałam znany preparat. Krem skutecznie niweluje obrzęki wokół oczu dzięki teofilinie, teobrominie oraz kofeinie w nim zawartym a kwas hialuronowy mocno nawilża okolicę oka i dba, by przede wszystkim nie uległa odwodnieniu. W składzie znajdziemy również takie substancje jak ekstrakt z miłorzębu, olej z pestek truskawek, malin oraz koenzym Q10, które przede wszystkim opóźniają procesy starzenia się skóry.
Zmarszczki - czy można je spłycić?
Wersja przeciwzmarszczkowa kremu pod oczy Vianek posiada najbardziej treściwą konsystencję spośród kosmetyków pod oczy tej marki, dlatego jeśli wymagacie mocnego nawilżenia skóry polecam zwrócić na niego uwagę!
Mocno nawilżające kremy pod oczy
INCI:
Aqua, Oenothera Biennis Seed Oil, Glycerin, Rubus Idaeus Seed Oil, Fragaria Ananassa Seed Oil, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Coco-caprylate, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Squalane, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Ubiquinone, Caffein, Teophyllin, Theobromin, Sodium Hyaluronate, Sodium Alginate, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Glycosphingolipids, Phospholipids, Cholesterol, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Parfum
Cena: ok. 34 zł / 15 ml
Link do sklepu
Skoro jesteśmy już przy kremach, koniecznie muszę wspomnieć Wam o dwóch nowościach, jakie zagościły u mnie w ostatnim czasie! Zacznijmy od nowości firmy Resibo, miejskiego kremu ochronnego. Skusiłam się na niego ze względu na jego właściwości silnie antyoksydacyjne - jego celem jest ochrona skóry przed powstawaniem wolnych rodników nie tylko podczas ekspozycji na promieniowanie UV ale również IR (podczerwień) oraz światłem niebieskim emitowanym przez ekrany smartfonów, które również są podejrzewane o szkodliwy wpływ na naszą skórę. Krem o właściwościach anty-pollution powinien charakteryzować się treściwą konsystencją, która będzie stanowiła fizyczną barierę przed drażnieniem skóry cząsteczkami pyłów pochodzącymi ze smogu - jednak kto z nas lubi tłuste kremy? Resibo bardzo dobrze rozwiązało ten problem: krem jest dobrze wchłanialny, chociaż wyraźnie czuć, że jest minimalnie bardziej treściwy niż pozostałe kremy tej firmy. Pozostawia na uczucie aksamitnie gładkiej cery, które nie tylko ułatwia aplikację makijażu (zapobiega podkreślaniu porów i załamań skóry przez podkład) ale także tworzy barierę przed smogiem. Krem nie spowodował u mnie wysypu niedoskonałości, jak wspomniałam wcześniej - ma przyjemną, dobrze wchłanialną konsystencję, dlatego nie powoduje nadmiernego obciążenia skóry. Ze względu na bogactwo substancji przeciwutleniających (antyoksydantów) jak m. in. olej z otrąb ryżowych, olej z kiełków pszenicy, czy ekstrakt z kwiatów Budlei Dawida, który chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni świetlnych, takich jak UVA, UVB, IR czy skoncentrowane światło niebieskie i widzialne - był dla mnie oczywistym wyborem pod krem z filtrem! A dlaczego potrzebowałam kremu pielęgnującego pod filtr? O tym za chwilkę, najpierw zerknijmy w skład kremu Resibo:
INCI:
Aqua, Glycerin, Propanediol, Oryza Sativa Bran Oil, Coco Caprylate/Caprate, C12-C16 Alcohols, Caprylic/Capric Triglyceride, Triticum Vulgare Germ Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Palmitic Acid, Physalis Angulata Extract, Buddleja Officinalis Flower Extract, Hydrolyzed Algin, Sodium Hyaluronate, Saccharide Isomerate, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Lecithin, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Phytate, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Phenetyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Citric Acid, Parfum
Cena: ok. 80 zł / 50 ml
Link do sklepu
Zdecydowałam się na zdradę mojego dotychczasowego ulubieńca - Kafe Krasoty (La Cafe de Beaute) na filtr łatwo dostępny i w dobrej cenie - Biodermę Photo Mineral SPF 50. Jej skład opiera się o same substancje zapobiegające utracie wody z naskórka (emolienty), dlatego obawiałam się, że moja skóra może mieć problem z utrzymaniem odpowiedniego nawilżenia jeśli nie dostarczę jej humektantów (uroki wieku 25+, kiedy to poziom syntezy NMF [Naturalnego Czynnika Nawilżającego] skóry sukcesywnie spada). Nie było inaczej - po raz pierwszy doświadczyłam tego, o czym do tej pory jedynie słyszałam: o "wysuszeniu skóry" przez oleje.
Kompendium Wiedzy o stosowaniu olejów na twarz
INCI:
Decyl Oleate, Dicaprylyl Carbonate, Zinc Oxide, Caprylic/Capric Trigliceride, Cocoglycerides, Titanum Dioxide, Silica Dimethyl Silylate, Polyhydroxystaeric Acid, Tocopheryl Acetate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Stearic Acid, Alumina, Tocopherol
Cena: ok. 35 zł / 100 g
Dostępny w aptekach
Sądzę, że nawet nie tyle problemem były oleje, ponieważ z powodzeniem wykorzystuję je na noc a serum z dodatkiem humektantu nakładam jedynie 2x w tygodniu, ale bardziej połączenie mocnego słońca, wysokiego stężenia filtrów fizycznych oraz brak humektantów w składzie. O ile tę ostatnią kwestię wyjaśniłam powyżej a efekt wysuszania skóry pod wpływem ekspozycji na UV jest oczywisty, o tyle chciałabym rozwinąć temat stężenia filtrów mineralnych w tym kosmetyku.
Otóż w przypadku kremów natrafiamy na informację, by zachować ich właściwości promieniochronne na poziomie SPF 50, należy stosować 1,5-2 mg kremu na cm kwadratowy skóry. A spray? Tłusta, oleista formuła tego spray`u uniemożliwia zaaplikowanie go w tak dużej ilości co przekłada się na pytanie - czy to oznacza, że wykazuje słabsze działanie? Niekoniecznie - jeśli przeszedł testy promieniochronne w takiej formule, oznacza to, iż wykazuje skuteczne właściwości przeciw UV już w mniejszej ilości, kosztem wyższego stężenia filtrów na mg kosmetyku. A że tlenek cynku i dwutlenek tytanu, jak i wszystkie pigmenty, wykazują lekko absorbujące właściwości, może się okazać, że ich wysokie stężenie nie służy skórze i doprowadza do jej wysuszenia. O ile aplikując spray Bioderma na krem Resibo nie zauważyłam pogorszenia stanu skóry (zasługa działania nawilżającego i odżywczego Resibo), to aplikując Biodermę na gołą skórę na ciele nabawiłam się dość mocnego wysuszenia skóry na przedramionach (na ręce najczęściej aplikowałam filtr, ponieważ mam je stale odsłonięte a w ostatnim czasie byłam w Macedonii, więc filtr był dla mnie koniecznością) a na wewnętrznej części ud nabawiłam się odparzeń (dużo spacerowaliśmy i podczas ocierania uda o udo dochodziło do mikro-podrażnień właśnie przez cząsteczki niezmikronizowanych filtrów. Taka sytuacja nie spotkała mnie jeszcze nigdy nawet, gdy byłam znacznie bardziej pulchna i podczas chodzenia uda ocierały o siebie znacznie mocniej.) Po tej sytuacji wiem, że do filtra Bioderma jeśli będę wracać, to z pewnością nie zabiorę go ponownie na aktywne wakacje.
Czy polecam ten filtr? Tak, jak najbardziej - zwłaszcza, że ma całkowicie bezpieczny skład, więc mogą śmiało po niego sięgać alergicy i posiadacze wrażliwych skór - ale zanim weźmiecie go ze sobą na urlop przetestujcie, jak spisuje się u Was. Osobiście pomimo, że uwielbiam kosmetyki i pielęgnację, to nie stosuję codziennie balsamu do ciała (odstawienie żeli z SLS i SLES przyczyniło się do mojego rozleniwienia - moja skóra zwyczajnie nie potrzebuje dodatkowego nawilżania) a stosowanie go rano + nakładanie na niego filtra nie byłoby dla mnie komfortowe.
SLS i SLES - wszystko, co powinnyście wiedzieć!
Największym minusem spary`u Bioderma było właśnie jego problematyczne stosowanie i użytkowanie. Natomiast kwestią, o której często mi piszecie i której i ja doświadczyłam, to zepsuty dozownik sprayu, dlatego musiałam przelać krem do innego pojemnika (z pompką). Jestem w stanie wiele wybaczyć kremowi z filtrem - tłustą konsystencję, bielenie, trudność w aplikacji, szybsze ścieranie się makijażu - ale jeśli Wy nie macie takich pokładów cierpliwości, to może się okazać, że ten spray niekoniecznie przypadnie Wam do gustu. Dlatego w celu wcześniejszego zapoznania się z kosmetykiem można udać się na dermokonsultacje lub pytać o jego próbki w aptekach.
Natomiast podczas wieczornej pielęgnacji pozostaję wierna olejom zamiast kremu. Aktualnie stosuję olej makadamia Mydlasie - kilka lat temu, jeszcze borykając się z trądzikiem lubiłam sięgać po olej makadamia, ponieważ jest lekkim olejem i nie powoduje pogorszenia cery trądzikowej. Byłam tak zadowolona z jego stosowania, że wypróbowałam oleje makadamia różnych firm a efekty finalne bardzo mnie zaskoczyły!
Porównanie olejów makadamia różnych firm
Dlatego przeglądając ofertę sklepu Mydlasie pomyślałam, że chciałabym powrócić do oleju makadamia - przypomnieć sobie jego działanie a także porównać ten olej do wcześniej przeze mnie stosowanych. Olej makadamia Mydlasie jest olejem zimnotłoczonym i nieperfumowanym, który doskonale nawilża skórę, jednocześnie jej nie obciążając. Na duży plus zasługuje duże opakowanie tego oleju, dzięki czemu stosuję go także do olejowania włosów. O tym, jak spisuje się na włosach, pisałam Wam jakiś czas temu:
Aktualna pielęgnacja włosów
Cena: ok. 11 zł / 50 ml
Oleje doceniam od samego początku mojej przygody z naturalną pielęgnacją, ale gdy spróbowałam maseł, przepadłam! Mam wrażenie, że mocniej zmiękczają naskórek niż olej, pozostawiając skórę niesamowicie miękką i przyjemną w dotyku. Moim ulubionym masłem jest awokado, ale mam zamiar popróbować także inne rodzaje maseł. Aktualnie wypróbowałam masło z zielonym jęczmieniem Botanicum Natural SPA - zdecydowałam się na nie ze względu na uniwersalność, która idealnie nadaje się na wyjazdy! Przede wszystkim masło nie rozleje się w bagażu a z jego pomocą mogę wykonać: demakijaż, zaaplikować na noc zamiast kremu, zastępuje mi także krem do rąk a w skrajnych przypadkach - balsam. Mogę również z jego pomocą "naolejować" włosy przed myciem - kto będąc na urlopie myśli o olejowaniu włosów? Cóż, Włosomaniaczki z pewnością mnie zrozumieją!
Masło Botanicum Natural SPA posiada bardzo przyjemną konsystencję - jest to masło, więc pozostawia na skórze film, jednak w przypadku mojej skóry całkiem dobrze się on wchłania, chociaż nie całkowicie. Masło posiada bardzo przyjemny, cytrusowy zapach, który uprzyjemnia jego stosowanie. Wbrew temu, co może się wydawać - nie posiada zbitej i twardej konsystencji, ale jest puszyste i bez trudu można go wydobyć z pojemniczka.
INCI:
Butyrospermum Parkii Butter & Wheatgrass Extract
Cena: ok. 50 zł / 120 ml
Link do sklepu
Jednym z moich ostatnich hitów pielęgnacyjnych jest woda aloesowa (hydrolat) Beaute Marrakech. Na tę firmę natknęłam się w osiedlowym sklepie zielarskim (serdecznie pozdrawiam Dziewczyny z Eco Life!) i postanowiłam wypróbować hydrolat w wersji aloesowej, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim hydrolatem. Na testowaniu się nie skończyło, ponieważ zużyłam już kilka buteleczek i z pewnością na nich nie poprzestanę! Z jednej strony kusi mnie wypróbowanie innych hydrolatów Beaute Marrekech, z drugiej strony wciąż nie jest mi mało wody aloesowej!
Cena: ok. 16 zł / 125 ml
Link do sklepu - a osoby z Rzeszowa oczywiście zapraszam do Eco Life na ul. Staromiejskiej 1!
Ostatnim kosmetykiem o którym chciałabym Wam wspomnieć jest regenerująca pomadka do ust Vianek - już od dziecka borykam się z mocno wysuszonymi ustami, dlatego zawsze muszę mieć przy sobie pomadkę ochronną. Pomadka Vianek spisuje się u mnie wzorowo, mocno nawilża i regeneruje usta, zapobiega ich wysychaniu. Podczas jej stosowania nie pojawiły się na moich ustach żadne suche skórki. Przeplatam jej stosowanie z pomadką brzozową Sylveco, ponieważ zawarta w niej betulina ma właściwości przeciwwirusowe - zapobiega rozwojowi opryszczki.
Uważam, że poszerzenie oferty Vianek o pomadki było bardzo dobrym pomysłem, ponieważ ta marka kosmetyków wyróżnia się zapachami a większość z Pań lubi ładnie pachnące kosmetyki (i smaczne pomadki!) - możemy wybierać aż w 4 wersjach: moją ulubioną jest kojąca, tuż za nią na podium znajduje się odżywcza a regenerującą postawiłabym na miejscu 3. Nie dlatego, że mi nie smakuje - po prostu oszalałam na punkcie aromatów dwóch wcześniejszych! Natomiast rozczarowała mnie pomadka łagodząca, ponieważ miała smakować bananem a ja raczej wyczuwam w niej gumę balonową. Jednak w kwestii zapachów i smaków nie ma co dyskutować - każdy preferuje co innego!
INCI:
Glycine Soja Oil, Oenothera Biennis Seed Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Rubus Idaeus Seed Oil, Cera Alba, Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Lanolin, Carnauba Wax, Parfum
Cena: ok. 10 zł / 4,6 g
Link do sklepu
Tak właśnie prezentuje się moja aktualna pielęgnacja twarzy - o makijażu powiemy sobie osobno, ponieważ tam również zaszło kilka zmian!
Jestem bardzo ciekawa, czy któreś z powyższych kosmetyków przykuły Waszą uwagę? A może już je stosowałyście? Jak spisują się one u Was?
Pamiętajcie, że systematycznie sprawdzam na IG hasztag #kosmetologianaturalnie i podpatruję, czy kupiłyście coś z mojego polecenia lub też czy stosujecie się do porad zawartych na tej stronie! Ponadto szykuję dla Was konkurs na IG, więc koniecznie obserwujcie profil @kosmetologianaturalnie.pl !
Pozdrawiam serdecznie!