niedziela, 25 marca 2018

[513.] Porównanie pH szamponów różnych marek oraz wpływ wartości pH szamponu na włosy

Dzisiejszy post jest wyjątkowy, ponieważ przygotowywałam się do niego bardzo długo (około roku!) i powstał przy niemałej pomocy z Waszej strony, Czytelników mojego bloga! Dlatego już na wstępie chciałam bardzo serdecznie podziękować tym z Was, które obdarzyły mnie zaufaniem i zechciały przesłać próbki przeróżnych szamponów, które miały w swoich zapasach!

Szczególne podziękowanie chciałabym także skierować do moich koleżanek i kolegów (!) z pracy, który także dziarsko pomagali mi w zebraniu próbek do badania oraz moim Przełożonym, którzy zezwolili na przeprowadzenie badań.

Z racji tego, że od ogłoszenia przeze mnie pomysłu aż do dzisiejszych wyników upłynęło sporo czasu przypomnę o jakie badania chodzi- otóż na blogu Agnieszki wwwlosy.pl (serdecznie pozdrawiam!) natrafiłam na notkę dotyczącą właśnie wpływu pH szamponu na włosy z przytoczeniem badań przeprowadzonych przez włoskich trychologów. Do badania wykorzystywano 123 różne szampony a ich pH wahało się od wartości 3.5 do 9.0. Badanie zostało przeprowadzone przy pomocy papierków lakmusowych i wyznaczono granicę pH = 5.5 i w odniesieniu do niej sprawdzano, które szampony mają niższe pH a które wyższe:


Badanie to pokazało, że zdecydowana większość szamponów przeciwłupieżowych ma pH powyżej fizjologicznego pH skóry (które mieści się w granicach 4.5-5.5) oraz wszystkie badanie szampony dla dzieci. W przypadku szamponów leczniczych (aptecznych) oraz konwencjonalnych (drogeryjnych) różnice były niewielkie, wciąż jednak większość szamponów miała pH wyższe od fizjologicznego. Jedynie szampony profesjonalne (salonowe) miały pH fizjologiczne lub niższe.

Dlaczego ten aspekt jest tak intrygujący? Ponieważ wartość pH skóry i włosów różni się od siebie przez co często można zaobserwować, że szampon, który spisuje się na długości naszych włosów, niekoniecznie sprawdza się na skórze głowy i na odwrót. Ponadto zachowanie odpowiedniej wartości pH przyczynia się do prawidłowej pracy skóry głowy oraz dobrej kondycji włosów.

Skalp, podobnie jak skóra na twarzy i ciele, ma wartość pH w granicy 4.5-5.5 co gwarantuje prawidłowe zachowanie mikrobiomu na skórze. W przypadku skóry głowy jest on istotny, ponieważ nasze fizjologiczne bakterie są w stanie zwalczać patogenną florę mikroorganizmów. Warto zwrócić uwagę, że np. łupież czy łojotokowe zapalenie skóry głowy zaostrza się pod wpływem bakterii oraz drożdżaków (najczęściej Malassezia furfur oraz Pityrosporum ovale). Jednak nie tylko w przypadku łupieżu czy ŁZS rodzaj zasiedlanych mikroorganizmów ma znaczenie - patogenna flora utrudnia gojenie się stanów zapalnych na skórze głowy (krostek, zaczerwienionych, swędzących miejsc) i regenerację naskórka. 

Stosowanie szamponów o wyższym pH niż skóra głowy zapewnia mocniejsze ich oczyszczenie, tj. usunięcie nie tylko nadmiaru sebum, ale także przyczynia się do naruszenia bariery hydrolipidowej naskórka. Dzięki takiemu działaniu, włosy są lepiej odbite od nasady i zachowują dłużej świeżość... przynajmniej podczas kilku pierwszych aplikacji szamponu. Później, niestety, nie jest już tak kolorowo.


Naruszanie bariery hydrolipidowej w obrębie skóry głowy skutkuje dokładnie tym samym, co na reszcie ciała - skóra zaczyna aktywizować pracę gruczołów łojowych, by nie tylko odbudować barierę hydrolipidową ale także wytworzyć fizyczną barierę ochronną, której celem jest obrona skóry przed destrukcyjnym wpływem zbyt mocno myjącego szamponu. Stosowanie coraz mocniejszych kosmetyków myjących prowadzi do jednoczesnego nasilania łojotoku co sprawia, że w skrajnych przypadkach włosy są aż tak przetłuszczające się, że trzeba je myć codziennie! Jednocześnie pojawia się problem łupieżu, który ustępuje jedynie pod wpływem zastosowania bardzo mocnych szamponów o pH znacznie wyższym niż fizjologiczne. Próba powrotu do delikatniejszych szamponów najczęściej kończy się fiaskiem, mocnym nawrotem łupieżu i przymusowym powrotem do agresywnie oczyszczających szamponów, które stopniowo osłabiają włosy i cebulki włosowe. Dlaczego tak się dzieje?

Wysokie pH ma działanie keratolityczne, złuszcza komórki naskórka. Dlatego stosując szampony (czy mydła w kostce lub savon noir) pozbywamy się odstających, suchych skórek. Jest to efekt podobny, ale mocniejszy, do działania kwasów (nasza skóra i włosy lepiej radzą sobie w kontakcie z kwasami, niż zasadami). Dopóki stosujemy mocno oczyszczający szampon, zazwyczaj radzi on sobie ze złuszczaniem odstających płatów naskórka wynikającym z suchości skalpu, który jest jednocześnie wzmagany właśnie przez te szampony - tworzy się swoiste Perpetuum Mobile. Podczas odstawienia takiego szamponu skóra próbuje się zregenerować - odbudować naskórek i barierę hydrolipidową, jednak musi przyzwyczaić pracę swoich gruczołów do nowych warunków, jakim jest delikatniejszy szampon. Dlatego zazwyczaj po zmianie szamponu na łagodniejszy mocna zaobserwować wzmożenie przetłuszczania skóry głowy. Jednocześnie nawraca problem łupieżu- odstawienie szamponu, które poprzez lekko zasadowe pH (jakie występuje najczęściej w szamponach przeciwłupieżowych, wg powyższego badania) złuszczało powierzchnię naskórka sprawia, że zaczynają się one pojawiać. Skóra potrzebuje czasu, by odbudować szczelnie warstwę naskórka oraz poprawić jej nawilżenie. Po powrocie skóry do jej fizjologicznych funkcji, powyższe problemy jak łojotok czy łupież, ustępują (mowa oczywiście o problemie, których przyczyną jest nieprawidłowa pielęgnacja - łupież czy łojotok wynikający z chorób, czy zażywanych leków należy omawiać z lekarzem prowadzącym!). Dlatego podczas zmiany szamponów na łagodniejsze, daj sobie czas- zazwyczaj po 2-3 tygodniach problemy ustępują!


Natomiast nasze włosy charakteryzują się całkowicie innymi własnościami - w odróżnieniu od skóry głowy:
- są martwe, nieunerwione, dlatego nie przekazują do organizmu informacji, że należy aktywizować mechanizmy obronne,
- w przypadku włosów długich, nie mają możliwości pokrycia barierą ochronną jaką jest sebum wydzielane przez gruczoły łojowe skóry głowy. Dlatego są bardziej narażone na utratę nawilżenia a przez nadmierną suchość - stają się łamliwe,
- ciężko jest zmierzyć ich wartość pH, ponieważ są to twory o niewielkiej ilości wody - wartość tę można w przybliżeniu wyliczyć z tzw. punktu izoelektrycznego i szacuje się na tej podstawie, że pH włosa wynosi ok. 3.67, co także przedstawili wyżej wspomniani włoscy trycholodzy. 

Włosy mają więc niższe pH niż skóra i z tego też względu nie powinna nas dziwić skuteczność płukanki do włosów z octem- stosowanie kosmetyków czy preparatów o kwaśnym odczynie pH domyka łuski włosa i sprawia, że staje się on bardziej gładki i lśniący. Analogicznie preparaty o wysokim pH (jak np. wspomniane wcześniej szampony przeciwłupieżowe czy mydła w kostce lub savon noir) będą rozchylały łuski włosa przez co dochodzi do jego szorstkości i puszenia. Ściśle przylegające do rdzenia łuski są mechaniczną barierą a łuski odstające narażają włos na uszczerbek i łamliwość. Dlatego agresywnie myjące szampony stosowane systematycznie przez długi okres czasu (np. kilka lat) znacznie osłabiają włosy, ich cebulki oraz samą skórę głowy.

Całe powyższe badanie tak bardzo mnie zaintrygowało, że postanowiłam przeprowadzić podobne badanie na własną rękę - w tym celu udało mi się (dzięki Waszej uprzejmości!) zgromadzić aż 184 szampony

Postanowiłam pogrupować je na 4 podstawowe grupy- szampony naturalne, drogeryjne (konwencjonalne), apteczne (lecznicze) oraz profesjonalne (salonowe). O ile nie miałam większych problemów z otrzymaniem szamponów z pierwszych trzech grup o tyle szampony profesjonalne okazały się nie lada wyzwaniem - nie każdy jest w posiadaniu takiego szamponu, ponadto są to drogie kosmetyki, dlatego też nie każdy miał ochotę się nimi dzielić. Chodzenie po salonach fryzjerskich z prośbą o próbki także przynosiło różne efekty, ponieważ albo brano mnie za naciągacza (którym notabene byłam, bo nie brałam próbki w celu zapoznania się z produktem ;)) lub w trosce o dobre imię salonu i prowadzonej w niej marki (żeby przypadkiem zła opinia nie poszła w świat!). 

Oczywiście nie mogę przytoczyć tutaj konkretnych marek i ich wartości pH, ponieważ mogłoby to się dla mnie skończyć wezwaniem do sądu, dlatego moje badanie wykonałam na zasadach podobnych do tych, które przeprowadzili włoscy trycholodzy. Zaprezentuję Wam różne grupy szamponów, ich wartości pH, porównamy sobie wyniki szamponów włoskich do tych dostępnych na rynku polskim oraz przedstawię Wam swoje wnioski i spostrzeżenia.

Zanim przejdziemy do wyników chciałabym zaznaczyć, że w tym badaniu zdecydowałam się nie brać pod uwagę składu INCI kosmetyków, ponieważ szampony kompletnie by się wymieszały- np. na podstawie INCI niektóre szampony apteczne czy salonowe mogłyby znaleźć się w kategorii "naturalne". Celem dzisiejszej notki nie jest skład, ale wartość pH, dlatego pozostałam przy podziale, który umożliwił mi prawidłowe usystematyzowanie wyników:

Ilości próbek szamponów:
- naturalnych - 74,
- drogeryjnych - 67,
- aptecznych - 26,
- profesjonalnych - 17.

Najniższe pH wyniosło: 3.86 (dla przypomnienia - we włoskich 3.5),
Najwyższe pH wyniosło: 8.01 (dla przypomnienia - we włoskich 9.0).


Na powyższej tabeli widzimy średnie wartości pH kolejnych grup. To, co zaskoczyło mnie już podczas badań i co bardzo wyraźnie widać na powyższej tabeli to to, że wszystkie wartości oscylują w okolicach górnej granicy pH skóry 5.5, co jest bardzo dobrym wynikiem- teoretycznie oznacza to, iż niezależnie od tego, gdzie kupujemy kosmetyk - czy to w aptece, czy w drogerii - szampony tworzone są tak, by nie szkodzić skórze głowy! 

Jednak są to wartości średnie, uogólnione i w każdej z tych grup znalazły się perełki o skrajnie wartościach (niskich ok. 4 jak i wysokich, ok. 7 - oczywiście jest to odczyn obojętny, jednak pisząc "wysoki" mam na myśli odniesienie do wartości fizjologicznych).

Powyższe wyniki pogrupowałam na nowo, wybierając te szampony, na których opierało się badanie włoskich trychologów- faktycznie te grupy kosmetyków charakteryzowały się największymi wahaniami wartości, które najwyraźniej zależą od filozofii marki. Inne typy szamponów jak te nawilżające, odżywcze, regenerujące, hamujące wypadanie włosów itp. miały wartości zbliżone do fizjologicznych, dlatego z góry zakładam na podstawie moich wyników, że szampony te są bezpieczne dla skóry głowy.



Średnie wartości szamponów bez podziału na to, gdzie są kupowane, troszeczkę bardziej się różnią jednak wciąż oscylują w przybliżeniu wokół wartości 5.5, co także mnie cieszy. Badanie to pokazuje, że na Polskim rynku szampony nie mają aż tak mocnego wahania wartości pH i kupując szampon jest większe prawdopodobieństwo, że trafimy na taki, który nie pogorszy stanu skóry głowy. To na prawdę dobrze świadczy o produkowanych w Polsce kosmetykach a także wybranych do importu z zagranicy!

Spójrzmy więc, jak prezentuje się porównanie wyników kosmetyków dostępnych na polskim rynku oraz włoskim:


Pierwsze, co troszkę nie spodobało mi się w badaniu włoskich trychologów, to wyznaczenie granicy 5.5 jako wartości granicznej pomiędzy szamponami "fizjologicznymi" jak i tymi "o wyższym pH" - sądzę jednak, że decyzja ta zapadła przez niezbyt dokładne urządzenie, którym wykonywali badanie, ponieważ były to... papierki lakmusowe. A badanie pH papierkiem a pehametrem może się różnić.

Jednak by rzetelnie porównać oba badania, musiałam się dostosować do wyników zastanych. Dlatego jeśli w moich badaniach szampon miał pH o wartości (przykładowo) 5.54 - lądował w kolumnie "pH podwyższone" chociaż tak na prawdę setna różnica w wartości pH nie ma żadnego znaczenia (nie korzystałam z papierków lakmusowych lecz pehametru, ponieważ chciałam uzyskać bardziej dokładne wyniki). No ale papierek lakmusowy nie wykaże setnych wartości. Dlatego omówimy sobie powyższe wyniki a potem przedstawię Wam wyniki, które- w mojej opinii- bardziej realnie przedstawiają ryzyko (lub jego brak) podczas sięgania po pewne grupy szamponów.

Główna różnica pomiędzy moimi badaniami a włoskich trychologów jest widoczna w szamponach dla dzieci- Włosi albo dobierali szampony typowo dla noworodków (co powinno zostać zaznaczone), które faktycznie mają pH o wartości zbliżonej 7 ponieważ skóra dziecka nie ma jeszcze wytworzonej szczelnej bariery hydrolipidowej, ich gruczoły potowe nie produkują wystarczających ilości potu, skąd pH skóry jest bliżej wartości obojętnej. Jednak w miarę rozwoju niemowlaczka, skóra zaczyna pracować i obniżać swoje pH by bronić się przed drobnoustrojami (w kwaśnym pH flora patologiczna zazwyczaj ginie lub jest osłabiona i tym samym narażona na atak fizjologicznego mikrobiomu) - kosmetyki dla dzieci już od 1 miesiąca potrafią mieć pH oscylujące w granicach 5.5 lub odrobinę wyższym a dla dzieci po ukończeniu pół roku, mają już pH fizjologiczne. Z racji braku wyszczególnienia, jakich dokładnie szamponów dla dzieci tyczyło się włoskie badanie, ja badałam szampony z różnych grup. Sądzę, że Polska tutaj również wypada na plus, ponieważ szampony dostępne na naszym rynku faktycznie mają zauważalną różnicę w wartości pH w zależności od wieku dziecka, dla jakiego jest przeznaczony. Jako ciekawostkę zdradzę, że fanki szamponu BabyDream mogą stosować go u siebie bez obaw - ma fizjologiczne pH a na opakowaniu nie pisze, że jest to szampon dla niemowląt. Z powodzeniem może więc być stosowany u kilkumiesięczych dzieci jak i dorosłych!


W przypadku szamponów profesjonalnych faktycznie da się zauważyć, że zdecydowanie częściej mają one niższą wartość pH, dzięki czemu lepiej domykają łuski włosa. Jednak nie są to wartości skrajnie niskie - wciąż są one bezpieczne dla skóry głowy.

Natomiast szampony przeciwłupieżowe także w Polsce mają pH powyżej 5.5, chociaż tutaj muszę zaznaczyć, że uważam te wyniki za skrajnie nieudane, ponieważ pH większości szamponów przeciwłupieżowych (poza kilkoma wyjątkami, o których wspomnę pod koniec) wahały się w granicach 5.5-5.7, co wcale nie jest wynikiem szkodliwym dla skóry głowy! No ale jak wspomniałam wcześniej - musiałam dopasować tę nieszczęsną granicę 5.5 także do swoich, dużo dokładniejszych wyników.

Ostatnią tabelą, którą opracowałam w oparciu o granicę 5.5 wartości pH - poza grupami, które wystąpiły w badaniu włoskich trychologów, wzięłam pod uwagę szampony do włosów przetłuszczających się, szampony dodające objętości a także szampony naturalne wspomniane na wcześniej. Wyraźnie widać, że różnice pomiędzy grupą "o pH poniżej 5.5" oraz "powyżej 5.5" nie są zbyt duże a w przypadku szamponów salonowych, przeciwłupieżowych czy do włosów przetłuszczających się wartości zazwyczaj nie przekraczały wartości 4.5-5.8. Wyznaczenie sztywnej granicy pH 5.5 nie przedstawia realnie problemu.


Osobiście uważam, że taką granicą "żółtego światła" dla szamponów jest wartość = 6 - czyli wciąż kwaśne pH, ale wyższe niż fizjologiczne skóry i które już da się zaobserwować lekkim spuszeniem włosów (a przypominam, że włosy na długości mają niższe pH niż skóra! Różnica pomiędzy pH 3.67 włosa a 6 szamponów to już dość dużo). Natomiast granicą "czerwonego światła" była wartość 7, powyżej której szampony miały już lekko zasadowe pH, które- jak wcześniej wspomniałam- systematycznie i często stosowane przyczynia się do pogorszenia stanu skóry głowy i włosów.

Szampony, które badałam o wartości równej lub wyżej 6 to 44 sztuki, czyli 24% a o wartości równej lub wyższej 7 to 11 sztuk, czyli 6%- a więc na Polskim rynku zdecydowanie częściej trafiamy na szampony o bezpiecznym pH.


Także jak widać - niezależnie od grupy szamponów, wartość 6 jest przekraczana jedynie w skrajnych przypadkach i są to ilości marginalne.

Gdybym mogła ostrzec Was przed pewnymi szamponami, to zaznaczę, że nie podobały mi się wartości pH szamponów marek Avon, Head&Shoulders oraz Babuszka Agafia (za wyjątkiem serii White Agafia, niezależnie, czy był to kosmetyk rosyjski czy estoński). Oczywiście więcej szczegółów podać nie mogę, mam jednak nadzieję, że niektórym z Was ta informacja może się przydać. Oczywiście jeśli stosujecie szampony tych marek i uważacie, że spisują się one u Was- nie ma problemu, każda skóra jest inna i ma odmienne wymagania.

Osobiście cieszę się, że wykonałam to żmudne, jednak ciekawe badanie - pytając o możliwość otrzymania próbek dostałam m. in. pytanie, po co powtarzać badanie, które już jest i to w dodatku wykonane przez profesjonalistów? Chociażby dlatego, by pokazać, że w zależności od Państwa i dostępnych tam firm, kosmetyki mogą się różnić. Nie twierdzę, że moje badanie było w jakikolwiek sposób lepsze czy dokładniejsze od tego włoskich trychologów- w końcu moje badanie nie trafi do publikacji naukowych ani nawet nie było przeprowadzane pod patronatem instytucji prowadzącej badania naukowe. Jednak czytając publikacje naukowe nie zawsze można im ufać w ciemno - warto zwracać uwagę, kto je przeprowadzał, w jakich latach, jakie miał poglądy i powiązania. I taki research autorów prac naukowych wcale nie jest łatwy! Mają z nim problem nawet osoby siedzące w pisaniu tego typu prac, znające branżę bardzo dobrze, a co dopiero studenciaki, którzy dopiero uczą się wyszukiwać rzetelne badania. Nie zrozumcie mnie źle - nie każde badanie naukowe jest złe i absolutnie nie namawiam do takiego toku myślenia! Ot, skrajne zaufanie badaniom jak i skrajne ich odrzucanie nigdy nie jest dobre =).

Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie na temat powyższego badania - czy zaciekawiło Was ono? Co sądzicie na jego temat? Może chcecie, żebym zrobiła kolejne tego typu badania ale dotyczące innych kosmetyków? 

Czekam na Wasze opinie! Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję osobom, które przyczyniły się do powstania tego artykułu!

czwartek, 22 marca 2018

[512.] Ogromne denko- luty 2018r. !

Dziś przygotowałam post, który z pewnością spodoba się fankom "Projektu Denko"- dawno nie było edycji aż tak obfitującej w puste opakowania! Mam nadzieję, że post Was zaciekawi i że znajdziecie w nim kosmetyki warte uwagi!

Zwłaszcza, że wszystkie powyższe kosmetyki charakteryzują się wzorowymi składami INCI. To co, zaczynamy?

Pielęgnacja twarzy- oczyszczanie


Oczyszczająca emulsja do twarzy Ochrona Młodości, White Agafia

Bardzo przyjemny kosmetyk myjący, odpowiedni na chłodny okres, gdy skóra jest wyjątkowo podatna na wysuszenie. Emulsja nie daje uczucia ściągnięcia skóry, delikatnie ale skutecznie oczyszcza - podczas jej stosowania nie zauważyłam powstania wyprysków ani tym bardziej zaskórników.

Emulsję stosowałam jako drugi etap oczyszczania twarzy i w tej roli spisywała się wzorowo- nie pozostawiała wyczuwalnego ani tłustego filmu na skórze, który jest charakterystyczny dla mleczek i który nie każda osoba preferuje.

Ogólnie całą serię do twarzy White Agafia bardzo polubiłam i jestem pewna, że jeszcze powrócę do tych kosmetyków!

Pełna recenzja 

Cena: ok. 11 zł/150 ml

 
Reinigungs Milch (mleczko oczyszczające), bi good

Marka bi good niestety nie jest dostępna na terenie Polski, można ją dostać jedynie w sieci drogerii BIPA w Austrii. Jednak szczerze polecam Wam zainteresować się bliżej tymi kosmetykami jeśli będziecie w Austrii - ze wszystkich stosowanych przeze mnie kosmetyków tej marki, żaden mnie nie zawiódł!

Mleczko bardzo dobrze zmywało makijaż oraz oczyszczało dogłębnie pory (przypominam, że mleczko jako jedyny kosmetyk myjący może służyć do dwóch etapów oczyszczania!) chociaż miało problem z usunięciem tuszu do rzęs Vampire Lashes. Inny tusze, które stosowałam w międzyczasie tj. Boho Green Makeup oraz Couleur Caramel zmywało bez trudu. 

Mleczko bi good było produktem delikatnym i pozostawiało bardzo subtelny film na skórze - nie był on jednak nadmiernie obciążający, tłusty ani kleisty. Skóra zaraz po oczyszczeniu była gładka, miękka i przyjemnie nawilżona!



Woda różana, East End

Niektóre osoby wskazują, że woda różana i hydrolat różany nie są tym samym. Owszem, zgodzę się, że nie są to te same substancje ale czy to znaczy, że nie mogą wykazywać tego samego działania? Woda różana również ma lekko kwaśne pH i z tego powodu jak najbardziej nadaje się do stosowania w formie toniku, jednocześnie wykazuje mniejsze właściwości alergenne, dlatego z pewnością zostanie doceniona przez alergików i osoby o cerze wrażliwej.

Osobiście bardzo lubię wody różane, niezależnie od marki, każda daje u mnie równie zadowalające rezultaty! Przede wszystkim obserwuję uszczelnienie naczyń krwionośnych i mniejszą reaktywność oraz czerwienienie się skóry. Ponadto woda różana posiada właściwości nawilżające a tych - zwłaszcza zimą - nigdy zbyt wiele!
Cena: ok. 6 zł za 300 ml


Płyn micelarny, Resibo

Jak wspomniałam wyżej - mleczko bi good nie zawsze radziło sobie z tuszem do rzęs, dlatego by prawidłowo wykonać demakijaż, okolice oczu zmywałam właśnie tym płynem micelarnym. Przypadł mi do gustu ze względu na brak szczypania w okolice oczu oraz wydajność - jeden płatek nasączony micelem wystarczał do dokładnego oczyszczenia okolic oka! Jednocześnie preparat nie pozostawia dyskomfortu ani nie pogarsza stanu cery.


Cena: ok. 50 zł / 150 ml


Tonik z zieloną herbatą Fair Squared

Tę markę poznałam stosunkowo niedawno, jednak szturmem podbiła ona moje serce! W ofercie swoich kosmetyków posiada nie tylko preparaty o bezpiecznym składzie INCI ale także zwraca uwagę na istotę stosowania surowców pochodzących ze sprawiedliwego handlu- Fair Trade! Ponadto marka pozyskuje liczne certyfikaty potwierdzające bezpieczeństwo i naturalność ich kosmetyków.

Tonik ten nie spisał się u mnie ze względu na obecność substancji myjących jednak liczyłam się z tym, że taki efekt może się pojawić. Do tonizowania pozostałam przy hydrolatach a dla toniku znalazłam alternatywne zastosowanie, jako płyn do demakijażu! W tej roli sprawdzał się znakomicie, również dobrze oczyszczał okolice oczu, nie podrażniając ich przy tym.  Oczywiście takie zastosowanie toniku jest dość ryzykowne, ponieważ płyn micelarny i tonik różnią się wartością pH, jednak bacznie obserwowałam reakcje swojej skóry i - na szczęście! - nie zaobserwowałam pogorszenia jej stanu.

Cena: ok. 35 zł / 150 ml


Hydrolat z kocanki włoskiej, EcoSPA
Ten hydrolat również jest polecany w terapii cer naczynkowych, jako jeden z hydrolatów o właściwościach silnie uszczelniających naczynka. Jednocześnie działa przeciwtrądzikowo, dlatego warto zwrócić na niego uwagę, jeśli jesteście posiadaczkami cery jednocześnie trądzikowej i naczynkowej.

Minusem tego hydrolatu jest specyficzny zapach, przywołujący na myśl Bożonarodzeniowy kompot ze śliwek. Natomiast mój Partner uzależnił się od tego zapachu i zażyczył sobie zamówić kolejne hydrolaty z kocanki. Rozpatruję zamówienie cysterny ;)

Link do sklepu
Cena: ok. 13 zł / 100 ml


Hydrolat z pomarańczy gorzkiej neroli, EcoSPA

Nigdy wcześniej nie miałam tego hydrolatu i gdy zapoznałam się u Znajomej z jego zapachem, postanowiłam wypróbować! Charakteryzuje się obłędnym, świeżym zapachem z cytrusową nutą chociaż nie jest to typowy zapach pomarańczy, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie mniej jednak w przypadku naturalnych hydrolatów, o własnym, miłym zapachu - jest fenomenem mogącym równać się jedynie z hydrolatem z róży.

Hydrolat z neroli może być stosowany w terapii cer naczynkowych a także tłustych, mieszanych i trądzikowych- nie działa wysuszająco jednak skutecznie wspomaga gojenie się wyprysków oraz normalizuje pracę gruczołów łojowych.
Cena: ok. 15 zł / 100 ml


Hydrolat z lawendy, Be.Loved

Hydrolat przeznaczony dla cer tłustych, trądzikowych, mieszanych ale też wrażliwych czy podrażnionych. Bardzo dużym plusem tego hydrolatu jest ciemne i grube szkło, z którego wykonana jest butelka - skutecznie chroni ona przed dostępem promieniowania UV a także atomizer, który rozpyla dosłownie mgiełkę produktu, nie powoduje nieprzyjemnego "chlapania". Dzięki aplikowaniu rozsądnej ilości hydrolatu, kosmetyk wystarcza na dłużej i odznacza się lepszą wydajnością.

W czasie stosowania tego hydrolatu moja cera była bardziej ukojona, nie pojawiały się na niej kolejne wypryski, za co bardzo doceniłam ten kosmetyk!

Link do sklepu
Cena: ok. 85 zł / 100 ml

"Naturalne oczyszczanie" peeling do twarzy, Asoa
Kosmetyki tej marki szturmem zdobyły moje uznanie, ponieważ charakteryzują się wzorowymi składami INCI i wysoką zawartością substancji aktywnych, co przekłada się na skuteczność ich działania!

Peeling ten należy do grupy drobnoziarnistych, skutecznie złuszcza martwe komórki naskórka. Ze względu na brak substancji myjących i wysoką zawartość emolientów, może posłużyć jako maseczka. Po spłukaniu pozostawia wyczuwalny film na skórze, dlatego poleciłabym go zwłaszcza dla cer suchych i dojrzałych, które wymagają intensywnego wzmocnienia bariery hydrolipidowej i nie mają skłonności do komedogenności. 


Cena: ok. 35 zł / 60 ml


Pielęgnacja twarzy - nawilżanie i makijaż


Serum Rewitalizacja Asoa (stara wersja)

To serum wyróżnia się zdecydowanie na tle innych emolientowych serum, ponieważ posiada dodatek kwasu hialuronowego. Nawet podczas jego aplikacji czuć, że konsystencją odbiega od całkowicie olejowych formuł- jest odrobinę bardziej żelowy, niż klasyczne mieszanki olejów.
Serum to przypadło mi do gustu ze względu na obecność łagodnej pochodnej witaminy A - Palmitynianu Retinylu (Ratinyl Palmitate) jednak niedawno Olga z PureINCI (którą serdecznie pozdrawiam!) na swojej stronie przytoczyła badanie w którym wskazano na możliwość intensyfikacji występowania nowotworu u myszy po podaniu tej substancji a następnie ekspozycji na promieniowanie UV. Jest to bardzo ciekawy wniosek, ponieważ palmitynian retinylu postrzegany jest przez wielu specjalistów jako środek bezpieczny, niedrażniący skórę i wykazujący działanie antyoksydacyjne. Chcąc zgłębić ten temat przeglądałam różne źródła, podręczniki czy karty charakterystyki tego surowca i jedynymi informacjami jakie znalazłam to to, że palmitynian retinylu nie jest zalecany do stosowania w czasie ciąży (jak każda pochodna witaminy A) a także może mieć działanie drażniące przy kontakcie ze 100% stężeniem. Sądzę, że badanie wskazane przez Olgę może zapoczątkować kolejną serię badań nad palmitynianem retinylu i jestem bardzo ciekawa, jakie będą dalsze lody tej substancji!

Marka Asoa zwraca uwagę na bezpieczeństwo swoich produktów i postanowili zmienić skład tego serum - palmitynian retinylu zastąpili olejem z marchwi bogaty w prekursor witaminy A - beta karoten. Jestem w posiadaniu także nowej wersji tego serum, właśnie z olejem marchewkowym zamiast witaminy A i stosuję, by porównać oba produkty. Na chwilę obecną jestem z nowej wersji serum tak samo zadowolona, jednak pełną opinię wydam przy dłuższym stosowaniu.

Jednak podczas moich poszukiwań informacji o szkodliwości palmitynianu retinylu natrafiłam na informację, iż nie jest to środek biodegradowalny. Z tego też powodu- podobnie jak silikony- nie powinien znajdować się w kosmetykach naturalnych i decyzję o usunięciu tej substancji z kosmetyku uważam za słuszną.


Cena: ok. 75 zł / 30 ml


Naturalny lekki krem na dzień "Ochrona Młodości", White Agafia

Jeśli szukacie kremu w przystępnej cenie, mocno nawilżającego ale jednocześnie wspomagającemu utrzymanie matowej cery i nie działającego komedogennie, to polecam zwrócić uwagę na ten krem! Osobiście nie jestem posiadaczką cery skłonnej do komedogenności jednak dostałam kilka meili zwrotnych od osób o takim typie cery, które są zachwycone działaniem serii White Agafia "Ochrona Młodości" w tym także tego kremu.

Osobiście polubiłam go za treściwą ale dobrze wchłanialną konsystencję oraz uczucie mocnego nawilżenia cery. Krem pozostawiał bardzo delikatny film chroniący przed chłodną aurą, ale nie był on tłusty, nadawał skórze aksamitne wykończenie. Podczas noszenia tego kremu makijaż utrzymywał się wzorowo cały dzień niezależnie od tego, czy sięgałam po podkłady mineralne czy w formie płynnej (wszystkie oczywiście o naturalnym składzie INCI!)

Pełna recenzja


Cena: ok. 16 zł za 50 ml



Nawilżający krem do twarzy dla mężczyzn, Eco Lab Men
Bardzo lekki krem, który mogłabym polecić dla mężczyzn, którzy nie lubią uczucia po aplikacji kremu, że pozostawił na twarzy jakikolwiek film! Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. W dodatku posiada arnikę i masło shea, które mają łagodzić zaczerwienienia i podrażnienia po goleniu.

Krem ten posiada przyjemny, świeży zapach, nieco chłodny i orzeźwiający. Z pewnością przypadnie do gustu Panom lubiącym lekkie i rześkie zapachy, bez korzennych nut.
Pełna recenzja 

Link do sklepu
Cena: ok. 27 zł / 50 ml


Rozświetlający krem pod oczy, Botanicum Natural SPA

W kwestii pielęgnacji oczu należy bacznie zwracać uwagę na to, by kosmetyk był dobrze wchłanialny i nie pozostawiał tłustego filmu. Jest to istotne, ponieważ gruczoły łojowe w okolicach oczu są płytko ukorzenione i stosowanie preparatów o zbyt treściwych konsystencjach prowadzi do powstania prosaków.


Jednak niektóre osoby mają tak suchą okolicę oczu, że potrzebują stosować na nią bardzo treściwe kosmetyki, nawet oleje i masła, które skóra dobrze wchłania. U tych osób sprawdzi się "krem" pod oczy Botanicum SPA (tak dla uściślenia jest to typowe, emolientowe, masło) - silnie odżywi, zregeneruje, nawilży i uzupełni lipidy tej szczególnie wrażliwej okolicy.

Osobom, które potrzebują mocnego nawilżenia okolicy wokół oczu, jednak nie natłuszczenia, polecam zwrócić uwagę na 4 mocno nawilżające kremy pod oczy!

Dla mnie osobiście kosmetyk o takiej formulacji był zbyt gęsty, dlatego stosowałam go w formie serum- 1-2x w tygodniu. By zużyć go przed upływem daty ważności, aplikowałam go na włosy- niestety w tej formie nie spisał się u mnie, ponieważ włosy stały się zbyt miękkie i przez to oklapnięte - poszukuję olejów do włosów, które jednak dadzą pewien efekt usztywnienia włosa, jak kokosowy - znacie jakieś inne oleje, które dają taki efekt? Jeśli tak, koniecznie dajcie mi znać!

Pełna recenzja

Link do sklepu
Cena: ok. 50 zł / 30 ml



Odświeżająca maska z ogórka, Beauty Garden

Ta maseczka zachwyciła mnie swoim działaniem! Pięknie goiła wszelkie wykwity na skórze - głównie zaobserwowałam szybkie gojenie się zmian trądzikowych a jeśli odczuwałam, że wyprysk dopiero powstaje - maseczka sprawiała, że stan zapalny znikał a wyprysk nie rozwijał się i szybko znikał. Jednak maseczka spisała się nie tylko w przypadku zmian trądzikowych - borykałam się z niewiadomego pochodzenia krostkami na nadgarstku. Nie wiem, czy były one wynikiem otarcia, alergii czy może coś mnie ugryzło? Zmiany te nie chciały się goić, kremy do rąk oraz balsamy również nie dawały zadowalającego efektu. Dopiero systematyczne nakładanie maseczki Beauty Garden na nadgarstek pomogło zagoić niechciane zmiany.

Maseczkę poleciłabym właśnie cerom z niedoskonałościami, skłonnymi do komedogenności, tłustych i mieszanych. Jest to produkt bardziej niwelujący stany zapalne przy wypryskach i regulujący pracę gruczołów łojowych, niż nawilżający. Jednak dzięki zawartości ogórka działa również rozjaśniająco - nadaje cerze promienności - oraz sprawia, że cera wygląda na wypoczętą. 

Pod pełną recenzją tego produktu trafiłam na głosy oburzenia, że jako zamiennik tej maseczki poleciłam ogórka - cóż, oczywiście w maseczce Beauty Garden mamy więcej substancji aktywnych, ponieważ oprócz ogórka znajdziemy tam także dodatek masła shea, gliceryny czy oleju słonecznikowego. Jednak działanie tego produktu głównie bazuje na ogórku i jeśli nie uśmiecha się komuś wydawać pełnej kwoty na kosmetyk, śmiało może wykorzystać do pielęgnacji ogórki. Pamiętajmy, że cena kosmetyku to nie tylko suma wartości substancji aktywnych - to także pensje pracowników, konserwacja maszyn, badania czystości mikrobiologicznej i inne. W przypadku kosmetyków Beauty Garden dodatkowym kosztem kosmetyku jest to, że marka korzysta z własnych upraw - także dochodzą tutaj koszty nawozów, nawodnienia i zbierania roślin do późniejszego ich przetworzenia na kosmetyk. Osobiście uważam, że debata o tym, czy warto dać taką kwotę za ogórek jest zbędna- dla jednych osób cena będzie zaporowa, inni bez trudu będą mogli sobie pozwolić na jego zakup. A Ci z Was, którzy czytają mnie systematycznie wiedzą, że staram się opiniować kosmetyki z różnych półek cenowych by niezależnie od zamożności, każda osoba była w stanie znaleźć preparaty dla siebie. Bo cena nie idzie w parze z jakością - tanie kosmetyki naturalne mogą być równie skuteczne jak te z wyższą ceną.

Pełna recenzja

Link do sklepu
Cena: ok. 85 zł / 50 ml

Intensywny krem przeciwzmarszczkowy "Niedźwiedzia Siła", Natura Siberica for Men

Ten krem do twarzy jest całkiem inny niż Eco Lab Men, który recenzowałam wyżej. Bardziej poleciłabym go dla mężczyzn, których skóra wymaga nawilżenia i odżywienia- jednak preparat wciąż skomponowany jest w taki sposób, by nie pozostawiać zbyt tłustej i wyczuwalnej warstwy na skórze, ponieważ cera męska produkuje więcej sebum.
Krem ten posiada też całkiem inną nutę zapachową- która mi osobiście zdecydowanie bardziej przypadła do gustu- jest ciepła, korzenna, głęboka. Lubiłam go podbierać Partnerowi i jestem pewna, że wrócimy jeszcze do tego kremu!

Ogólnie bardzo lubię serię Natura Siberica for Men- zapach całej serii mnie urzeka a ponadto kosmetyki te mają wzorowe składy INCI. Najczęściej stosowanym przeze mnie kosmetykiem z tej serii jest żel - szampon "Furia Tygrysa", który towarzyszy mi na wyjazdach, gdy potrzebuję zabrać uniwersalny kosmetyk dla siebie i Partnera (a ciężko znaleźć kosmetyk "uniwersalny", który nie będzie psuł wyglądu długich włosów).


Pełna recenzja 

Link do sklepu
Cena: ok. 35 zł / 50 ml

Kwas hialuronowy 3%, Mydlasie

Humektantowe serum to "must have" osób dbających o mocne nawilżenie skóry. Mam na uwadze, że moja cera produkuje coraz mniej Naturalnego Czynnika Nawilżającego (NMF), dlatego pomimo tego, że moja cera ma typ normalny i jest bezproblemowa, dostarczam jej humektantów by zapobiec jej odwadnianiu! Nie czekam, aż cera zacznie mi wyraźnie dawać znać, że jest odwodniona- nie działam doraźnie czekając aż pojawią się suche skórki, łojotok, ziemistość cery czy zmarszczki. Pielęgnacja ma wspierać funkcje skóry- dlatego jeśli wiem, że po 25 r. ż. zaczyna spadać produkcja włókien skóry właściwej oraz NMF, dbam o to, by nie zaniedbać cery. Dzięki takim prewencyjnym działaniom mam nadzieję, że będę mogła cieszyć się cerą normalną przez jak najdłuższy okres życia =).

Natomiast odpowiadając na pełne grozy pytania o fenoksyetanol w serum Mydlasie - z tą substancją wiąże się wiele kontrowersji. Na chwilę obecną jest dopuszczona do stosowania przez EcoCert i Cosmos. Fenoksyetanol zastosowany bezpośrednio na skórę nie działa na nią drażniąco. Jednak substancja ta nie została jeszcze dokładnie przebadana, pojawiają się pierwsze publikacje wskazujące na możliwe działanie szkodliwe na układ nerwowy. Jednak wymagane są dalsze badania, by potwierdzić te założenia. Oczywiście nie chcę ryzykować i dlatego ograniczam fenoksyetanol w kosmetykach jednak występuje on tak licznie, że czasem ciężko go uniknąć. Dlatego powyższe serum stosowałam max 1-2x w tygodniu a następnie wróciłam do swojego ulubionego serum anti-age do cery suchej i wrażliwej Planeta Organica a powyższy kwas hialuronowy zużyłam na włosy. W tej roli sprawdzał się idealnie, pięknie wygładzał i nadawał włosom elastyczności. Stosowany pod olej przed myciem włosów dawał maksimum efektów pielęgnacyjnych!


Cena: ok. 26 zł / 30 ml


Wygładzający krem do twarzy Figa, Mokosh

Fantastyczny produkt! Silnie nawilża skórę, chroni przed wpływem czynników zewnętrznych a także nadaje cerze blasku i promienności! Sprawia, że już po aplikacji światło ładniej załamuje się na twarzy i tym samym zmniejsza widoczność porów! Krem posiada przyjemny, figowy aromat.

Konsystencją mogłabym porównać go do kremu Garden Roses Make Me BIO- jednak na pytanie, który z nich jest lepszy, nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć- to zależy od preferencji Waszej skóry i tego, na jakie substancje aktywne najlepiej oddziałuje. Nie mniej jednak jestem pewna, że do tego kremu jeszcze kiedyś wrócę ponieważ wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie! 


Cena: ok. 140 zł / 60 ml lub 45 zł / 15 ml

Ujędrniająca maseczka do twarzy, szyi i dekoltu, Vianek

Akurat z tą maseczką mam bardzo pozytywne skojarzenia z produkcji - podczas jej wytwarzania w całym pomieszczeniu unosi się zapach truskawek! Jest to bardzo apetyczny aromat i po takiej produkcji wszyscy narzekamy, że mamy ochotę na coś słodkiego ;). 

Sama maseczka podczas stosowania pachnie równie pięknie i po jednorazowym zastosowaniu czuć, że skóra jest wyraźnie bardziej nawilżona. Sądzę, że kiedyś powinnam przeprowadzić kurację "uderzeniową" dla mojej cery i tym samym zaopatrzyć się w kilka maseczek ujędrniających i stosować je bardziej systematycznie!

Mogę śmiało powiedzieć, że ze wszystkich 4 maseczek w saszetce Vianek, to własnie wersja ujędrniająca została moją ulubioną!


Link do sklepu
Cena: ok. 6 zł / 10 ml


Kojąca pomadka ochronna, Vianek

Chociaż kosmetyki bez dodatków zapachowych w teorii są dla skóry bezpieczniejsze, ciężko oprzeć się aromatom kosmetyków. Podobnie było w przypadku pomadek Vianek - chociaż w ofercie Sylveco są aż 4 pomadki (1 bezzapachowa i 3 z naturalnymi olejkami eterycznymi) to jednak nie mogłam oprzeć się wypróbowaniu pomadki Vianek! A że nie wiedziałam, na jaki smak się zdecydować, to wzięłam wszystkie 4!

Wersja kojąca najbardziej przypadła mi do gustu pod względem smaku i zapachu (ma aromat winogronowy) dlatego najczęściej po nią sięgałam i pierwsza trafiła do projektu denko. Bardzo dobrze chroni usta przed wysuszeniem i mrozem jednak nie porzucę całkowicie pomadki brzozowej Sylveco - dzięki dodatkowi betuliny świetnie sprawdza się u mnie jako prewencja przed opryszczką.


Pielęgnacja ust w sposób naturalny

Link do sklepu
Cena: ok. 10 zł / 4.6g



Tusz do rzęs "Vampire Lashes" Lovely

Oferta naturalnych tuszy do rzęs jest dość szeroka, ma tylko jedną zasadniczą wadę- zaporowa cena. Jedna z Was zwróciła moją uwagę na to, że marki Wibo oraz Lovely publikują na stronach internetowych składy INCI swoich kosmetyków i jakże miłym zaskoczeniem było gdy zobaczyłam, że tusz Vampire Lashes wyróżnia się naturalnym składem! Cieszę się, że mogę pokazać Wam ten tusz zwłaszcza, że jak pisałam wcześniej - chcę, by kosmetyki jakie przedstawiam na blogu niezależnie od ceny, charakteryzowały się dobrym składem!


Link do sklepu
Cena: ok. 15 zł za 8 g

Pielęgnacja włosów

Odżywka zwiększająca objętość włosów, Dr Konopka`s

Ostatnimi czasy poszukuję nowych kosmetyków do włosów - dotychczasowa pielęgnacja bazująca na szamponie odżywczym Vianek i odżywce Biolaven wciąż spisuje się bardzo dobrze jednak moje długie włosy zaczęły mieć tendencje do utraty objętości co skłania mnie ku poszukiwaniom kosmetyków, które być może dadzą bardziej satysfakcjonujący mnie efekt? 
Poszukiwanie kosmetyków do włosów zwiększających ich objętość jest niczym poszukiwanie Graala - większość tego typu kosmetyków może i dodaje włosom lekkości u nasady ale jednocześnie puszy je na długości. Moje włosy są wyjątkowo podatne na ten efekt, ponieważ nie mam typowo niskoporowatych włosów, określiłabym je jako średnioporowate w kierunku niskoporowatych.

Od czegoś trzeba więc zacząć- a że skończył mi się zapas odżywek Biolaven, postanowiłam popróbować innych kosmetyków. Zaopatrzyłam się w dwa rodzaje odżywek do włosów Konopka`s (powyższą oraz regenerującą), lnianą maskę Sylveco, intensywnie wzmacniającą maskę do włosów Vianek. 

Niestety wersja dodająca objętości Dr Konopka`s nie dała zadowalającego efektu - ale może oczekiwałam od niej zbyt dużo? Jako odżywka nakładana na długości włosów nie miała wpływu na stan włosów tuż przy skórze głowy, na długości włosów lekko wygładzała, by ich nie obciążać nadmiernie ale już na drugi dzień po umyciu włosów obserwowałam ich elektryzowanie się i puszenie. Nie jest to zła odżywka i z pewnością warto ją spróbować (zwłaszcza, że ma bardzo przyjemny stosunek ceny do jakości) ale dla moich włosów nie tego szukałam.

Jeśli znacie jakieś godne polecenia odżywki, maski, szampony czy inne kosmetyki do włosów ale o naturalnym składzie, które dodają objętości bez jednoczesnego puszenia kosmyków na długości, dajcie znać, chętnie się z nimi zapoznam! Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakieś ciekawe kosmetyki, w przeciwnym razie chyba będę musiała pomyśleć nad wizytą u fryzjera.

Cena: ok. 16 zł / 500 ml



Lniana maska do włosów, Sylveco

Tę maskę stosowałam mając włosy wysokoporowate, tuż po tym jak ukazała się na rynku. Postanowiłam ponownie dać jej szansę zwłaszcza, że moje włosy lubią siemię lniane. Efekt był w porządku, włosy wygładzone i dociążone ale nie tego szukałam. Maski i odżywki Sylveco ciężko nakłada mi się na włosy (za wyjątkiem Biolaven, ponieważ ona ma dodatek alginianu sodu) a to sprawia, że maskę lnianą zużyłam... W ciągu jednego weekendu! Ale wtedy wykonywałam rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym i aplikowałam maskę kilkakrotnie od czubka głowy aż po same końce. Nie mniej jednak pozostanę z marki Sylveco wciąż odżywka Biolaven pozostaje moją ulubioną jako produkt bardzo wydajny ale i skuteczny, pasujący moim włosom!

Cena: ok. 30 zł / 150 ml


Odżywka do włosów, Botanicum SPA

Jest to "odżywka" do stosowania przed a nie po umyciu głowy- jednak bardzo spasowała moim włosom oraz skórze! Znacznie pobudziła wzrost włosów oraz odżywiła je i nabłyszczyła - głównym składnikiem tej odżywki jest olej kokosowy, który moje włosy bardzo lubią. Ponadto znajdziemy w niej ekstrakty ze skrzypu i pokrzywy, które właśnie pobudzają wzrost włosów!

Olejowanie włosów

Pełna recenzja

Link do sklepu
Cena:  ok. 50 zł / 200 ml


Pielęgnacja ciała


Creme de la Creme, Lush Botanicals

Zimą stawiam na masła do ciała jako kosmetyki mocniej odżywiające skórę. Masło Lush Botanicals ma bardzo krótką datę ważności, ponieważ jest to kosmetyk całkowicie pozbawiony konserwantów i należy przechowywać go w lodówce. Z tego też względu nie oszczędzałam go, stosowałam na całe ciało, twarz a także kilkukrotnie na nim wykonywany był przeciwstarzeniowy masaż twarzy, na który chodzę raz w tygodniu. Wspaniale zmiękcza naskórek pozostawiając skórę aksamitnie gładką. A jak pachnie! Świeżo, przyjemnie, relaksująco. W tym maśle nie znajdziemy jednak sztucznych kompozycji zapachowych!

Pełna recenzja

Cena: 135 zł / 50 ml


Masło do ciała "Egzotyczne Mango", Asoa

Jak wspomniałam wcześniej - zimą stawiam na masła do ciała o 100% emolientowej formule. Masło "Egzotyczne Mango" urzekło mnie swoim apetycznym zapachem, który utrzymywał się na skórze aż do kolejnej kąpieli! Mimo tak mocno utrzymującego się aromatu nie był on uciążliwy, wręcz przeciwnie - lekki i przyprawiający o dobry humor. Bardzo przypadł mi do gustu!

Pełna recenzja

Cena: ok. 40 zł za 100 ml lub ok. 65 zł za 200 ml


Żel pod prysznic z wanilią Fair Squared

Jeśli chodzi o kosmetyki myjące to mam małego fioła na ich punkcie - to właśnie w ich bezpiecznych składach wypatruję duże znaczenie finalnych efektów pielęgnacji. Żel Fair Squared charakteryzuje się wzorowym składem INCI, bazuje na bardzo delikatnych substancjach myjących dzięki czemu nie wysusza skóry! Po kąpieli nie mam potrzeby stosowania balsamu czy masła ale kiedy decyduję się na bogatszą pielęgnację, efekty są jeszcze bardziej zadowalające!

Ponadto muszę się przyznać, że mam słabość do aromatu wanilii... Nie mogłam przejść obok tego żelu obojętnie i bardzo się cieszę, że ten żel podołał moim wymaganiom!

Pełna recenzja

Cena: ok. 40 zł / 250 ml


Odżywczy olejek pod prysznic "Makadamia SPA", Eco Laboratorie

Równie bardzo skuteczny kosmetyk myjący, który również mnie oczarował i z pewnością do niego wrócę! Bardzo delikatny, nie wysusza skóry i otula świeżym zapachem, który mi osobiście kojarzy się we świeżym praniem- również jestem fanką tego typu aromatów! Pozostawiał skórę przyjemnie gładką, otuloną lekkim filmem. Warto zwrócić na niego uwagę!

Pełna recenzja

Cena: ok. 20 zł / 250 ml



Ałun

Niestety nie pamiętam nazwy marki a starła się z opakowania. Ałun jest niesamowicie wydajnym kosmetykiem i stosowałam go ok. 3 miesiące i jak możecie zauważyć - niemal nie widać jego zużycia. Chociaż ałun zawiera sole glinu, to nie jest aż tak skuteczny jak antyperspiranty. Chciałam dać mu szansę, aż 3 miesiące się z nim męczyłam z różnym skutkiem - niestety nie mam pewności, jak w przypadku antyperspirantu, że kosmetyk uchroni mnie przed wpadką jaką się nadmierne pocenie. Odpuściłam, ale nie poddaję się w poszukiwaniach ideału i zamierzam testować kolejne produkty chroniące przed smrodkiem z pod pach - aktualnie na pierwszy ogień poszedł dezodorant Make Me BIO! Jesteście go ciekawe? Dajcie mi znać!


Peeling do ciała z płatkami kokosu, Fair Squared

Bardzo delikatny i subtelny peeling, który z pewnością spisze się na skórach bardzo wrażliwych umożliwiając skuteczne złuszczenie naskórka a przy tym nie podrażniając. Pozostawiony na skórze na kilka minut nadaje skórze niesamowitą gładkość, pewnego rodzaju "śliskość" przywodzącą mi na myśl jedwab. Ciekawy produkt, chociaż osobiście wolę mocniejsze preparaty.

Pełna recenzja

Cena: ok. 50 zł / 150 ml
_____________________

Koniecznie dajcie znać, kto dobrnął do samego końca tego denka! Było przeogromne, nieprawdaż?

Czekam na Wasze opinie, które z powyższych kosmetyków znacie, jak spisują się one u Was? A może zaciekawiłam Was którymś z nich?

Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 18 marca 2018

[511.] Moje sposoby na idealny makijaż ust!

Malowanie ust uważam za najbardziej zdradliwy element makijażu - wystarczy chwila nieuwagi a pomadka może się nam rozmazać, odbić, wypłynąć poza kontur czy nierównomiernie zniknąć. Ponadto szminka podkreśli wszystkie niedoskonałości - bruzdy i suche skórki - znajdujące się w obrębie ust. Dodatkowym problemem może być asymetria warg, która znacznie uwydatnia się, jeśli postawimy na intensywny odcień. 

Dziś chciałabym podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi tego, jak swobodnie nosić ciemne kolory na ustach, bez nerwowego spoglądania co chwilę w lusterko, czy aby pomadka pozostaje w wyznaczonych granicach.


Zawsze piję dużo wody (nawet korzystam z aplikacji "Drink Water Reminder"), ale jeśli znam dokładnie datę, kiedy zamierzam nosić pomadkę, wyjątkowo staram się zwracać uwagę na wypijanie dużej ilości wody dzień wcześniej. W przeddzień tego szczególnego dnia, robię wszystko, by organizm był dobrze nawodniony- dzięki temu usta są lepiej nawilżone i mimo całego dnia noszenia pomadki (nawet matowej!) nie pojawiają się na niej bruzdy, nie ma efektu "zmarszczek" na ustach. Oczywiście dzień przed zamierzaną aplikacją pomadki warto wykonać peeling ust, jednak zmniejszy on tylko ilość ewentualnych suchych skórek - nie ma wpływu na poprzeczne bruzdy na ustach w przeciwieństwie do wypijanej wody!

Moim problemem zawsze było wypływanie pomadki poza kontur ust i pojawiał się niezależnie od składu pomadki (naturalna czy konwencjonalna), ceny, czy wykończenia jaki pozostawiała na ustach. Sądzę, że wpływ na to ma moja ekspresyjna mimika jak i to, że podczas zamyślania się, bezwiednie przygryzam i pocieram wargi. Mając na ustach pomadkę nie chcę się ograniczać- przecież chcę móc zjeść posiłek, jeśli mam taką potrzebę. Metodą prób i błędów wypracowałam sposób jak malować usta i mam nadzieję, że będzie on dla Was pomocny - sądzę, że te triki mogą zaciekawić nie tylko osoby o podobnym problemie wypływania pomadki poza kontur ust. Zaczynamy!

Pierwszym etapem jest lekkie zmatowienie ust pudrem transparentnym. Dzięki pudrowi pomadka pozostaje na swoim miejscu i nie migruje. Aktualnie wykorzystywanym przeze mnie pudrem jest bambusowy Ecocera- hit blogosfery, o którym już wiele słyszałam! Jestem po kilku pierwszych użyciach i faktycznie mocno matowi skórę (o czym przekonałam się przede wszystkim aplikując go przed wyjściem na siłownię) ale pełną recenzję jeszcze Wam napiszę po dłuższym stosowaniu. Jako baza pod pomadkę zachowuje się wzorowo, jednak należy mieć na uwadze, że może wzmagać suchość ust, dlatego jeśli nie wypijacie odpowiedniej ilości wody, lepiej go nie aplikować. W przeciwnym razie efekt bruzd zostanie pogłębiony.

Skład pudru bambusowego Ecocera:
Bambusa Arundinacea Stem Extract, Magnesium Stearate, Phenoxyethanol, Parfum Ethylhexylglycerin

Link do sklepu
Cena: ok. 20 zł / 8 g


Dolną wargę mam minimalnie większą niż górną, dlatego lekko koryguję tę dysproporcję makijażem - wystarczy zaaplikowanie rozświetlacza na łuk Kupidyna, by górna warga wydawała się większa, pełniejsza a jej kontur bardziej wyraźny.

Jako rozświetlacza niezmiennie używam Ecolore w wersji Nightlight, o którym już niejednokrotnie Wam wspominałam - pięknie odbija światło tworząc efekt tafli bez widocznych, brokatowych drobinek. Ten rozświetlacz zdecydowanie określam mianem swojego hitu i prędko go nie zamienię!

Pełna recenzja

Link do sklepu
Cena: ok. 40 zł / 4 g



Czas na najważniejszy i najbardziej precyzyjny element makijażu ust - wyrysowanie konturu przy pomocy konturówki! By usta wyglądały na pełniejsze i bardziej wyraźne, stawiam na odrobinę ciemniejszy kolor konturówki niż pomadka. Oczywiście kolory obu produktów powinny być dobierane rozważnie, nie chcemy efektu odgraniczonej, ciemnej obwódki wokół ust!

Ciemną pomadkę, jaką najczęściej nosiłam jesienią i zimą (oraz na której przykładzie pokazuję Wam dzisiejszy makijaż) to nr 107 "Lin" Boho Green Makeup - jest to matowa pomadka w odcieniu jasnego, rudawego brązu. Konturówka, którą do niej stosuję to Lavera, kredka do oczu nr 2 (brązowa).

Skład przedstawia się następująco (warto zwrócić uwagę na brak etanolu w składzie tej pomadki, co wyróżnia ją na tle innych kosmetyków marki Lavera!):
Hydrogenated Jojoba Oil, Mica (CI 77019), Caprylic/Capric Triglyceride, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Iron Oxide (CI 77499), Titanium Dioxide (CI 77891), Butyrospermum Parkii, Canola Oil, Copernicia Cerifera Wax, Iron Oxide (CI 77492), Glyceryl Caprylate, Euphorbia Cerifera Wax, Iron Oxide (CI 77491), Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate

Link do sklepu
Cena: ok. 35 zł / 1.15g 



Starannie wykonany kontur jest punktem kluczowym dla perfekcyjnego makijażu ust i warto poświęcić tej czynności dłuższą chwilę. Pomadka jeśli zaczyna znikać z ust, to najpierw z wewnętrznych części warg, których poprawa nie wymaga precyzji. Dzięki idealnie zachowanemu konturowi ust, jesteśmy w stanie poprawić makijaż szybko i sprawnie mając do dyspozycji nawet tylko wyświetlacz telefonu zamiast lusterka ;). Dlatego też warto zainwestować w konturówkę i nauczyć z nią pracować - dzięki niej pomadka nie migruje poza kontur ust! Przede wszystkim konturówka jest bardziej trwała jak pomadka i nie wymaga częstych poprawek, więc jeśli będziemy pamiętać o zachowaniu ostrożności i np. nie wytrzemy konturówki w chusteczkę, bez trudu wytrzyma ona kilka godzin bez żadnych poprawek. W moim przypadku kontur wykonany wg dzisiejszych wskazówek bez trudu wytrzymuje 8h w pracy.

Oczywiście by nie straszyć mocnym konturem, należy delikatnie rozetrzeć go palcem (wklepując i lekko pocierając w stronę wewnętrznych części ust) - dzięki temu ładnie stopi się on z pomadką, przejście kolorystyczne nie będzie widoczne jednak kontur wciąż pozostanie lekko podkreślony, dając złudzenie pełniejszych warg!


Jak wspomniałam wyżej - pomadką, której aktualnie używam i w której się zakochałam to nr 107 "Lin" marki Boho Green Makeup! Szminka ta ma niecodzienny, przygaszony lecz intrygujący kolor rudawego brązu. To, co bardzo pozytywnie mnie w niej zaskoczyło to całkowicie matowe wykończenie. Podczas nakładania jest kremowa i lekko odbija światło jednak po kilku minutach zastyga dając matowy efekt. Pomadka utrzymuje się całkiem dobrze - na konturze ust oraz do ich połowy nie wymaga poprawek lub tylko lekkich, ściera się jedynie pośrodku ust i tylko w tej okolicy wymaga solidnego dołożenia koloru. Mimo, iż jest to pomadka matowa, daje bardzo delikatne uczucie nawilżenia. Nakładam ją przy pomocy pędzelka, by osiągnąć bardziej precyzyjny efekt zwłaszcza przy konturze ust jednak do poprawek aplikuję pomadkę bezpośrednio z opakowania.

Skład:
Ricinus Communis Seed Oil, Isostearic Acid, Mica, Prunus Americana Kernel Extract, Euphorbia Cerifera Wax, Hydrogenated Olive Oil Stearyl Esters, CI (77891) Titanum Dioxide, CI 77491 (Iron Oxides), Prunus Americana Kernel Oil, Limonene, CI 77492 (Iron Oxides), CI 77499 (Iron Oxides), CI 75 470 (Carmine), Citrus Grandis Peel Oil, Linalool

Link do sklepu
Cena: ok. 40 zł / 3,5 g (aktualnie na stronie jest promocja i pomadkę tę można dostać za 34.90 zł, natomiast w Złotych Tarasach pomadki Boho są aktualnie na przecenie po 30 zł!)

Jeśli zdarzy mi się wyjechać pomadką poza ustalony kontur, maskuję to miejsce przy pomocy podkładu, można także użyć korektora.

 
Pomadka Boho tuż po nałożeniu - widać lekki połysk. Po zaschnięciu pomadka tworzy matowe wykończenie co widać na kolejnych zdjęciach.

 

Osobiście jestem tak oczarowana pomadką Boho, że postanowiłam zaopatrzyć się w kolejny odcień - tym razem jest to czerwień w kolorze wina nr 309. Nie jest to jednak pomadka matowa a błyszcząca, producent opisuje ją mianem błyszczyka. Jestem po pierwszym użyciu i widzę, że ma całkiem odmienną fakturę i konsystencję. O tym, jak spisuje się przy dłuższym stosowaniu z pewnością Was poinformuję!

Swoją drogą swoją wyprawę do Warszawy udokumentowałam na instagramie- wraz z dramatycznym poszukiwaniem szafy Boho- jeśli jeszcze nie obserwujecie mnie na insta, zapraszam do nadrobienia zaległości ;) .


Jestem bardzo ciekawa, czy wykorzystujecie któreś z podanych przeze mnie trików? Czy znacie któreś z wspomnianych wyżej kosmetyków? W jaki sposób Wy malujecie usta?

Pozdrawiam serdecznie!