czwartek, 21 grudnia 2017

[490.] Kosmetyki naturalne- czy to tylko marketingowa ściema?

Ostatnimi czasy trafiam na wiele informacji grzmiących jakoby kosmetyki naturalne były jedynie marketingową ściemą i kolejną maszynką do zbijania pieniędzy dla firm. Dla osób niezwiązanych z branżą kosmetyczną argumenty tychże osób mogą być przekonujące i tym samym zachwiać dotychczasowym stanem wiedzy. Dlatego chciałabym wejść w polemikę z najbardziej popularnymi argumentami i przedstawić swoje stanowisko.


Komedogenność naturalnych olejów a jej brak w kontekście olejów mineralnych oraz silikonów.

Każda osoba studiująca kierunek "okołokosmetyczny" np. technik usług kosmetycznych, kosmetologia, dermatologia czy chemia kosmetyczna- ma omawianą skalę komedogenności substancji. Tym samym skala ta jest utrwalana w świadomości studentów- wg tej skali najmniej komedogennymi substancjami są oleje mineralne oraz silikony a najbardziej komedogenne np. olej kokosowy czy z kiełków pszenicy. Jednak badanie to jest przestarzałe i pojawiały się kolejne publikacje pokazujące te same substancje w całkiem innych wartościach.


Ponadto należy wziąć pod uwagę, że:

I. W przytoczonym badaniu brane pod uwagę były czyste substancje a kosmetyk jest mieszaniną, w której zachodzą reakcje pomiędzy zastosowanymi w niej substancjami. Stężenie zastosowane w kosmetyku ma niesamowite znaczenie na efekt, jaki uzyskujemy. Przykłady?

-  Olej kokosowy stosowany na włosy wysokoporowate w większości przypadków kończy się bardzo źle, ponieważ włosy stają się suche i matowe. Jednak zastosowany jako dodatek do mieszanki innych olejów lub stosowany sporadycznie, wspaniale wzmacnia włosy, nabłyszcza i sprawia, że są bardziej odporne na wpływ czynników zewnętrznych,

- Silikony lotne- zastosowane w czystej postaci, jak sama nazwa wskazuje- odparowują ze skóry. Niestety, w kontakcie z substancjami będącymi podłożem w kosmetyku, np. olejami (zarówno naturalnymi jak i mineralnymi)- wiążą się z nimi, co utrudnia ich odparowywanie a tym samym zwiększa ryzyko powstawania niedoskonałości na skórze.

- Często oskarżana o komedogenność gliceryna jest substancją bardzo dobrze rozpuszczalną w wodzie. Zastosowana w stanie czystym posiada konsystencję lepkiej i gęstej cieczy, jednak wymieszana z wodą jest niemal niewyczuwalna!


II. Badanie było przeprowadzane na króliczych uszach. Nie bez powodu zrezygnowano z testowania substancji kosmetycznych na zwierzętach- badania te nie mają pokrycia w rzeczywistości, ponieważ skóra zwierząt znacznie różni się od człowieka. Przykładowo średnie pH skóry psa wynosi 7,4 , kota: 6,4 , królika: 6,7 a rekordzistki- owcy- aż 8,1 (źródło)! To przekłada się na odmienną florę bakteryjną i odmienne reakcje skóry! Ponadto każdy gatunek charakteryzuje się inną aktywnością gruczołów łojowych: zwróćcie uwagę, jak wyglądają Wasze włosy kilka dni bez mycia a jak sierść psa- mimo, iż psa myje się dużo rzadziej, jego sierść nie jest aż tak pokryta sebum jak nasze włosy po 3-4 dniach! Badania substancji kosmetycznych na zwierzętach nie są miarodajne względem skór ludzkich i to także- poza aspektem humanitarnym- było argumentem do zaprzestania wykonywania testów na zwierzętach.

Ponadto parafina i silikony są odradzane do stosowania w kosmetykach naturalnych nie ze względu na komedogenność- w końcu jest ona kwestią bardzo indywidualną. Substancje te nie powinny znajdować się w kosmetykach naturalnych ze względu na szkodliwość dla środowiska naturalnego. Silikony nie są biodegradowalne a wydobycie parafiny jako pochodnej ropy naftowej, wiąże się ze skażeniem oceanów. Co więcej- w parafinach gorszej jakości, które nie zostały dobrze oczyszczone, obecne są zanieczyszczenia wykazujące działanie kancerogenne- stąd tak wiele skrótów myślowych w różnych portalach, że parafina jest kancerogenna. Nie jest, nie przenika do krwioobiegu, ale możliwa obecność zanieczyszczeń już wiąże się z tym ryzykiem.


Parafina nie jest komedogenna!

Powstanie niedoskonałości (kolokwialnie zwane "zapychaniem") po zastosowaniu kosmetyków może być związane z odmiennym działaniem danej substancji na skórę- komedogennością lub aknegennością. Parafina ma dużą cząsteczkę i równomiernie rozkłada się na powierzchni skóry- nie ma więc możliwości "wniknięcia" w gruczoł łojowy i jego zaczopowania. Natomiast wykonanie szczelnej bariery na powierzchni skóry również zaostrza zmiany trądzikowe- ponieważ pomiędzy warstwą parafiny i skóry tworzy się środowisko beztlenowe, które sprzyja rozwojowi bakterii Propionibacterium acnes- a to właśnie ich nadmierny rozwój przyczynia się do rozwoju zmian trądzikowych (działanie aknegenne).


Zaostrzenie niedoskonałości po stosowaniu kosmetyków kolokwialnie nazywane jest zapychaniem, czy komedogennością, natomiast geneza powstania wyprysków może wcale nie być związana z czopowaniem ujść gruczołów łojowych. To właśnie dlatego jednym osobom o cerze skłonnej do wyprysków będą pasowały oleje o lekkich konsystencjach, które jednak mają szansę wniknąć w gruczoły łojowe i tym samym stwarzają ryzyko komedogenności, lecz nie tworzą niebezpieczeństwa nadmiernego rozwoju P. acnes. Skóry innych osób- chociaż także z problemem niedoskonałości- będą dobrze reagowały na oleje o bardziej treściwej konsystencji, ponieważ ich duże cząsteczki nie mają szansy wniknąć w gruczoł łojowy i go zaczopować. Warto także przypomnieć, że żaden naturalny olej nie tworzy aż tak nieprzepuszczalnej bariery jak parafina i wazelina, dlatego ich stosowanie umożliwia swobodny dopływ tlenu do skóry.

Ponadto należy wziąć pod uwagę, że pojawianie się niedoskonałości może być także związane z niedostatecznym nawilżeniem skóry czy wpływem substancji drażniących- dlatego zawsze powtarzam, że "komedogenność" (w domyśle- powstawanie niedoskonałości, chociaż niekoniecznie musi być one związane z zapychaniem, ale po prostu pojawienie się wyprysków po stosowaniu kosmetyku) jest kwestią INDYWIDUALNĄ! Należy przede wszystkim bacznie obserwować reakcje swojej skóry i nie skreślać z góry wszystkich olejów- każdy z nich charakteryzuje się odmienną zawartością procentową witamin, kwasów tłuszczowych czy dodatkowych substancji odżywiających skórę. Dlatego też każdy z olejów działa inaczej i może się u jednych spisać a u innych wręcz przeciwnie.


Kwestia oleju sojowego

Jak każda substancja stosowana w kosmetykach- znajdzie swoich przeciwników jak i zwolenników. Największe obawy budzi wśród osób cierpiących na chorobę Hashimoto- olej sojowy jest bogaty w izoflawony, które wnikając do krwioobiegu, mogą naśladować działanie hormonów kobiecych. Jednak przypominam, że z definicji kosmetyk to preparat, który ma mieć kontakt jedynie ze skórą lub błonami śluzowymi- nie może przenikać do krwioobiegu i tym samym oddziaływać na cały organizm! Gdyby izoflawony oleju sojowego mogły przenikać do krwioobiegu, z pewnością taki kosmetyk nie zostałby dopuszczony do obrotu.

Jednak z drugiej strony warto wspomnieć, w jaki sposób wykonywane są badania dopuszczające kosmetyk do obrotu- składa się ono z części teoretycznej i praktycznej. Część teoretyczna polega na sprawdzeniu składu INCI pod względem obecnych w nim substancji- przede wszystkim czy nie są tam obecne substancje z listy zabronionej do stosowania w kosmetykach oraz czy substancje z listy dozwolonej do stosowania w ograniczonym stężeniu faktycznie mieszczą się w podanym zakresie. Substancje, które nie są obecne w żadnej z tych list mogą być stosowane w kosmetykach- nawet, jeśli są nowymi surowcami na rynku i nie są jeszcze dokładnie poznane.


Część praktyczna natomiast polega na stosowaniu przez wybraną grupę ochotników otrzymanego bezpłatnie pełnowymiarowego kosmetyku przez miesiąc wg zaleceń wskazanych przez producenta. W następnej kolejności Safety Assessor (osoba uprawniona do oceny bezpieczeństwa kosmetyku) wykonuje raport bezpieczeństwa, czyli podsumowuje pisemnie część teoretyczną oraz ankiety wypełnione przez ochotników. Pytania skierowane do ochotników obejmują takie zagadnienia jak: "czy kosmetyk uczulił?", "wywołał jakieś niepożądane reakcje?", "jakie są pozytywne aspekty jego stosowania?" Niestety, poziom kompetencji ochotników może pozostawiać wiele do życzenia i zdarzają się raporty, w których przykładowo ochotnik stwierdził, iż żel do mycia twarzy odpowiednio stonizował skórę - oczywiście mówimy tutaj tylko o odczuciach sensorycznych oraz hedonicznych, bez wykonania pomiaru np. przy pomocy pehametra.

Czy kosmetyki dopuszczane do obrotu przechodzą jakieś dodatkowe badania laboratoryjne? Tak, dodatkowym obowiązkowym badaniem jest czystość mikrobiologiczna produktu. Jednak nikt dopuszczając kosmetyk do obrotu nie sprawdza, czy dany kosmetyk oddziałuje na cały organizm, ani jak głęboko wnikają substancje czynne, czy też jakie jest ich bezpieczeństwo przy długotrwałym (a więc znacznie dłuższym, niż miesięcznie) stosowaniu- a w końcu kosmetyki stosujemy przez wiele, wiele lat! Tak zaawansowanymi badaniami zajmują się już inne placówki naukowe: stąd zjawisko wycofywania substancji, które od wielu lat były obecne w przemyśle kosmetycznym i nagle zostają uznane za wysoce szkodliwe. Najświeższym przykładem jest formaldehyd, który do niedawna chętnie był stosowany jako środek do utwardzania płytki paznokcia lub konserwant a 17 listopada Komisja Europejska potwierdziła, że formaldehyd zostanie całkowicie zabroniony do stosowania w kosmetykach (źródło).

Dlatego osobiście w przypadku pielęgnacji trzymam się zasady "lepiej zapobiegać niż leczyć" i jeśli jakaś substancja stosowana w kosmetykach ma status potencjalnie szkodliwej, trzymam rękę na pulsie i zalecam ostrożność przy jej stosowaniu a nawet całkowite jej unikanie- w końcu na rynku istnieje wiele substancji alternatywnych i każdy kosmetyk pielęgnacyjny jesteśmy w stanie dobrać tak, by odpowiadał potrzebom naszej skóry a jednocześnie nie zawierał potencjalnie szkodliwych substancji.

W przypadku omawianego oleju sojowego warto zwrócić uwagę na formulację kosmetyku- jeśli zamierzamy stosować czysty, zimnotłoczony olej sojowy a mamy problem z tarczycą, zachęcam zachować umiar. Natomiast w przypadku kosmetyków emulsyjnych, tj. kremów czy balsamów, do których wyprodukowania niezbędna jest wysoka temperatura, nie widzę przeszkód, by stosowały je także osoby z problemem Hashimoto, ponieważ izoflawony ulegają dezaktywacji już w 50 stopniach Celsjusza.

O oleju sojowym ostatnio mówi się jedynie w negatywnym kontekście a szkoda- jest on jednym z najtańszych a najbardziej skutecznych olejów przeciwzmarszczkowych! Zwłaszcza mogą pomóc Paniom w wieku menopauzalnym, gdy skóra dużo szybciej się starzeje na wskutek malejącego poziomu estrogenów. Izoflawony (czyli inaczej fitohormony) działają miejscowo na skórę podtrzymując jej jędrność i elastyczność a także opóźniając procesy jej starzenia.



Kosmetyki naturalne nie są bardziej bezpieczne- istnieje szereg substancji toksycznych pochodzących z natury!


Oczywiście, i nikt nie dodaje do kosmetyków substancji o potwierdzonym działaniu toksycznym- ani pochodzenia naturalnego ani syntetycznego. Zgadzam się także ze stwierdzeniem, że nie wszystko co naturalne, jest bezgranicznie dobre- chociażby etanol!

W kontekście oceny bezpieczeństwa produktu kosmetycznego wykonywanego przez Safety Assysstor`a nie ma różnicy pomiędzy kosmetykiem naturalnym a syntetycznym- każdy kosmetyk dopuszczony do obrotu musi mieć potwierdzone bezpieczeństwo stosowania. A to, że owo "badanie" wcale nie jest jakąś bardzo skomplikowaną procedurą i nie wymaga wybitnie szczegółowych badań, pisałam Wam powyżej. Natomiast prawdą jest stwierdzenie, że "kosmetyki naturalne są przypuszczalnie bezpieczniejsze"- ponieważ nie powinny znajdować się w nich substancje, o których szkodliwości dopiero zaczyna się mówić i których szkodliwość dopiero się bada. Bezpieczeństwo wyboru kosmetyków naturalnych wiąże się z zapobieganiem możliwym komplikacjom i unikaniu pewnych substancji- a to, czy okażą się one faktycznie szkodliwe, dowiemy się pewnie nie za kilka, ale kilkanaście lub kilkadziesiąt lat! Osobiście uważam ten czas za zbyt długi, by ryzykować stanem swojej cery- jeśli okazałoby się, że owe substancje faktycznie nie poprawiały stanu mojej skóry a wręcz jej szkodziły, wyrządzone przez nie skutki byłyby nieodwracalne! Dlatego po raz kolejny przypomnę: "lepiej zapobiegać, niż leczyć"!


Wszystkie alergeny z listy 26 potencjalnych alergenów, które należy wyszczególnić na opakowaniu, pochodzą z roślin i olejków eterycznych

Zgadza się, jednak nie jest to wyznacznikiem, jakoby kosmetyki naturalne miały być bardziej alergizujące- substancje alergenne z listy są także składnikami sztucznych kompozycji zapachowych- mogą więc występować zarówno w kosmetykach naturalnych jak i syntetycznych. Niektórymi z tych alergenów są często występujące i dobrze Wam znane substancje jak "Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal" itp.

W składzie INCI kosmetyku kompozycja zapachowa oznaczana jest jedynie jako "Parfum" lub "Aroma", natomiast skład danej kompozycji zapachowej może być nawet dłuższy niż sam skład INCI kosmetyku. Dlatego powstała lista najczęściej alergizujących składników kompozycji zapachowych i jeśli w użytej w kosmetyku kompozycji znajduje się któryś z owych alergenów, producent ma obowiązek dopisać w składzie INCI tę substancję.

Wykonując testy uczuleniowe u dermatologa, to właśnie kilka substancji z powyższej listy jest stosowane do diagnozy alergii na kosmetyki (czy właściwie: na składniki kompozycji zapachowych kosmetyków)- testy te dotyczą kosmetyków ogólnie a nie jedynie kosmetyków naturalnych.



Czy wszystkie syntetyczne składniki są złe?

"Peptydy, aminokwasy, niacyamid, kwas hialuronowy - nie są naturalne a syntetyzowane!"- czy więc zwolennik naturalnej pielęgnacji powinien ich unikać? Tutaj każda z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym są dla Was granice "naturalności". Moje stanowisko jest takie, że problemem nie są dla mnie substancje syntetyzowane- w końcu wcześniej wymienione substancje występują w naturze: peptydy, czy aminokwasy budują białka i występują w wielu substancjach roślinnych; kwas hialuronowy do celów kosmetycznych pozyskuje się dzięki syntezie przez bakterie a jego wyjątkowość polega na tym, że substancja ta występuje u większości organizmów i niezależnie od pozyskiwania, nie wywołuje alergii (przeciwnie od kolagenu, który będąc odzwierzęcym, jeśli zostanie wszczepiony w skórę, może wywołać odrzut); a niacyamid to nic innego, niż witamina B3. Żyjemy w XXI w. i jeśli zdobycze technologii umożliwiają pozyskanie tych substancji w sposób nieszkodliwy dla środowiska, szybszy i tańszy- nie mam nic przeciwko nim, ponieważ pod względem chemicznym nie różnią się one niczym od związków występujących naturalnie. Natomiast jestem przeciwna substancjom potencjalnie szkodliwym, z którymi wiążą się kontrowersje oraz których synteza stwarza ryzyko zanieczyszczenia substancjami szkodliwymi lub jeśli ich pozyskiwanie jest szkodliwe dla środowiska- i tak na prawdę tych substancji jest ich tylko kilka! Nie można popadać w paranoję i uważać, że wszystko co chemiczne, jest złe- w końcu cały otaczający nas świat, to "chemia" ;).


Naturalna pielęgnacja =/= medycyna alternatywna!

Niektóre osoby słysząc o naturalnych kosmetykach i pielęgnacji, niesłusznie wrzuca je do przysłowiowego "jednego worka" z altmedem. Naturalna pielęgnacja nie jest alternatywą dla konwencjonalnej pielęgnacji- korzysta dokładnie z tych samych zasad, jednak z uwzględnieniem dbałości o środowisko naturalne a także szczególne bezpieczeństwo stosowanych preparatów kosmetycznych.

Kosmetologia to młoda gałąź nauk medycznych, jednak rozwija się bardzo szybko i dynamicznie: grzechem byłoby nie śledzić coraz to nowszych doniesień dotyczących surowców stosowanych w kosmetykach czy nowoczesnych zabiegów gabinetowych z zastosowaniem aparatury. Wciąż jest w tej dziedzinie wiele do odkrycia i do zbadania, dlatego jest tak fascynująca! Naturalna pielęgnacja nie kłóci się z najnowszymi doniesieniami i odkryciami a wręcz idzie wraz z nimi w parze- na rynku powstaje coraz więcej półproduktów przeznaczonych do stosowania właśnie w kosmetykach naturalnych!


Reasumując, nie można jednoznacznie powiedzieć, że naturalna pielęgnacja jest "lepsza" niż konwencjonalna ponieważ na chwilę obecną brak na to jednoznacznych i twardych dowodów. Kosmetyka i kosmetologia wciąż są dziedzinami rozwijającymi się, dlatego zanim dojdzie niepodważalnych wniosków względem niektórych surowców stosowanych w tym przemyśle, musi upłynąć jeszcze dużo czasu.

Powyższe odpowiedzi są moim spojrzeniem w rozwój kosmetologii oraz prywatną oceną słuszności obaw związanych ze stosowaniem kontrowersyjnych substancji- nikogo nie zmuszam ani nikomu nie narzucam podobnego toku myślenia- w końcu każdy z nas ma swój rozum a także jedną skórę: i to, jak będzie ją pielęgnował, to tylko i wyłącznie jego sprawa.

Chociaż rozmowa z osobami o innym podejściu do pielęgnacji może wydawać się trudna i frustrująca, to warto ją prowadzić. Dzięki niej zaczynamy głębiej drążyć temat i same uczymy się nowych zagadnień. A jeśli chcemy kogoś przekonać do słuszności swoich racji, nic tak nam w tym nie pomoże, jak mocne argumenty i dokładne poznanie tematu! Dlatego warto rozmawiać, warto doczytywać, warto zadawać pytania!

Mam jednak nadzieję, że powyższe argumenty trafnie przedstawiły poruszane kwestie- koniecznie dajcie znać, czy zgadzacie się z moim podejściem, czy może z czymś weszłybyście w dyskusję? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam serdecznie!
 

42 komentarze:

  1. Bardzo dobry wpis pełen argumentów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny materiał, przyjemnie się czytało:) Moje wysokoporowate (chociaż nie jestem pewna czy nie średnio) włosy najlepiej wyglądają, kiedy do olejowania używam właśnie oleju kokosowego:) I tak jak wspominasz, robię mieszaninę (zazwyczaj pół na pół). Z tą gliceryną jest ciężka sprawa, bo wiele specjalistów wspomina o tym, że nie powinna zapychać a u mnie każdy krem z tym składnikiem powoduje swędzenie i wysyp małych krostek;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam problem z tym artykułem. Z jednej strony zgadzam się z większością argumentów, z drugiej zaś jest sporo niespójności. Np. Kwestia przenikania substancji do krwioobiegu. Skoro parafina może zawierać składniki potencjalnie niebezpieczne i należy jej unikać, aby nie dostały się do krwioobiegu, dlaczego ten sam mechanizm w przypadku oleju sojowego jest negowany? Składniki z kosmetyków naturalnych nie mogą przenikać do krwioobiegu? :) Rozumiem argument z mniejszą zawartością substancji szkodliwych dla osób z Hashimoto po przetworzeniu, jednak wciąż mam jakiś niesmak względem tej wypowiedzi.
    Nie zrozum mnie źle, uważam, że ten blog jest kopalnią wiedzy i chętnie go czytam, ale jestem wyczulona na wybiórcze przedstawianie faktów, gdyż według mnie robi to z fanów pielęgnacji naturalnej bardziej wyznawców jakiejś ideologii niż racjonalnie myślących konsumentów, którzy wybierają tę pielęgnację ze względu na wymierne korzyści.
    Pozdrawiam i pisz więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie neguję mechanizmu przenikania substancji czynnych z substancji naturalnych- działa to w tę samą stronę co w przypadku parafiny. Napisałam, że odradzam stosowanie parafiny we względu na jej szkodliwość względem środowiska. Poza tym substancje zanieczyszczające gorszej jakości parafinę mają potwierdzone i udowodnione działanie kancerogenne, dlatego do kosmetyków powinna być stosowana najlepszej jakości parafina. Ale czy tak jest? Mam nadzieję, ale pewności- nie.

      Wyraźnie napisałam, że izoflawony ulegają dezaktywacji w 50 stopniach Celsjusza- jeśli więc do produkcji kosmetyku wykorzystywana jest wyższa temperatura, dezaktywacji ulegają WSZYSTKIE izoflawony a nie tylko ich część- dlatego kosmetyki emulsyjne uważam za bezpieczne dla osób z chorobą Hashimoto. Wyraźnie zaznaczyłam także, że odradzam osobom z tą przypadłością zimnotłoczony, nieprzetworzony olej sojowy- właśnie ze względu na obecność izoflawonów, które - jak najbardziej- mogą przenikać do ustroju.

      Oczywiście jeśli osoba chora woli unikać oleju sojowego całkowicie, to oczywiście nie widzę przeciwwskazań :) Spokojnie można znaleźć kosmetyki bez tego oleju.

      Poza tym- jak również zaznaczyłam- powyższe dywagacje to tylko i wyłącznie moja opinia- nie trzeba się z nią zgadzać i nie trzeba ślepo za nią podążać. Każdy z nas ma swój rozum.

      Mój blog nie służy "robieniu z fanów pielęgnacji naturalnej bardziej wyznawców jakiejś ideologii"- gdyby to było moim celem, nie przedstawiałabym Wam tak dokładnie i szczegółowo wszystkich kosmetycznych niuansów. Wystarczyłoby, żebym wszędzie powtarzała "naturalne, bo tak! Bo lepsze!"- ale również nie widzę sensu w takim działaniu.

      Jakie jeszcze "sporo niespójności" dostrzegasz? Chętnie wytłumaczę =) Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jestem inną osobą, ale też nie widzę spójności, bo jest taki fragment "Jednak przypominam, że z definicji kosmetyk to preparat, który ma mieć kontakt jedynie ze skórą lub błonami śluzowymi- nie może przenikać do krwioobiegu i tym samym oddziaływać na cały organizm! Gdyby izoflawony oleju sojowego mogły przenikać do krwioobiegu, z pewnością taki kosmetyk nie zostałby dopuszczony do obrotu."

      Usuń
    3. Potraktuj moją wypowiedź jako dywagacje a wnioski wyciągnij sama =) Nie narzucam nikomu swojego punktu widzenia i szczerze piszę, jak to z kosmetykami jest. Każdy kij ma dwa końce i dlatego każdy może mieć inne zdanie w tej kwestii =)

      Usuń
  4. Świetny wpis. W moim przypadku bardzo ciężko rozmawiać z przyjaciółkami o naturalnej pielęgnacji. Jest to jednak temat o którym samemu trzeba sporo przeczytać i poświęcić ogrom czasu żeby zdobytą wiedze ułożyć i drugie tyle żeby okazała się ona dla nas pożyteczna. Kiedy zaczynam mówić np. o włosingu i o tym że stosuje np. wcierki, w odpowiedzi słyszę podśmiechujki, że co to ja jeszcze nie wymyśle. Ale mimo to staram się zaciekawić ich tym tematem do niczego nie zmuszając. Jak pięknie napisałaś każdy ma prawo do tego by stosować taką pielęgnacje na jaką ma ochote.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj uwierz mi, że i ja bardzo często spotykam się z takimi "podśmiechujkami" :D Trzymam mocno kciuki, żebyś zaraziła przyjaciółki naturalną pielęgnacją! Mam nadzieję, że wszystkie na tym zyskacie :D

      Usuń
    2. Mnie też nie raz spotkały. Nie przekonuję nikogo na siłę, opowiadam tylko zainteresowanym, ale poboczne osoby czasami patrzą na tę kwestię mało przychylnie :(

      Usuń
  5. Nie taki diabeł straszny, czasem dobrze przebadana i stosowana od lat „chemia” kosmetyczna może przysłużyć się skórze, a produkt naturalny zaszkodzić. Nie pozostaje nam nic innego poza uważną obserwacją ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście zgadzam się, że trzeba obserwować reakcje swojej skóry oraz czytać najnowsze doniesienia z branży o szkodliwości substancji kosmetycznych :)

      Produkt naturalny może zaszkodzić co najwyżej w kwestii kosmetycznej- nieodpowiednio dopasowany stwarza ryzyko wysypu niedoskonałości czy też przeciwnie, wysuszyć skórę. Jednak poza nieszczęsnym olejem sojowym, nad którym powyżej się rozpisywałam, kosmetyki naturalne nie mają substancji mogących działać kancerogennie, teratogennie, mutagennie...

      A taką właśnie "bezpieczną, dobrze przebadaną i od lat stosowaną chemią" był wspomniany w artykule formaldehyd ;)

      Usuń
  6. Uwielbiam takie wartościowe wpisy, można coś sobie w głowie uporządkować:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, bardzo ciekawy wpis :) zastanawia mnie jedna rzecz, w części teoretycznej w procesie dopuszczenia kosmetyku sprawdza się INCI, jednak czy później sprawdza się czy ten skład rzeczywiście pokrywa się z tym, co się znajduje w kosmetyku, czyli czy ten kosmetyk jest badany pod względem swojego składu? Czy może jest to niemożliwe, by INCI był przekłamany i nie trzeba tego sprawdzać? Jestem zielona w temacie, stąd moje pytanie :) Agata

    OdpowiedzUsuń
  8. cześć :D
    czy możesz napisać co sądzisz o składach tych toników?

    1.Natural secrets tonik oczyszczający zielona herbata i szałwia
    Camellia Sinesis (Green Tea) Leaf Water, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water, Aqua, Salvia Officinalis Extract, D-pantenol, Rosmarinus Officinalis Oil, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Salicylic acid

    2. Orientana tonik róża japońska i pandan
    Aqua, Aloe Barbadensis leaf juice, Rosa Damascena Extract, Pandnus Tectorius Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Nie jestem przekonana do kwasów stosowanych w preparatach do codziennej pielęgnacji:
      http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2016/11/381-kompendium-wiedzy-o-zuszczaniu.html

      2. Ładny skład =)

      Usuń
  9. Czy w kosmetykach są jakieś substancje, które nie są podane w INCI? Chodzi o to, czy INCI gwarantuje 100% skład? Na jednej z grup pojawił się taki problem, jedna z uczestniczek mówiła, że INCI nie mówi całej prawdy, że są jakieś substancje, które są w kosmetyku, a nie są podane w składzie INCI, ponoć regulować ma to ustawa. Już nawet ściągnelam chyba te ustawę, ale nie wvlebialam się w temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest to możliwe, jednak jeśli zostałoby udowodnione, że skład INCI nie zgadza się z prawdziwym składem produktu, producenta czekałyby duże kary pieniężne. Nie opłaca się ryzykować ;)

      Usuń
  10. Fajny artykuł, bardzo potrzebny. Dla mnie kosmetyki naturalne to ratunek, bardzo mi pomogły w dbaniu o moją problematyczną skórę. Kosmetyki konwencjonalne nawet te z wyższej półki czy apteczne nawet jeśli pomagały to na krótko. A przy stosowaniu naturalnych kosmetyków jest tak, że im dłużej stosuję tym lepsze są efekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! :D Trzymam kciuki za dalsze efekty!

      Usuń
  11. Świetny i bardzo profesjonalny post ! Gratuluję Agnieszko !!! :)

    mam też do Ciebie krótkie pytanie : ok.miesiąca temu zrezygnowałam z pieniących się produktów ( ale naturalnych i bez slsów itp.) do oczyszczania twarzy i przeszłam na emulsje myjące ( nie stosuje makijażu ) , cera nie jest już tak wysuszona jak po piankach, nie jest podrażniona i zaczerwieniona ale zauważyłam, że mam więcej zaskórników otwartych na brodzie, niektóre są też zamknięte, ale akurat zamknięte zaskórniki towarzyszyły mi także przy myciu twarzy pianką eco lab, możliwe , że z przesuszenia. W związku z tym chciałabym zapytać , czy to jest normalne na początku takiej zmiany ? i jak najlepiej zapobiegać takim zmianom do czasu,aż skóra się przyzwyczai ? Dodam, że mam dość wrażliwą i alergiczną cerę a peelingi mocno ziarniste mi szkodzą, z kolei na enzymy jestem uczulona. Pozdrawiam i życzę Ci Agnieszko Radosnych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj myć twarz jeszcze jakiś czas tą emulsją z tym, że postaraj się masować nią twarz dłużej i dokładniej niż teraz :)

      1. Jeśli niedoskonałości ustąpią - twarz nie była dobrze oczyszczana,
      2. Jeśli pozostaną - zmień kosmetyk.

      Pamiętaj także o wycieraniu twarzy w jednorazowe chusteczki lub ręczniki papierowe oraz myj pędzle do makijażu po każdym umyciu! :)

      Usuń
  12. Bardzo ciekawie napisany artykuł:) Cieszę się, że poruszyłaś problem przedstawiania kosmetyków naturalnych jako czegoś przeciwstawnego do konwencjonalnej pielęgnacji i zdobyczy nauki. Obserwuję, że taka opinia jest dosyć powszechna i obejmuje nie tylko kosmetyki, ale także np. naturalne sposoby leczenia takie jak zioła. Tymczasem wcale nie jest to prawda. Kilkukrotnie już spotkałam się, że lekarz, do którego przyszłam z przeziębieniem rekomendował mi naturalne sposoby leczenia (imbir, czosnek, cebula itp) zamiast natychmiastowego uciekania się do leków syntetycznych. Leki naturalne i syntetyczne mogą stanowić dla siebie uzupełnienie, przeprowadza się badania nad skutecznością i jednych i drugich. Zioła kupuje się w aptekach, nie jest to coś, co stanowi jakieś rzekome zaprzeczenie współczesnej medycyny Tak samo jest z kosmetykami. Naturalne substancje, takie jak np. oleje roślinne również są poddawane badaniom naukowym, z których wnioski można znaleźć w internecie.
    Natomiast zdaniem, z którym trochę bym polemizowała, jest to, że substancji szkodliwych jest tak naprawdę tylko kilka. Prawdę mówiąc odkąd zaczęłam interesować się składem kosmetyków, lista substancji, których unikam stale się wydłuża. Istnieje grupa substancji, która jest "słynna" i dosyć powszechnie unikana przez osoby używające kosmetyków naturalnych, takie jak wspomniana parafina, PEGi, silikony czy parabeny. Często jednak poznaję coraz nowsze substancje, którym przypisuje się szkodliwe działanie, a o których wcześniej nie słyszałam. Takie składniki można znaleźć często nawet w kosmetykach rosyjskich zwanych naturalnymi, ale które jednak nie posiadają certyfikatów (i staje się dla mnie coraz bardziej jasne dlaczego). Gdy kupuję nowy kosmetyk i widzę w składzie substancję, której nie znam, staram się w miarę możliwości sprawdzić co to jest. I tak marka Eco Laboratorie ma kosmetyki o rewelacyjnym składzie jak pianki do twarzy czy szampony, ale gdy przychodzi do masek do włosów sprawa staje się bardziej złożona. Na przykład ostatnio miałam zamiar kupić sobie maskę do włosów z tej firmy. Na liście znalazłam Behenamidopropyl dimethylamine. Po wyszukaniu tego składnika znalazłam informację, że może on podrażniać oczy, a nawet je uszkadzać: https://pubchem.ncbi.nlm.nih.gov/compound/108912#section=Top https://www.truthinaging.com/ingredients/dimethylamine . Nie chcę używać kosmetyku do włosów który mógłby uszkadzać mi oczy, nawet potencjalnie. W końcu oczy są cenniejsze niż włosy. Marka Eco Laboratorie bardzo mnie tutaj rozczarowała. Drugi raz rozczarowałam się gdy kupiłam rosyjski "naturalny" krem do rąk, którego skład na pierwszy rzut oka wydał mi się bardzo fajny. Błyskawicznie się wchłaniał, był więc idealny do użycia przed wyjściem z domu. Agnieszko, jakiś czas temu widziałam jednak jak pisałaś na forum, że z sodium poliacrylate, może wydzielać się rakotwórczy akrylamid. W INCI kremu on jest, więc jednak skład nie jest taki fajny, jak mi się początkowo wydawało. Czasem bycie świadomym konsumentem bywa sporym wyzwaniem ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziołolecznictwo, pielęgnacja, dietetyka, medycyna- to wszystko powinno iść ze sobą w parze a niestety zazwyczaj jedna dziedzina próbuje udowodnić nieudolność drugiej. Jednak aktualnie coraz częściej mówi się o tym jak ważne jest holistyczne podejście do pacjenta i poszukiwanie przyczyn problemu a nie samo leczenie objawów- mam nadzieję, że kiedyś takie podejście zacznie być normą :)

      A w kwestii szkodliwości substancji- no, może tych szkodliwych nie ma aż tak tylko "troszkę" jednak w porównaniu do ilości substancji aktywnych obecnych na rynku czy surowców, które można stosować w kosmetykach naturalnych- jest ich mniej :) Chcę także zachęcać do czytania składów INCI osoby początkujące a jak z góry napiszę, jakie czytanie składów jest trudne, to nikt nie będzie chciał nawet spróbować zacząć :D

      Usuń
  13. Aga - świetny wpis :) Ja minimalizuję pielęgnację i staram się dobrać jednak kosmetyki bardziej naturalne z nadzieją, że tym razem posłużą mojej cerze.
    P.S. Jakiś czas temu w komentarzu wskazałaś, że mogę do Ciebie napisać z prośbą o pomoc w ocenie pielęgnacji. Napisałam przeszło miesiąc temu i chciałam wiedzieć czy ta wiadomość do Ciebie dotarła? Jeśli nie masz czasu odpisać, zrozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój meil dotarł ale mam spore zaległości z odpisywaniem- przedświąteczny okres nie przysłużył się temu :P Obiecuję, że niebawem znajdę czas i rozwieję Twoje wątpliwości!

      Cieszę się, że mimo początkowych trudności z naturalnymi kosmetykami starasz się dobrać preparaty o jak najlepszym składzie! Mam nadzieję, że w końcu trafisz na takie, które będą Ci odpowiadać- w końcu oferta kosmetyków naturalnych jest bardzo szeroka :) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Super, dziękuję za info :*
      Teraz po prostu szukam dość ubogich składów - zauważyłam, że w moim przypadku co za dużo to niezdrowo ;) Mam nadzieję, że w końcu uda mi się odkryć zestaw, który będzie cacy :)

      Usuń
    3. W razie czego odpisałam Ci już na meila ;)

      Usuń
  14. Hej. Jaki matujacy krem do twarzy polecasz pod mineraly? Lub moze cokolwiek innego, co pozwoli mi ujarzmic blysk cery pod mineralnym makijazem. Aktualnie uzywam krem z olejem z fitocosmetic - cudny, genialna baza pod makijaz, ale po okolo 3-4 godzinach moja strefa T blyszczy sie jakbym uzyla kilograma rozswietlacza. Pomocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim zwróć uwagę na aspekty poruszone w tym poście:

      http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2017/02/413-skora-tusta-i-mieszana-jak.html

      Do tego mogłabym polecić kremy Vianek (na dzień z serii normalizującej lub przeciwzmarszczkowej dla cery tłustej), Sylveco (lekki krem nagietkowy), kivvi (balansujący), Eco Laboratorie (matujący z irysem)=)

      Usuń
  15. Hej! A co myślisz o kosmetykach OnlyBio? Firma reklamuje się jako bio, naturalne składniki zero SLS, parabenów, silikonów natomiast z tego co widzę w składzie jest conajmniej kilka substancji powierzchniowo czynnych, w tym również sodium coco-sulfate. Do tego każdy kosmetyk ma praktycznie ten sam skład. Proszę, napisz co myślisz :) tutaj link do ich płynu do kapieli https://onlybioonlyeco.com/hipoalergiczny-plyn-do-kapieli-500-ml-onlybio,3,71,20

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie same spostrzeżenia jak Ty- składy na jedno kopyto, chociaż to tylko analiza na podstawie INCI, być może różnią się stężeniami . Osobiście nie testowałam ich ze względu na SCS i sól- długotrwale stosowane wysuszają moją skórę.

      Usuń
  16. Cześc Agnieszko :D oczywiście pod choinkę od Mikołaja otrzymałam gigantyczny zestaw kosmetyków do ciała i włosów od Vianka a sama swoim bliskim także sprezentowałam wszystko co naturalne :D
    prócz chwalenia się mam też do Ciebie oczywiście pytania :) Agnieszko intryguje mnie węgiel aktywny i myślę sobie o maseczkach, ewentualnie o dodawaniu węgla do glinki i mycie tym twarzy, co sądzisz o takim połączeniu ? ewentualnie o maseczkach i w ogóle węglu ? Dodam , że mam dość delikatną, wrażliwą cerę ale ostatnia pielęgnacja ( naturalna ale nie odpowiednia ) przyczyniła się do pogorszenia mojej cery pod względem zaskórników i kilku grudek :( chciałabym się ich pozbyć lecz peelingi nie sprawdzają się u mnie. Poradzisz jak wdrożyć do swojej pielęgnacji węgiel ? pozdrawiam świątecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej węgiel aktywny możesz dodawać do glinki jak i stosować w połączeniu z maseczką ;)

      Trzymam kciuki żeby kosmetyki się spisywały! :D

      Usuń
  17. Super wpis, DZIĘKUJE Ci bardzo! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzę że zdjęciu masz książkę "skóra" Barbary Kwiatkowskiej czy ją polecasz, pytam bo ją zakupiłam i aktualnie czytam i bardzo mi się podoba .... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo profesjonalnie napisane, a do tego tak obszernie i mądrze. Tyle mówi się teraz o kosmetykach naturalnych, a także o ich składnikach. Wiele także o tych potencjalnie złych. Dla mnie osobiście pomocny był fragment o zapychaniu. Długo szukałam kosmetyków idelnych, takich żeby nie mieć więcej niespodzianek. Mimo wszystko pozostał mi problem przed miesiączką. Wysyp doskonały wszelkich paskudztw i czegoś co obiera się, czerwieni dookoła,a w środku widać jakby miało głęboki nieusuwalny czpień. Ropieje i obiera się, tworzy się strupek i jak już kilka razy zejdzie i złapie ten trzpień, to dopiero wtedy się goi. Nie mam pojęcia co to? Nie wiem też, jak zmieniać kosmetyki, kiedy już coś się kończy i ma się ochotę na coś nowego? Jak długo czekać na reakcję skóry?

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ciekawy blog, wiele interesujących informacji. Dołączam pytanie: czy pisałaś może już wcześniej bądź wiesz coś na temat peptydów w kosmetykach? Mogę prosić o odpowiedź? Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń