wtorek, 30 sierpnia 2016

[364.] Przepis na płyn micelarny własnej roboty


Pamiętacie wpis o tym, że płyny micelarne to kosmetyki tylko do demakijażu (KLIK)? Jednak są niesamowicie istotne w codziennej pielęgnacji. Jeśli nosicie na co dzień makijaż, oczyszczanie skóry musi być dwuetapowe (KLIK)!

Gdy spojrzymy pod tym kątem na płyny micelarne można stwierdzić, że szkoda przepłacać za kosmetyk służący tylko do zmywania makijażu. Dlatego też wiele osób sięga po oleje, które również skutecznie rozpuszczają kosmetyki kolorowe, ale zostawiają tłustą powłokę na twarzy. Często gdy dostaną się do oczu, powodują chwilowe zamglenie. 

Dlatego jeśli nie uśmiecha się Wam wydawanie majątku na płyn micelarny ani walka z olejami, opiszę Wam, jak samemu zrobić płyn do demakijażu! 


Co będzie nam potrzebne:
- korzeń mydlnicy,
- olej,
- woda.

Zaczynamy od korzenia mydlnicy- 2 łyżki zalewamy 0,5 litra zimnej wody i podgrzewamy aż do zagotowania. Odczekać do ostygnięcia naparu i dopiero wtedy odcedzić zmielony korzeń. Dodać pół szklanki oleju, zmieszać blenderem i gotowe!

Jaki olej użyć?
Odradzam oleje "schnące" o lekkich konsystencjach- nie zmywają dobrze kosmetyków. W tej grupie znajdują się np. olej ze słodkich migdałów, słonecznikowy, makadamia, z pestek arbuza.

Najlepiej spisują się oleje "półschnące", ponieważ dobrze zmywają makijaż i nie pozostawiają tłustej warstwy, np. pestki winogron, pestki moreli, nasiona pietruszki, sezamowy, z ostropestu.

Oleje "schnące" najlepiej zmywają makijaż, jednak lubią pozostawić lekki film na skórze, dlatego zalecam je dla osób o cerze suchej. Wśród tych olejów znajdują się m. in.: lniany, wiesiołek, oliwa z oliwek.


Płyn stosujemy nie tylko do zmycia podkładu czy kremu BB ale również do demakijażu okolic oka- zmywa nawet wodoodporny eyeliner oraz tusz do rzęs! Może nie jest aż tak szybki w działaniu jak micele Sylveco, jednak jest tak samo łagodny dla skóry i oczu. Wystarczy potrzymać płatek kosmetyczny nasączony płynem przy oku odrobinę dłużej. Właściwości myjące tego płynu wynikają z saponin zawartych w mydlnicy oraz oleju, który rozpuści nawet wodoodporne formuły kosmetyków.

Jedynym minusem tego płynu jest jego zapach- powiem szczerze: śmierdzi! Jeśli będzie Wam ciężko przemóc się do tego specyficznego aromatu, wybierzcie olej rafinowany zamiast zimnotłoczonego. Jeśli zależy Wam bardziej na właściwościach pielęgnacyjnych: zimnotłoczony i wstrzymajcie oddech =)

Po zastosowaniu skóra jest oczyszczona, odświeżona i gotowa na dalsze zabiegi oczyszczające. Płyn nie pozostawia klejącej czy tłustej warstwy na skórze.


A Wy czym zmywacie makijaż? Spróbujecie wykonać ten micel? Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii!

Pozdrawiam,

sobota, 27 sierpnia 2016

[363.] 5 hitów do pielęgnacji cery!

Do tej pory gdy trafiałam na godny polecenia kosmetyk, opisywałam go w osobnej recenzji. Jednak rozpisywanie się nad pierdołami w stylu wyższość opakowania kwadratowego od prostokątnego nigdy nie było moją mocną stroną. Najważniejszy jest dla mnie skład i działanie! Dodatkowo w mojej łazience ostatnio przybyło kosmetyków wartych opisania a blog aż prosi się, żeby poruszyć na nim tematy bardziej opisujące pielęgnację niż same recenzje. Dlatego w dzisiejszym poście chciałabym przedstawić Wam na raz kilka ciekawych kosmetyków do pielęgnacji twarzy- trzy kremy i dwa serum. Każde z nich spisuje się fenomenalnie, ma wzorowy skład INCI a są mało znane- to błąd! Niech świat usłyszy o tych "Pięciu Wspaniałych"!


Pierwszym kremem, o którym chcę Wam powiedzieć to "Orange Energy" Make Me BIO- ma średnio-treściwą konsystencję, która wchłania się całkowicie oraz skutecznie nawilża. Zdarzało mi się zabierać go na kilkudniowe wyjazdy, stosować zarówno na dzień jak i na noc. Mimo tego, że preferuję na noc stosować oleje zamiast kremu, ten kosmetyk fantastycznie nawilżał skórę, nic jej nie brakowało! Dodatkowo ładnie pomagał goić się wypryskom, w tym drobnej kaszce, która pojawiała się podczas upalnych dni. Gdy tylko obserwowałam niepokojące pojawianie się niechcianych "gości" na twarzy, wystarczyło użyć tego kremu- hamował dalszy rozwój zmian trądzikowych i pomagał szybko zagoić powstałe zmiany. Krem pięknie pachnie, jest również bardzo wydajny. Jestem pewna, że zakupię jeszcze nie jedno opakowanie!

INCI: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Butyrospermum Parkii Butter, Cetyl Alcohol, Glyceryl Monostearate, Citrus Reticulata Peel Oil, Tocopherol, Glycerin, Matricaria Chamomilla Extract, Citrus Aurantium Amara Flower Oil, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Limonene, Linalool

W składzie znajdziemy substancje pielęgnujące: oleje- ze słodkich migdałów, jojoba, z mandarynki i pomarańczy oraz masło shea, które wspierają płaszcz lipidowy skóry oraz zmniejszają wypryski. Olej ze słodkich migdałów uelastycznia i zmiękcza cerą a olej jojoba dostarcza jej wielu substancji odżywczych oraz witamin. Wartościowymi substancjami są również: wiążąca wodę w naskórku gliceryna oraz łagodzący rumianek. Wszystkie konserwanty zastosowane w kosmetyku są bezpieczne, zostały dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych.


Drugim kremem, o którym warto wspomnieć to matujący krem do twarzy z irysem SPF 15 firmy Eco Laboratories. Uwielbiam szampon do włosów tej marki i żałuję, że tak późno sięgnęłam po inny kosmetyk tej firmy! Krem ten ma bardzo przyjemną, lekką konsystencję, odrobinę żelową. Wchłania się całkowicie i nie pozostawia żadnej powłoki, także jeśli Wasza cera ma tendencje do zapychania, będziecie zadowolone. Dodatkowo posiada filtr UV o wartości SPF 15, dlatego z chęcią nakładam go w słoneczne dni.

INCI: Aqua, Organic Iris Extract, Dicaprylyl Carbonate, Shea Butter Ethyl Esters, Organic Salvia Extract, Organic Prunus Amagdalus Oil, Glycerin, Lonicera Japonica Extract, Titanium dioxide, Cananga Essential Oil, Hydroxyethyl Acrylate (and) Sodium Acryloyl Dimethyl Taurate Copolymer, Polymethyl Methacrylate, Methylmethacrylate Crosspolymer, Parfume, Sorbic Acid, Benzyl Alcohol

Wysoko w składzie znajdziemy substancje pielęgnujące, już na drugim miejscu ekstrakt z irysa a niedaleko po nim szałwię, które wykazują działanie zmniejszające przetłuszczanie się skóry, przeciwtrądzikowe. W składzie znajdziemy również nawilżające masło shea i uelastyczniający olej ze słodkich migdałów. Wiciokrzew japoński wykazuje działanie oksydacyjne a dwutlenek tytanu promieniochronne, dlatego kosmetyk ten skutecznie opóźnia procesy starzenia się skóry. Konserwanty zastosowane w kosmetyku są bezpieczne i dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Nawiązując do tematu filtrów UV- czy kupując krem z filtrem zwracacie uwagę na właściwości pielęgnacyjne takiego kosmetyku? Zauważyłam, że większość kosmetyków promienioochronnych dostępnych w aptekach czy drogeriach, nie posiada (lub posiada w minimalnej ilości) substancje nawilżające. To duży błąd, ponieważ podczas słonecznej pogody skóra jest wyjątkowo narażona na odwodnienie! Dlatego kupując kosmetyk z filtrem wybierajmy takie, które oprócz skutecznej ochrony przed UV, będą nawilżać skórę. Jeśli nie jesteśmy w stanie znaleźć takiego kremu- warto wzbogacić pielęgnację o serum.


Ulubieńcem w kwestii kremów z wysokim filtrem UV o dobrym składzie jest krem Kafe Krasoty (inaczej Le Cafe de Beaute) SPF 50. W składzie posiada wszystko, co powinien zawierać kosmetyk promieniochronny: filtry zapewniające skuteczną ochronę, dużo olejów i humektantów (substancji nawilżających). Kosmetyk nie pozostawia białej powłoki, rozsmarowuje się bez problemu. Nałożony cienką warstwą wchłania się całkowicie, jednak mi zależało na skutecznej ochronie przed UV, dlatego nie żałowałam i nakładałam go całkiem sporą ilość- wtedy pozostawiał film na skórze, na szczęście film ten dobrze współgrał z podkładem mineralnym Annabelle Minerals, który później nakładałam. Gdy przesadzałam z ilością tego kremu, zdarzały się drobne wypryski w postaci kaszki o kolorze skóry. Nie pojawiły się żadne grudki podskórne czy zaognione zmiany, co przy kremach z filtrem UV jest częstą niedogodnością. 

INCI: Aqua, Titanum Dioxide (Nano) and Alumina and Stearic Acid, Cocos Nutrifera Butter, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Monostearate, Caprylic/capric triglycerides, Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Glicerin, Theobroma Cacao Butter, Rubus Idaeus Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, D-panthenol, Allantoin, Xantan Gum, Parfum, Citric Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol

Na samym początku składu mamy filtry fizyczne: dwutlenek tytanu i krzem. W tym kosmetyku znajdują się również filtry chemiczne: Octocrylene oraz Butyl Methoxydibenzoylmethane, które niestety cieszą się złą sławą (poszukiwanie kremu z filtrem UV o naturalnym składzie to wybieranie mniejszego zła- na chwilę obecną nie znalazłam lepszego kremu z filtrem SPF 50). W kremie znajduje się również wiele substancji pielęgnujących: triglicerydy oraz masło shea i kokosowe, które będą wzmacniać barierę lipidową skóry, odżywczy olej jojoba czy olej z pestek malin, który jest naturalnym filtrem UV o faktorze 30-50. W składzie znajdziemy również nawilżającą glicerynę oraz substancje łagodzące podrażnienia: pantenol i alantoinę. Zastosowane konserwanty są bezpieczne i dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych.

W przypadku kremu Kafe Krasoty warto wspomnieć, że dostępny na internecie na wielu stronach skład INCI jest przekłamany! Zaczynając od Lawendowej Szafy, która była pierwszym dystrybutorem tych kosmetyków (KLIK), po inne strony.

 
Kolejnymi kosmetykami, o których będę Wam opowiadać, to serum. Sera występują w przeróżnych konsystencjach: od bardzo lekkich, wodnistych przez przypominające krem, napakowane silikonami aż po oleiste. Stosując te kosmetyki musimy obserwować cerę i same ocenić, kiedy kosmetyk spisuje się najlepiej:
- nakładany pod krem, maseczkę czy samodzielnie,
- codziennie, czy tylko kilka razy w tygodniu,
- tylko wieczorem, czy również o poranku. 

W jakim wieku powinno się zacząć stosować serum? Im wcześniej tym lepiej: większość tego typu  kosmetyków ma działanie przeciwzmarszczkowe a jak tłumaczyłam Wam w TYM poście: w przypadku zmarszczek możemy tylko zapobiegać problemowi, próba wygładzenia już powstałych niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Wiele serum wykazuje inne działanie niż przeciwzmarszczkowe, np. nawilżające, regenerujące czy odżywcze.


Jeśli Wasz krem z filtrem nie ma substancji nawilżających, polecam Wam serum "Zatrzymanie Młodości" dla osób poniżej 35 lat Babuszki Agafii. To serum ma bardzo lekką, wodnistą konsystencję, dlatego mogę je polecić z czystym sumieniem nawet dla osób o skłonności do zapychania cery. Mimo tak lekkiej konsystencji, skutecznie nawilża cerę na cały dzień. Z powodzeniem stosowałam to serum zarówno na dzień jak i na noc, pod krem pielęgnujący, krem z filtrem UV, krem BB czy olej. Zdarzało mi się niejednokrotnie nałożyć to serum i zapomnieć o kremie na dzień, ponieważ skóra była odpowiednio nawilżona i nie domagała się dołożenia dodatkowych kosmetyków. Serum widocznie nawilża skórę i odżywia- czuć lepsze nawilżenie nawet na drugi dzień po zastosowaniu. Kosmetyk ten nie stosowałam codziennie, lecz kilka razy w tygodniu, przeważnie pod krem na dzień.

INCI: Aqua with infusions of: Rosa Daurica Pallas Extract, Rhaponticum Carthamoides Extract, Helleborus Extract, Artemisia Arctica Extract, Organic Juniperus Communis Extract, Organic Salvia Officinalis Extract, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Helianthus Annuus Seed Oil, Hippophae Rhamnoides Altaica Seed Oil, Althaea Rosea Oil, Rubus Chamaemorus Seed Oil, Centaurium Umbellatum Oil, Iris Pallida Root Oil, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Organic Parfum

Same zobaczcie, ile składników odżywczych! Znajdziemy wśród nich hibiskus, olej rokitnikowy, słonecznikowy, kwas hialuronowy oraz mniej znane substancje jak olej z nasion maliny moroszki, ekstrakt z białej, dzikiej róży, arktycznego piołunu, ciemiernika bajkalskiego, szczodraka krokoszowego. Składniki te mają silne działanie antyoksydacyjne, będą opóźniały procesy starzenia się skóry. To serum kosztuje ok. 15 zł- jak tu się nie skusić? Konserwanty oczywiście bezpieczne, dopuszczone do stosowania w naturalnych kosmetykach.


Całkowicie odmienną konsystencją charakteryzuje się nowość Biolaven- serum przeciwzmarszczkowe. Ma oleistą konsystencję, dlatego stosuję go przeważnie na noc. Gdy stosuję to serum samodzielnie, zamiast kremu, zostawia na twarzy film. Osobiście preferuję takie konsystencje na noc. Jeśli jednak obawiacie się, że kosmetyk mógłby spowodować zapchanie porów, wystarczy, że na serum nałożycie krem- umożliwi on zemulgowanie serum i ułatwienie wchłonięcia w skórę.

INCI: Glycine Soja Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Squalane, Tocopheryl Acetate, Lavandula Angustifolia Oil, Linalool, Limonene, Geraniol, Citronellol

Z substancji aktywnych znajdziemy olej z pestek winogron o działaniu antyoksydacyjnym: opóźnia procesy starzenia się skóry dzięki zawartości polifenoli (w tym słynnego resweratrolu, którym szczyci się np. luksusowa marka francuskich kosmetyków Caudalie, czy który odpowiada za dobroczynne właściwości popijania czerwonego wina w umiarkowanych ilościach!), olej arganowy o działaniu odżywczym i przeciwzmarszczkowym, czy skwalan, który uszczelnia barierę ochronną naszej skóry. Bardzo ważnym dodatkiem jest olejek lawendowy: działa przeciwtrądzikowo oraz regulująco na pracę gruczołów łojowych, dlatego mogą go stosować osoby nawet o cerach problematycznych, ale również relaksuje skórę i mięśnie, co wpływa na zmniejszenie pogłębiania zmarszczek mimiczych. Konserwantem jest tylko witamina E, która jednocześnie również wykazuje działanie zapobiegające przedwczesnemu starzeniu się skóry.


Te 5 kosmetyków to takie, po które aktualnie najchętniej sięgam. Zapewniają kompleksową pielęgnację skóry i opóźniają procesy starzenia. Warto spędzić codziennie te parę minut więcej, by zadbać o skórę. A jako, że skóra jest największym organem naszego ciała, odwdzięczy się nam zdrowiem. Warto pamiętać, że skóra odwodniona, sucha, to taka, na której najszybciej rozwijają się problemy dermatologiczne. Dbajmy więc o nią =)

Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

[362.] Higiena intymna- najważniejsze informacje, na co zwracać uwagę przy zakupie żelu?

Higiena intymna to delikatny temat i mimo, że w początkowych wpisach z serii "Projekt Denko" opisywałam Wam kilka żeli, odpuściłam tę tematykę. Jak się okazało- niesłusznie- ponieważ dostałam od Was sygnał, że ten temat Was interesuje. Długo zbierałam się do tego wpisu, jednak najwyższa pora opowiedzieć "co i jak" w temacie higieny intymnej!

Ze względu na różnice w anatomii kobiet i mężczyzn warto zaznaczyć, że żele do higieny intymnej to kosmetyki dedykowane głównie Paniom. Pochwa jest narządem, który:
1. Wchłania wszystkie substancje z kosmetyków do organizmu: dlatego w żele do higieny intymnej powinny mieć wzorowe składy: bez substancji potencjalnie kancerogennych czy drażniących,
2. Jest miejscem, gdzie bardzo łatwo o rozwój drobnoustrojów: z tego względu wydzielina pochwy jest bogata w kwas mlekowy, który gwarantuje bardzo niskie pH okolic intymnych i środowisko, w którym patogeny nie mogą się rozwijać- z tego względu żele do higieny intymnej muszą posiadać bardzo niskie pH, niższe niż pH kosmetyków do pielęgnacji ciała.

Niedawno na Onecie przeczytałam artykuł o szkodliwości żeli do higieny intymnej (artykuł przeczytacie tutaj: KLIK). W artykule możemy przeczytać, że kosmetyk ten zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór. Dlatego w przypadku żeli do higieny intymnej jestem wierna marce Sylveco- jeszcze nie znalazłam marki, która miałaby porównywalne lub bezpieczniejsze kosmetyki do pielęgnacji okolicy intymnej. Zresztą, same zerknijcie na składy INCI:

Łagodny żel do higieny intymnej, Sylveco:


INCI: (na niebiesko zaznaczone substancje myjące, na zielono- substancje pielęgnujące, na fioletowo- konserwanty):
Aqua, 
Lauryl Glucoside- łagodny środek myjący,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku,
Lactic Acid- kwas mlekowy, nawilża oraz zapewnia odpowiednie niskie pH, które zapobiega rozwojowi drobnoustrojów chorobotwórczych,
Cocamidopropyl Betaine- łagodny środek myjący,
Quercus Robur Bark Extract- kora dębu, wykazuje działanie ściągające przez co daje uczucie odświeżenia na długo,
Plantago Lanceolata Leaf Extract- babka lancetowata, wykazuje działanie ściągające przez co daje uczucie odświeżenia na długo,
Panthenol- substancja łagodząca podrażnienia,
Coco-Glucoside- łagodny środek myjący,
Glyceryl Oleate- emulgator,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Salvia Sclarea Oil- szałwia muszkatołowa, działanie antyseptyczne.

Cena: ok. 16 zł
Pojemność: 150 ml

Kojący żel do higieny intymnej, Vianek:

INCI: (na niebiesko zaznaczone substancje myjące, na zielono- substancje pielęgnujące, na fioletowo- konserwanty): 
Aqua,
Lauryl Glucoside- łagodny środek myjący,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku,
Cocamidopropyl Betaine- łagodny środek myjący,
Lactic Acid- kwas mlekowy, nawilża oraz zapewnia odpowiednie niskie pH, które zapobiega rozwojowi drobnoustrojów chorobotwórczych,
Coco-Glucoside- łagodny środek myjący,
Vaccinium Vitis-Idaea Leaf Extract- borówka brusznica, działanie kojące i osłonowe,
Panthenol- substancja łagodząca podrażnienia,
Squalane- zapewnia odpowiednie nawilżenie,
Allantoin- substancja łagodząca podrażnienia,
Glyceryl Oleate- emulgator,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Lavandula Angustifolia Oil- olejek lawendowy, działanie łagodzące i kojące,
Parfum. 

Cena: ok. 22 zł
Pojemność: 300 ml

Nawilżający żel do higieny intymnej, Vianek

INCI: (na niebiesko zaznaczone substancje myjące, na zielono- substancje pielęgnujące, na fioletowo- konserwanty): 
Aqua, 
Lauryl Glucoside- łagodny środek myjący,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku,
Cocamidopropyl Betaine- łagodny środek myjący,
Sodium Lactate- mleczan sodu, substancja nawilżająca,
Lactic Acid- kwas mlekowy, nawilża oraz zapewnia odpowiednie niskie pH, które zapobiega rozwojowi drobnoustrojów chorobotwórczych,
Taraxacum Officinale Leaf Extract- mniszek pospolity, działanie nawilżające oraz regenerujące,
Panthenol- substancja łagodząca podrażnienia,
Coco-Glucoside- łagodny środek myjący,
Triticum Vulgare Germ Oil- olej z kiełków pszenicy, działanie nawilżające i osłonowe,
Glyceryl Oleate- emolient,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum.

Cena: ok. 18 zł
Pojemność: 300 ml
 

 Żel do higieny intymnej, Biolaven:


INCI: (na niebiesko zaznaczone substancje myjące, na zielono- substancje pielęgnujące, na fioletowo- konserwanty): 
Lauryl Glucoside- łagodny środek myjący,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku,
Cocamidopropyl Betaine- łagodny środek myjący,
Lactic Acid- kwas mlekowy, nawilża oraz zapewnia odpowiednie niskie pH, które zapobiega rozwojowi drobnoustrojów chorobotwórczych,
Coco-Glucoside- łagodny środek myjący,
Panthenol- substancja łagodząca podrażnienia,
Glyceryl Oleate- emulgator,
Vitis Vinifera Seed Oil- olej z pestek winogron, działanie nawilżające i osłonowe,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Lavandula Angustifolia Oil- olejek lawendowy, działanie łagodzące i kojące,
Parfum.

Cena: ok. 18 zł
Pojemność: 300 ml

Żele do higieny intymnej, od lewej: łagodzący Sylveco, nawilżający Vianek, kojący Vianek, Biolaven

Moja opinia o tych produktach:
Żele Sylveco stosuję naprzemiennie, każdy z nich charakteryzuje się bardzo bezpiecznym składem. Do tego są w przystępnych cenach i bardzo wydajne. Najdłużej w ofercie jest wersja hypoalergiczna, łagodząca, sygnaturowana jako "Sylveco" i ją szczególnie polecam osobom z problemami ginekologicznymi, nawracającymi infekcjami intymnymi (ponieważ posiada pH 3.9 a więc takie, jakie dokładnie mają okolice intymne kobiet), w czasie ciąży czy po porodzie. Ten żel jest niesamowicie skuteczny, jednak zalecam ostrożność przy stosowaniu u Pań po okresie menopauzalnym i dziewczynek: duża zawartość garbników wykazuje działanie ściągające. O ile u kobiet w wieku rozrodczym ze względu na zjawisko lubrykacji, garbniki będą wykazywać działanie odświeżające, o tyle u w/w osób może spowodować uczucie suchości i dyskomfort. 
Pozostałe żele: Biolaven oraz Vianek nie mają ograniczeń wiekowych do stosowania. Żel Biolaven wykazuje najlepsze właściwości myjące, natomiast Vianek występuje w wersji kojącej i nawilżającej, w zależności od naszych preferencji. Osobiście najbardziej przypadła mi do gustu wersja kojąca Vianek, ponieważ bardzo szybko radzi sobie w podrażnieniami. 

A co z higieną intymną mężczyzn?
Jak widzicie: fakt istnienia żeli do higieny intymnej jest ściśle związany z pochwą. Panom wystarczy zwykły żel do mycia ciała, ponieważ ich okolica intymna ma pH takie samo jak skóra w pozostałych częściach ciała. Oczywiście polecam żele bez SLS, PEGów, glikoli czy potencjalnie szkodliwych konserwantów!

Tym bardziej bawi mnie żel Oni.sh, który jest mocno reklamowanym kosmetykiem do higieny intymnej przeznaczonym dla mężczyzn. Koncern farmaceutyczny Aflofarm znów znalazł pustą lukę wśród konsumentów, których będzie przekonywał, że ich produkt jest im potrzebny =). Reklama tego żelu jest... cóż, chyba dla zdesperowanych:


Zerknijmy w skład (na czerwono zaznaczyłam substancje szkodliwe- wysuszające, drażniące, czy potencjalnie kancerogenne):
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Zinc Coceth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Sodium Lactate, Panthenol, Capryl/ Capramidopropyl Betaine, Propylene Glycol/ Polysorbate 80/ Calendula Officinalis Flower Extract/ Aloe Barbadensis Leaf Juice/ Mel Extract/ Opuntia Ficus-Indica Extract/ Pyrus Communis Fruit Extract/ Passiflora Edulis Fruit Extract, Olive Oil Glycereth-8 Esters, Glycerin/ Hamamelis Virginiana Bark/ Leaf Extract/ Quercus Infectoria Gall Extract/ Arginine/ Leucine, PEG-4 Rapeseedamide, Parfum, Benzyl Alcohol/ Methylchloroisothiazolinone/ Methylisothiazolinone

Owszem, w składzie znajduje się również dużo składników aktywnych, jednak te szkodliwe występują w wyższym stężeniu. Kobietom absolutnie odradzam podbieranie tego żelu od partnerów: nie ma w nim kwasu mlekowego, dlatego nie będzie odpowiednio chronił naszych okolic intymnych! 

Więcej informacji na temat tego, dlaczego pH kosmetyków i skóry jest tak ważne znajdziecie tutaj: KLIK 

Pamiętajcie, żeby absolutnie nie myć okolic intymnych mydłem w kostce! Będzie ono mocno zaburzało pH tych partii ciała a w efekcie zwiększa się ryzyko infekcji intymnych! Do poczytania o szkodliwości mydeł: KLIK

Jako ciekawostkę opowiem Wam, że niedawno znalazłam na grupie facebookowej dot. kosmetyków artykuł, gdzie autor odradzał stosowanie jakichkolwiek kosmetyków do higieny intymnej (ew. podmywanie się samą wodą). Swoje racje argumentował faktem "samooczyszczania się" pochwy. Fakt, iż pochwa stale produkuje wydzielinę nie zwalnia nas z codziennej higieny! Bez jej zachowania również łatwo doprowadzić do rozwoju infekcji! Niestety, nie umiem odnaleźć tego artykułu...
____________________________________________________________________________

Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie o żelach do higieny intymnej- jakie stosujecie i czy zwracacie uwagę na INCI? Koniecznie dajcie znać! =)
Pozdrawiam,

czwartek, 18 sierpnia 2016

[361.] Kilka informacji o zawodzie dermokonsultantki

Od niedawna na blogach zauważam serię "My first 7 jobs"- nie mogę pochwalić się aż tyloma miejscami pracy, jednak czytając te wpisy stwierdziłam, że opiszę Wam w siedmiu punktach jak wygląda zawód dermokonsultantki. Będę pisała głównie na podstawie własnych doświadczeń w Sylveco, jednak moje koleżanki pracowały w innych polskich firmach m. in: Tołpie, Dermice, także wiem, że są pewne powtarzające się wzorce.

1. Na czym polega i dla kogo jest ta praca?
Praca polega rozmowie z klientami: nie tylko na reklamie kosmetyków ale również na doradztwie w kwestii pielęgnacji skóry i włosów.

Jest to idealny zawód dla osób, które lubią pracę z ludźmi i charakteryzują się cierpliwością. Część firm nie wymaga, by dermokonsultantka miała doświadczenie zawodowe- i niestety często przez to klienci traktują dermokonultantki jak hostessy. Jednak dzięki rozmowie, wywiadowi na temat skóry, odpowiedniemu podejściu szybko okazuje się, że dermokonsultantki mają więcej do powiedzenia, niż zwykła hostessa- to plusuje w oczach klientów a dodatkowo dobrze świadczy o firmie, że posiada odpowiednio wykwalifikowany personel. Z tego względu szczerze polecam tę pracę osobom studiującym/uczącym się na kierunkach związanych z kosmetyką.

2. Czy da się połączyć pracę z nauką?
Tak! Grafik jest ustalany odpowiednio wcześniej. Osoby uczące się czy pracujące już w innej pracy mają możliwość połączenia pracy dermokonsultantki z innymi zajęciami.


3. Jacy są klienci?
Przeróżni... Zdecydowana większość klientów ma niewielką wiedzę o kosmetykach i pielęgnacji- zazwyczaj ogranicza się ona do zachowania higieny oraz użycia kremu. Dlatego 3/4 dermokonsultacji polega na analizie typu i podtypu cery oraz dobraniu odpowiednich preparatów. Ważne, żeby takiej osobie wytłumaczyć, dlaczego produkt przeze mnie polecany jest lepszy od stu innych, potencjalnie podobnie działających.

Dla przykładu: pacjentka używa krem w jego mniemaniu dobry, bo: naturalny/drogi/reklamowany. Warto zwrócić pacjentce uwagę, że nie każdy kosmetyk reklamowany jako naturalny ma dobry skład. Zapoznać ją z kilkoma składnikami, których powinna unikać (a nawet jeśli jest możliwość- zapisać je!) np. silikony, parafina, glikole, etanol.

Większość tego typu klientów nie wie, jak powinno wyglądać oczyszczanie twarzy i zazwyczaj ogranicza się ono do zastosowaniu jednego kosmetyku. Dominuje płyn micelarny i tonik, zaraz za nimi mydło w kostce i żel- warto tutaj opisać po kolei etapy oczyszczania i opowiedzieć, dlaczego płyn micelarny należy stosować najpierw, dlaczego potem żel oraz dlaczego tonik nie zmywa makijażu. Warto wytłumaczyć, dlaczego delikatnie pieniące się kosmetyki (bez SLS/SLES) są lepsze dla skóry.

Jednak 1/4 klientów to osoby, które dbają o pielęgnację- w mniejszym, lub większym stopniu. Te osoby zazwyczaj wiedzą, dlaczego warto czytać INCI i kojarzą nazwy substancji i ich działanie. Są to klienci świadomi, bacznie zwracają uwagę jak zachowują się ich włosy czy skóra po danym kosmetyku. Z takimi osobami warto omówić ich dotychczasową pielęgnację by wyeliminować ewentualne błędy lub podpowiedzieć coś nowego. Często zdarza się, że takie osoby mają ładne cery i dobrze dobraną pielęgnację- nie ma sensu na siłę próbować ją ulepszać- wystarczy w takim momencie zaproponować odpowiednie zamienniki z oferty firmy, w której pracujemy.

Dla przykładu: Pani mimo suchej skóry preferuje żele do mycia twarzy, ponieważ wtedy czuje, że jej twarz jest odpowiednio umyta. Nie interesuje jej mleczko ani emulsja. W takiej sytuacji dobiorę Pani odpowiednio delikatny żel, który z pewnością nie wysuszy jej cery a w ramach ciekawostki wspomnę o emulsji i mleczku.

Ostatni typ klienta, który Wam opiszę zdarza się bardzo rzadko, jednak zapamiętuje się go na długo- to osoba, która jest bardzo mocno zainteresowana dermokonsultacjami, zadaje wiele pytań. Takie dermokonsultacje prowadzi się wyjątkowo przyjemnie, ponieważ mamy styczność z osobą, którą na prawdę interesuje to, co mówimy i ma szczere chęci wprowadzić wskazaną pielęgnację do swoich nawyków. Taki pacjent potrafi zadawać trudne pytania, na które aby odpowiedzieć, trzeba mieć wiedzę z zakresu dermatologii czy chemii kosmetycznej. Z takim pacjentem potrafię rozmawiać bardzo długo- ponieważ sama chcę wtedy przekazać tej osobie jak najwięcej, nie chcę pozostawić żadnej niejasności czy pytania bez odpowiedzi.

Oczywiście zdarzają się też klienci-marudy, którzy z góry zakładają, że polecane przeze mnie kosmetyki to ściema, którzy machną rękę na to, co mówię, czy podsumują: "No tak, każdy ma swoją teorię." Wszystko zależy od osoby- czasem warto próbować przekonać takiego klienta do swojej racji odpowiednio trafnie argumentując a czasem wystarczy dać pakiet, próbkę i zachęcić do przetestowana czy poczytania opinii na internecie.

4. Co lubię w tej pracy?
Możliwość poznania wielu osób- utrzymuję kontakty z niektórymi osobami z personelów aptek, zielarnii. Nierzadko wymieniamy się doświadczeniami: przy niektórych schorzeniach skórnych warto zasięgnąć opinii zielarza, dietetyka czy farmaceuty. Jeśli problem, z którym przychodzi do mnie pacjent jest bardziej złożony, wiem, że mogę wskazać konkretny adres i nazwisko, gdzie pacjent uzyska odpowiednie informacje.


5. Czego nie lubię?
Klientów zadzierających nosa, którym wydaje się, że mogą udawać, że nie istnieję. Co przykre- takie podejście zdarza się najczęściej w aptekach i to od Pań w średnim wieku. Podchodzę do każdej klientki i proponuję dermokonsultacje- Pani popatrzy na mnie z góry do dołu, nie odezwie się i odwróci tyłem. A wystarczyłoby powiedzieć: "Nie, dziękuję". Nie zniżam się do poziomu takich osób- z uśmiechem proszę, żeby wzięła pakiet próbek, przetestowała i zapraszam na kolejne dermo. Zazwyczaj na hasło "darmowe próbki" reakcja jest dużo żywsza i bardziej przyjazna :).


6. Wygląd dermokonsultantki to wizytówka firmy!
Rozmowa kwalifikacyjna na stanowisko dermokonsultantki to nie casting dla modelek, jednak rację miał ten, kto powiedział, że "jak Cię widzą, tak Cię piszą". Nie musisz być instagramową pięknością, jednak musisz być zadbaną kobietą. Co najważniejsze- zawsze czysty i wyprasowany fartuch! Jestem straszną ciapą i bardzo często zdarza mi się pobrudzić. Dlatego mam kilka fartuchów, by nie musieć prać jednego po każdym dermo. Kolejną rzeczą jest to, co ubieramy pod fartuch: kwestia bardzo ważna w lecie- spodnie czy spódnica nie powinny być krótsze niż fartuszek! Kwestia ubioru jest delikatnym tematem: teoretycznie możemy ubrać cokolwiek, ponieważ fartuch i tak to zasłania, z drugiej strony prezentujemy się nie tylko klientom ale również personelowi punktu. Dlatego na pierwsze dermokonsultacje zawsze staram ubrać się bardziej elegancko- wystarczy koszula zamiast t-shirtu czy spódnica zamiast jeansów. Zazwyczaj po pierwszych dermo wiem, na co mogę sobie pozwolić następnym razem: pozostać w bardziej eleganckim wydaniu, czy mogę ubrać pod fartuch wygodniejsze i bardziej przewiewne ubrania.


Kolejną bardzo ważną rzeczą jest makijaż- i wcale nie musi być on minimalistyczny! Ważne, żeby był niewidoczny i schludny a my pamiętały, że idziemy do pracy. Teoretycznie jest to oczywiste a w praktyce nie raz spotyka się konsultantki, które przesadziły z makijażem. Warto postawić na makijaż dzienny- a to, czy malujecie się cieniami czy wolicie kreskę kredką albo eyelinerem, to już Wasza sprawa. Wiecie, co najbardziej do Was pasuje, co uwydatnia Waszą urodę ale nie sprawia, że makijaż skupia na sobie całą uwagę. Osobiście stawiam na taki makijaż,w którym mimo zastosowania wielu kosmetyków cera wydaje się być po prostu naturalnie piękna i zdrowa!

Kolejnymi ważnymi punktami są dłonie. Klientki patrzą na nasze ręce za każdym razem, gdy prezentujemy kosmetyk, dlatego muszą być one nawilżone, gładkie a manicure perfekcyjny. W kwestii włosów podobnie- muszą one prezentować się ładnie a to, czy je zepniemy czy zostawimy rozpuszczone zostaje naszą sprawą. Dobrze jest mieć przy sobie gumkę do włosów w razie, gdyby jednak ktoś z personelu poprosił nas o spięcie.

Zdarza się, że klientka lub osoba z personelu pyta: "Czy Pani stosuje te kosmetyki?" - jest to potwierdzeniem tego, że nasz wizerunek jest wizytówką kosmetyków, które prezentujemy.

7. Moje początki
Zastanawiacie się od czego zacząć? Obawiacie się, że nie macie doświadczenia w branży? Moje początki były podobne! Przed pracą na stanowisku dermokonsultantki pracowałam jedynie jako kelnerka oraz w SPA przy podstawowych zabiegach (np. henna, manicure). Przygotowując pisma niezbędne do aplikacji na stanowisko skupiłam się na liście motywacyjnym- uwierzcie mi, gdy teraz przypomnę sobie ten list, to chce mi się śmiać ale jestem pewna, że on miał duże znaczenie w czasie rekrutacji. Opisałam w nim m. in., że jestem studentką kosmetologii (wtedy na IIIcim roku) i potrafię analizować składy kosmetyków. Napisałam, że bardzo chciałabym podjąć się pracy w Sylveco, ponieważ ich składy wyróżniają się na tle ofert pozostałych firm kosmetyków. Opisałam, że moje wcześniejsze prace umożliwiały mi kontakt z klientem i swobodną konwersację, które uważam za przydatne w pracy dermokonsultantki- jak widzicie, grunt to odpowiednie nastawienie i trafna argumentacja! Ten list motywacyjny pewnie pokazywał więcej chęci niż doświadczenia, jednak niesamowicie się cieszę, że dostałam szansę!
 

Serdecznie zapraszam Was do brania udziału w dermokonsultacjach: nawet nie jednej firmy, warto porównać oferty kosmetyków, dowiedzieć się różnych opinii o swojej skórze i wyrobić opinię o różnych markach.

Jeśli jesteście ze Śląska, serdecznie zapraszam na dermokonsultacje Sylveco: mam przyjemność prowadzić dermo w większości punktów w woj. śląskim, jednak firma organizuje akcje na terenie całej Polski- zapraszam w imieniu pozostałych dermokonsultantek! Dermokonsultacje są bezpłatne, niezobowiązujące do zakupu, nie trzeba umawiać się na konkretną godzinę. Spis dermokonsultacji w sierpniu znajdziecie tutaj: KLIK

A jeśli chciałybyście podjąć się pracy na stanowisku dermokonsultantki firmy Sylveco, to oczywiście jest taka możliwość! Firma wciąż poszukuje osób w woj. lubelskim, lubuskim, wielkopolskim, kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim, mazowieckim, małopolskim, dolnośląskim i ŚLĄSKIM- ja niedługo skończę swoją przygodę z tym zawodem. Wciąż jednak pozostanę związana z firmą Sylveco, mam nadzieję, że nowe stanowisko pracy umożliwi mi zdobycie większych kwalifikacji i rozwoju osobistego. Mimo, że przede mną nowe, ciekawsze perspektywy, już jestem pewna, że będę tęsknić za byciem dermokonsultantką! Mam nadzieję, że Sylveco wyśle mnie od czasu do czasu na jakieś targi lub dermokonsultacje :).

Zasady rekrutacji na stanowisko dermokonsultantki w firmie Sylveco znajdziecie tutaj: KLIK - oprócz CV i zdjęcia zachęcam do wysłania listu motywacyjnego ;).

A czy Wy brałyście udział w dermokonsultacjach? Jakie są Wasze doświadczenia?
Pozdrawiam!

piątek, 12 sierpnia 2016

[360.] Denko lipiec- dużo ulubieńców, naturalne kosmetyki i jeden bubel.


Kto czekał na nowy post z serii "Projekt Denko" łapka w górę! Jak co miesiąc opiszę Wam pokrótce co zużyłam i jak się spisało- zapraszam na krótkie recenzje.

Kosmetyki do włosów:


1. Odżywczy szampon do włosów, Vianek: 
Zasłużył na miano Ulubieńca! Świetnie wygładzał i dociążał włosy, nie puszyły się i dobrze wyglądały przez cały dzień. Bardzo dobrze się pieni, wypłukuje bez problemu, domywa oleje i maski. Jeszcze nie raz zagości w mojej łazience, tego jestem więcej niż pewna! 

Cena: ok. 20 zł
Pełna recenzja: KLIK

2. Ocet jabłkowy:
Płukankę z octu wykonuję sumiennie przed każdym "Wielkim Wyjściem" i nie tylko: włosy po niej pięknie błyszczą i mniej się puszą. Kolejne opakowanie w użyciu!

Cena: ok. 8 zł

3. Maska jajecznam, Babuszka Agafia:
W ciągu tego miesiąca udało mi się wykończyć aż 3 opakowania- nie szczędzę jej włosom, zwłaszcza, że jest bardzo przystępna cenowo a moje włosy ją uwielbiają! Sprawdza się nakładana przed myciem głowy jak i klasycznie: po. Moje włosy lubią też tę maskę nałożoną na suche włosy zamiast serum silikonowego. Kolejne opakowanie w użyciu! 

Cena: ok. 14 zł
Pełna recenzja: KLIK

4. Serum silikonowe Biosilk z olejem maracuja:
Od niedawna sama podcinam sobie włosy i z tego względu baczniej zwracam uwagę na stan końcówek. Moje włosy puszą się po silikonach tak samo jak przy nadmiarze protein- mimo to miałam silne postanowienie stosować serum. Zakupiłam serum przystępne cenowo (na początek, dla spróbowania), którego skład uznałam za w miarę dobry. Niestety, już po dwóch tygodniach końcówki wyglądały na zaniedbane, wypadałoby znów je obciąć! Odstawiłam serum i końcówki wróciły do normy. Serum okazało się bublem, na szczęście udało mi się znaleźć świetny zamiennik- i tym razem o naturalnym składzie! 

Cena: ok. 10 zł


Kosmetyki do ciała:


1. Mleczko do ciała i dłoni "Midnight Magic", Aqua Mineral:
Zachwyciłam się nim od pierwszego użycia! Po pierwszej aplikacji skóra była przyjemnie gładka i nawilżona a efekt ten utrzymywał się na długo. Zużyłam całe opakowanie i przyznam, że do tej pory niewiele balsamów zrobiło na mnie aż tak dobre wrażenie! Jeśli nie lubicie balsamów pozostawiających tłustą powłokę, powinnyście po niego sięgnąć. Balsam był dostępny w Rossmanie- niestety, ta wersja zniknęła z oferty, zostały inne rodzaje, które chętnie przetestuję. Wielka szkoda, że tak dobry produkt o bezpiecznym, naturalnym składzie zniknął z ich oferty. 

Cena: ok. 16 zł
Pełna recenzja: KLIK

2. Orzeźwiająco-energetyzujący żel pod prysznic, Vianek:
Żele Vianek na dobre zadomowiły się w mojej łazience. Mają wzorowe składy i piękne zapachy. Wersja energetyzująca pachnie zaskakująco: nie jest to zapach mięty, jak może sugerować nazwa, ale lekko słodki, lekko świeży zapach jabłka. Nie wysusza skóry dzięki czemu mogę zapomnieć o stosowaniu balsamu ;). Uwielbiam!


Cena: ok. 20 zł
Pełna recenzja: KLIK

3. Energetyzujące masło do ciała, Vianek:
Kosmetyk o równie ciekawym zapachu jak żel z tej samej serii. Masło nie ma tłustej konsystencji, jest ona kremowa, lecz zbita i gęsta. Wpływa to na bardzo dobrą wydajność produktu. Masło po dłuższej chwili wchłania się pozostawiając na skórze delikatną, ledwie wyczuwalną powłokę. Kosmetyk mocno nawilżał oraz odżywiał skórę a do tego otulał ją pięknym zapachem.

Cena: ok. 23 zł
Pełna recenzja: KLIK


Kosmetyki do twarzy:


Kosmetyki by Eliza: to kosmetyki wykonane bez użycia fazy wodnej. Wykonane z samych olejów, dzięki czemu zapewniają maksimum skuteczności! Niestety, sama faza olejowa sprawia, że kosmetyki te mają tłuste, niewchłaniające się konsystencje, jednak mi to nie przeszkadzało: na noc lubię takie treściwe kosmetyki. Kremy nie zapychają cery!
- krem Miracle: wykazywał właściwości łagodzące, kojące oraz uszczelniające barierę lipidową skóry,
- krem Smoothing & Healing: krem dla cer z niedoskonałościami- pomagał zagoić niechciane wypryski a do tego dobrze nawilżał cerę,
- balsam do ust: ochronny i odżywczy produkt. Miał bardzo apetyczny, pomarańczowo-waniliowy zapach. Mocno nawilżał usta przez co nie pękały ani nie pojawiały się na nich suche skórki.

Cena: kremy ok. 20 zł, balsam do ust ok. 10 zł
Pełna recenzja: KLIK

Krem BB "Fresh Make-Up 2 in 1" Alterra:
Wiele kremów BB dostępnych na rynku ma bardzo kiepskie składy. Niestety, nawet mocno promowane Skin79 nie pasują mi ze względu na dużą zawartość silikonów. Ten krem BB wyróżniał się składem, ponieważ miał wiele substancji nawilżających i zero chemii. Niestety, dawał bardzo delikatny efekt, nie zakrywał wystarczająco mojej naczynkowej cery. Miał bardzo przystępną cenę (ok. 4 Euro), jednak jest niedostępny w Polskich Rossmanach. Na szczęście znalazłam już krem BB o równie pięknym składzie, podobnej cenie ale mocniejszym kryciu! Wyczekujcie recenzji, na razie więcej nie zdradzę :D
Cena: ok. 4 Euro
Pełna recenzja: KLIK

Odżywczy płyn micelarny-tonik 2w1, Vianek:
Stosowanie samego płynu micelarnego do mycia twarzy to moja zmora. Co druga klientka, którą spotykam, w taki sposób oczyszcza cerę. Nic więc dziwnego, że potem mają przeróżne problemy i nie potrafią dobrać kremu! Oczyszczanie jest sprawą fundamentalną i jeśli nie jest przeprowadzone prawidłowo, żaden krem nie da zadowalających efektów. Płyn micelarny służy tylko do demakijażu, do zmywania kosmetyków kolorowych z twarzy! Odżywczy micel z firmy Vianek nie szczypie w oczy a przy tym zmywa nawet makijaż wodoodporny. Po jego zastosowaniu należy przejść do mycia buzi poprzez masowanie skóry a więc użycie żelu, emulsji lub mleczka. Na sam koniec należy stonizować skórę, by składniki aktywne z kremów głębiej wnikały i lepiej działały. O tym, dlaczego pH skóry i tonizacja jest tak istotna pisałam Wam tutaj: KLIK 

Cena: ok. 20 zł
Pełna recenzja: KLIK

Biała Glinka Krymska, Fitokosmetik:
Jedna z moich ulubionych białych glinek, którą myję twarz zamiast żelem. Nie podrażnia ani nie wysusza skóry a przy tym zapobiega pojawianiu się trądziku, zwęża pory oraz zmniejsza przetłuszczanie się cery. Szczerze polecam tę metodę mycia twarzy: KLIK

Cena: ok. 7 zł
Pełna recenzja: KLIK
_________________________________________________________________________________

Czy znacie któreś z tych kosmetyków? Jak spisały się u Was? A może zainteresował Was któryś?
Koniecznie dajcie znać, co sądzicie!

Pozdrawiam,

środa, 10 sierpnia 2016

[359.] Masło energetyzujące Vianek- recenzja

W poprzednim poście pisałam Wam o żelach pod prysznic firmy Vianek. Wśród nich znalazł się żel orzeźwiająco-energetyzujący, który bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoim działaniem oraz niespotykanym zapachem. Postanowiłam wypróbować również energetyzujące masło do ciała! Ekstrakt z jabłka i mięty brzmiał smakowicie a do tego idealnie komponował się w letni okres.


INCI:
Aqua,  
Glycine Soja Oil- olej sojowy, działanie nawilżające,
Butyrospermum Parkii Butter- masło Shea, nawilża oraz pomaga odbudować warstwę ochronną skóry,
Glycerin- wiąże wodę w naskórku zapewniając optymalne nawilżenie,
Olea Europaea Fruit Oil- oliwa z oliwek, nawilża oraz odżywia skórę,
Sorbitan Stearate- emulgator,
Sucrose Cocoate- emulgator,
Salvia Officinalis Leaf Extract- ekstrakt z szałwii, działa odświeżająco i tonizująco. Zmniejsza wypryski,
Pyrus Malus Fruit Extract- ekstrat z jabłka, odświeża oraz odżywia,
Glyceryl Stearate- emulgator,
Stearic Acid- emolient, zapobiega utracie wody z naskórka,
Cetearyl Alcohol- emolient, zapobiega utracie wody z naskórka,
Xanthan Gum- zagęstnik,
Tocopheryl Acetate- witamina E,
Benzyl Alcohol- konserwant pozyskiwany z olejków eterycznych,
Parfum,  
Eucalyptus Globulus Leaf Oil- olejek eukaliptusowy, działanie antyseptyczne, dlatego jest pomocny w redukcji zmian trądzikowych,
Dehydroacetic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Citronellol- składnik kompozycji zapachowej.


Masło ma zbitą i gęstą konsystencję. Spotkałam się z opinią, że przez to ciężko zaaplikować produkt. Nic bardziej mylnego! Wystarczy rozetrzeć masło w dłoniach, minimalnie rozgrzać i wtedy gładko sunie po skórze! Gęsta konsystencja zapewnia bardzo dużą wydajność produktu oraz mocne nawilżenie. Po zastosowaniu skóra jest odpowiednio odżywiona, gładka a zapach pobudza do działania- jest świeży, lekki, jednak bez "gryzących" czy ostrych nut.


Mimo gęstej konsystencji masło dobrze się wchłania i nie pozostawia filmu na skórze. Mimo, że produkt posiada w składzie dużo olejów a nazwa "masło" kojarzy się z tłustą konsystencją, nie musimy się jej obawiać- produkt przypomina bardzo gęsty balsam, ma kremową konsystencję. Spisze się wzorowo nawet na najbardziej suchych i wymagających skórach a przy tym nie będzie utrudniać założenia odzieży. Kosmetyk fantastycznie spisuje się po ćwiczeniach fizycznych- odświeża skórę i nadaje jej przyjemny, lekki zapach.


Jeśli jeszcze nie miałyście ochoty go wypróbować, koniecznie musicie to nadrobić! A może próbowałyście inny rodzaj masła firmy Vianek? Ja miałam okazję wypróbować masło odżywcze i również bardzo je polubiłam! (Dla przypomnienia recenzja: KLIK)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

[358.] Żele pod prysznic Vianek: energetyzujący, odżywczy i łagodzący

Ta prozaiczna czynność jaką jest mycie ciała często jest traktowana po macoszemu. Podczas zakupu kosmetyku do kąpieli zwracamy uwagę na jego cenę i zapach a nie bierzemy pod uwagę, że mocno pieniący się żel będzie wymywał lipidy z warstwy ochronnej skóry, co w konsekwencji będzie prowadziło do jej wysuszenia, łuszczenia czy nawet podrażnienia.

Dlatego zawsze wybierając żel pod prysznic lub płyn do kąpieli zwracajmy uwagę na skład INCI. Jeśli w produkcie znajdują się SLS, SLES lub pochodne, lepiej odstawić ten kosmetyk.

Dlaczego SLS i SLES jest szkodliwy pisałam Wam tutaj: KLIK
Jakie efekty zaobserwowałam u siebie po odstawieniu SLS, SLES i pochodnych: KLIK

Jednak SLS/SLES to tylko jedna z wielu substancji mogąca przyczynić się do pogorszenia stanu naszej skóry. Wybierając żel pod prysznic staram się wybierać takie, które mają jak najmniej substancji chemicznych np. PEG-ów, czy glikoli. Stosowanie żelu o dobrym składzie sprawia, że po kąpieli nie muszę sięgać po balsam, nie mam również problemu z rogowaciejącą skórą pięt ani podrażnień, wrastających włosków po depilacji.

Z firmy Vianek poznałam już dwa żele pod prysznic: nawilżający oraz ujędrniający. Każdy z nich zachwycił mnie wzorowym składem, skutecznym działaniem oraz przyjemnym zapachem. Nabrałam ochoty na więcej i dlatego dziś chciałabym przedstawić Wam kolejne trzy żele pod prysznic firmy Vianek: orzeźwiająco- energetyzujący, odżywczy i łagodzący-kremowy.



Wersja orzeźwiająco-energetyzująca:

INCI (na niebiesko zaznaczone środki myjące, na zielono substancje czynne):
Aqua, 
Lauryl Glucoside- łagodna substancja myjąca,
Cocamidopropyl Betaine- łagodna substancja myjąca,
Coco- Glucoside- łagodna substancja myjąca,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku dzięki czemu podtrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia,
Sorbitol- pomaga wiązać wodę w naskórku dzięki czemu podtrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia,
Salvia Officinalis Leaf Extract- ekstrakt z szałwi, odświeża i orzeźwia a przy tym pomaga łagodzić zmiany trądzikowe,
Panthenol- działa łagodząco,
Lactic Acid- delikatnie złuszcza martwy naskórek oraz nawilża,
Malic Acid- kwas jabłkowy, delikatnie złuszcza martwy naskórek, zapewnia uczucie gładkiej skóry,
Eucalyptus Globulus Leaf Oil- olejek eukaliptusowy działa odkażająco, dlatego jest pomocny w przypadku skór trądzikowych. Dodatkowo działa pielęgnująco na mieszki włosowe, także jeśli borykacie się z problemami po depilacji takimi jak wrastające włoski czy podrażnienia, śmiało sięgnijcie po ten żel,
Cyamopsis Tetragonoloba Gum- zagęstnik,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum


Wersja odżywcza:



INCI (na niebiesko zaznaczone środki myjące, na zielono substancje czynne):
Aqua,  
Lauryl Glucoside- łagodna substancja myjąca,
Cocamidopropyl Betaine- łagodna substancja myjąca,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku dzięki czemu podtrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia,
Pulmonaria Officinalis Extract- ekstrakt z miodunki plamistej, dostarcza skórze witamin i mikro- oraz makroelementów, odżywia skórę,
Mel Extract,- ekstrakt z miodu, działanie nawilżające oraz odżywcze,
Lecithin- lecytyna, działanie nawilżające oraz odżywcze,
Prunus Armeniaca Kernel Oil- olej z pestek moreli, działanie nawilżające i odżywcze, zmniejsza stany zapalne skóry, wpływa na rozjaśnienie przebarwień,
Hippophae Rhamnoides Oil- olej rokitnikowy, wzmacnia barierę ochronną skóry, wyrównuje jej koloryt, rozjaśnia przebarwienia. Pomocny w uszczelnianiu naczyń krwionośnych oraz rewitalizacji skóry dojrzałej,
Panthenol- substancja łagodząca,
Lactic Acid- delikatnie złuszcza naskórek oraz nawilża,
Cyamopsis Tetragonoloba Gum- zagęstnik,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum, 
Limonene- składnik kompozycji zapachowej, pozyskiwany z olejków eterycznych,
Linalool- składnik kompozycji zapachowej, pozyskiwany z olejków eterycznych.


Wersja łagodząca- kremowa:


INCI (na niebiesko zaznaczone środki myjące, na zielono substancje czynne): 
Aqua, 
Lauryl Glucoside- łagodna substancja myjąca,
Cocamidopropyl Betaine- łagodna substancja myjąca,
Glycerin- pomaga wiązać wodę w naskórku dzięki czemu podtrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia,
Echinacea Purpurea Root Extract- ekstrakt z jeżówki, działanie regenerujące i ochronne,
Cocos Nucifera Oil- olej kokosowy, zapobiega utracie wody z naskórka, działa bakteriobójczo i nawilżająco,
Panthenol- działanie łagodzące,
Allantoin- działanie łagodzące,
Lactic Acid- delikatnie złuszcza naskórek oraz nawilża,
Cyamopsis Tetragonoloba Gum- zagęstnik,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cymbopogon Winterianus Herb Oil- olejek cytronelowy, tonizuje i odświeża skórę,
Parfum. 


Każdy z tych żeli spełnił moje oczekiwania. Po zastosowaniu skóra była gładka, dobrze nawilżona i nie wymagała nałożenia balsamu. Żele te można również stosować jako płyny do kąpieli. Pozostawiają na skórze lekki i przyjemny zapach. Najbardziej przypadła mi do gustu wersja łagodząca, ponieważ pachnie bzem a ja mam słabość do tego zapachu. Wersja odżywcza nie zawiodła mnie- tak samo jak pozostałe kosmetyki z tej linii, spisuje się wzorowo a do tego ma przystępną cenę. Wersja energetyzująca zaskoczyła mnie lekkim, świeżym i delikatnie słodkim zapachem. 

Bardzo polubiłam te żele pod prysznic i jestem pewna, że zaopatrzę się jeszcze w nie jedno opakowanie każdego z nich! A czy Wy próbowałyście już któryś? Czekam na Wasze opinie! =)

Pozdrawiam,