wtorek, 28 czerwca 2016

[346.] Porównanie płynów micelarnych firmy Sylveco!









Stosowanie płynu micelarnego jest bardzo istotnym krokiem w oczyszczaniu skóry. Jednak nie każdy wie, po co jest ten kosmetyk, czemu ma służyć i kto powinien po niego sięgać, dlatego zanim przystąpię do porównania miceli Sylveco, chciałabym troszkę opowiedzieć Wam o tym, czemu one właściwie służą.

Wielu producentów, kosmetyczek, dermatologów a nawet kosmetologów popełnia zasadniczy błąd- poleca płyn micelarny jako jedyny kosmetyk do mycia twarzy. Niestety, nie tędy droga.

Płyn micelarny jest przeznaczony tylko dla osób, które noszą makijaż.

Nakładając kosmetyk na płatek kosmetyczny i przecierając nim twarz, zmywamy tylko powierzchnię skóry. W ten sposób nie docieramy do tego, co zalega głęboko w porach. Płyny micelarne mają w swoim składzie delikatne substancje myjące, które są w stanie zmyć makijaż a przy tym nie będą szczypać w oczy czy naruszać warstwy hydrolipidowej. Nie dają więc uczucia ściągnięcia skóry- i dlatego wiele osób uważa je za odpowiednie produkty do mycia cery suchej, dojrzałej, wrażliwej. Jednak micele specjalnie komponowane są w taki sposób, by skutecznie zmywać makijaż, bez uczucia ściągnięcia skóry- dzięki temu możemy nakładać kosmetyk na twarz kilkakrotnie, aż nasz płatek kosmetyczny będzie czysty. Jak więc widzicie- płyn micelarny to kosmetyk przeznaczony do demakijażu.

Co się dzieje, jeśli jednak myjemy twarz tylko płynem micelarnym?

W ten sposób nie oczyszczamy porów skóry. To sprawia, że kremy, które nakładamy, nie będą się dobrze wchłaniać a składniki aktywne nie wnikną odpowiednio głęboko w skórę. Dodatkowo cera przybiera ziemistego kolorytu. Natomiast jeśli jesteśmy posiadaczkami cery normalnej, przetłuszczającej się lub trądzikowej, efekt rozszerzonych porów, wyprysków czy błyszczącej cery będzie się nasilał.  

Jak więc oczyścić skórę dogłębnie?

Jeśli nosimy makijaż, zawsze oczyszczamy skórę dwukrotnie- najpierw płynem micelarnym a dopiero potem masujemy skórę przy pomocy żelu, emulsji lub mleczka. Masaż skóry sprawia, że wytwarza się ciepło i pod jego wpływem rozszerzają się pory. Dopiero w tym momencie kosmetyk myjący ma możliwość wyciągnięcia wszystkiego, co zalega w porach. Dlatego właśnie samo przetarcie twarzy płatkiem kosmetycznym nasączonym micelem jest zdecydowanie niewystarczające. Pamiętajcie, żeby dobrać taki kosmetyk do mycia twarzy, który nie da uczucia ściągnięcia! Więcej informacji o dogłębnym oczyszczaniu skóry przeczytacie w osobnym poście: KLIK!

Odwrotna kolejność: najpierw żel, potem płyn micelarny.

Nakładając żel bezpośrednio na makijaż sprawiamy, że tworzy się zawiesina kosmetyków kolorowych w żelu. Blokuje to oczyszczenie dogłębne porów. Zastosowanie żelu dwa razy pod rząd nie jest odpowiednią taktyką, ponieważ w żelach są zawarte substancje myjące o średniej lub mocnej sile. Dwukrotne zastosowanie żelu może doprowadzić do uczucia ściągnięcia, wysuszenia lub podrażnienia skóry. W zaistniałej sytuacji, żelem zmywamy tylko makijaż. Późniejsze przetarcie twarzy płynem micelarnym jest bezcelowe, pory wciąż pozostają nieoczyszczone.

Osobiście bardzo lubię płyny micelarne Sylveco i stosuję je zamiennie. Każdy z nich domywa makijaż (w tym wodoodporny eyeliner!) i żaden z nich nie szczypał mnie w oczy a jako wieloletnia użytkowniczka soczewek, mam je bardzo wrażliwe.  Dlatego dziś chciałabym przybliżyć Wam te kosmetyki!

Lipowy płyn micelarny, Sylveco:


INCI (na zielono- substancje aktywne, na niebiesko- substancje myjące, na fioletowo- konserwanty):
Aqua, 
Tilia Platyphyllos Flower Extract- ekstrakt z lipy, właściwości łagodzące podrażnienia, gojące, uszczelniające naczynia krwionośne,
Decyl Glucoside- substancja myjąca,
Glycerin- gliceryna, nawilża skórę,
Panthenol- pantenol, prowitamina B5, właściwości łagodzące, gojące,
Allantoin- alantoina, właściwości łagodzące, gojące,
Hydrolyzed Oats- proteiny owsa, działanie oczyszczające oraz wzmacniające skórę,
Aloe Barbadensis Leaf Extract- aloes, nawilża skórę oraz pomaga goić wypryski. Działa łagodząco na podrażnienia,
Lactic Acid- kwas mlekowy, działanie nawilżające, tonizujące i złuszczające,
Phytic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Benzyl Alcohol- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Dehydroacetic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Moja opinia:
Ta wersja najlepiej spisze się u osób, które borykają się z cerą wrażliwą, AZS, łuszczycą czy innymi dermatozami. Jest to produkt hypoalergiczny, nie posiada dodatku zapachowego, dlatego nie uczuli ani nie podrażni. Posiada tylko jedną substancję myjącą, dlatego nie będzie szczypał w oczy. W składzie znajdziemy aloes oraz ekstrakt z lipy, które działają łagodząco i kojąco na skórę.


Biolaven, płyn micelarny:

INCI (na zielono- substancje aktywne, na niebiesko- substancje myjące, na fioletowo- konserwanty):
Aqua, 
Lauryl Glucoside- substancja myjąca,
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca,
Coco-glucoside- substancja myjąca,
Vitis Vinifera Seed Oil- olej z pestek winogron, działa nawilżająco oraz przeciwzmarszczkowo,
Panthenol- pantenol, prowitamina B5, właściwości łagodzące, gojące,
Hydrolyzed Oats- proteiny owsa, działanie oczyszczające oraz wzmacniające skórę
Lactic Acid- kwas mlekowy, działanie nawilżające, tonizujące i złuszczające,
Sodium Benzoate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cyamopsis Tetragonoloba Gum- zagęstnik,
Lavandula Angustifolia Oil- olejek lawendowy, działanie gojące, relaksujące mięśnie, przeciwtrądzikowe,
Parfum.

Moja opinia:
Ta wersja posiada najwięcej substancji myjących, dlatego jeśli nosicie bardzo trwały, wodoodporny makijaż, sięgnijcie po Biolaven. Na duży plus zasługuje fakt, że nie szczypie w oczy oraz posiada tylko jeden konserwant. Dodatek oleju lawendowego i z pestek winogron sprawi, że wypryski będą się dobrze goić.

Vianek, nawilżający płyn micelarny:

INCI (na zielono- substancje aktywne, na niebiesko- substancje myjące, na fioletowo- konserwanty):
Aqua, 
Decyl Glucoside- substancja myjąca,
Glycerin- gliceryna, nawilża skórę,
Robinia Pseudoacacia Flower Extract- ekstrakt z robinii (akacji), działanie antyoksydacyjne,
Panthenol- pantenol, prowitamina B5, właściwości łagodzące, gojące,
Urea- mocznik, działanie nawilżające i zmiękczające,
Hydrolyzed Oats- proteiny owsa, działanie oczyszczające oraz wzmacniające skórę,
Sodium Lactate- kwas mlekowy, działanie nawilżające, tonizujące i złuszczające,
Sodium hialuronate- kwas hialuronowy, działanie nawilżające,
Benzyl Alcohol- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum, 
Phytic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Dehydroacetic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Moja opinia:
Ten płyn micelarny polecę szczególnie posiadaczkom cery szorstkiej i suchej- dzięki zawartości mocznika oraz kwasu hialuronowego szybko upora się z tymi nieprzyjemnymi doznaniami. Podobnie jak wersja lipowa, posiada tylko jedną substancję myjącą co sprawia, że jest bardzo delikatny.


Vianek, odżywczy płyn micelarny-tonik 2w1:

INCI (na zielono- substancje aktywne, na niebiesko- substancje myjące, na fioletowo- konserwanty):
Aqua, 
Decyl Glucoside- substancja myjąca,
Glycerin- gliceryna, nawilża skórę,
Calendula Officinalis Flower Extract- ekstrakt z nagietka, odżywia skórę, działa przeciwtrądzikowo oraz gojąco,
Propanediol- rozpuszczalnik o właściwościach nawilżających, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Panthenol- pantenol, prowitamina B5, właściwości łagodzące, gojące,
Prunis Armeniaca Kernel Oil- olej ze słodkich migdałów, działanie nawilżające oraz odbudowujące barierę lipidową skóry,
Hippophae Rhamnoides Oil- olej rokitnikowy, działanie nawilżające, odżywcze, uszczelniające naczynia krwionośne, ujędrniające,
Lecithin- lecytyna, działanie odżywcze i wzmacniające skórę,
Citric Acid- kwas cytrynowy, działanie tonizujące,
Phytic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca,
Benzyl Alcohol- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum, 
Dehydroacetic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Benzyl Salicylate- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Hexyl Cinnamal- zapach,
Lilial- zapach,
Coumarin- zapach.

Moja opinia:
W tej wersji znajdziemy dwie substancje myjące, dlatego ten micel powinien być mocniejszy niż wersja lipowa Sylveco czy nawilżająca Vianek, jednak słabszy niż Biolaven. W składzie znajdziemy dużo substancji odżywiających i regenerujących skórę. Ta wersja może służyć również jako tonik, dlatego jest to dobra propozycja dla fanów minimalizmu!


Jak wspomniałam powyżej- stosuję te płyny zamiennie i każdy z nich spisuje się u mnie wzorowo! Nie umiem zdecydować się na jedną, ulubioną wersję. Dlatego zrobiłam małą ankietę na facebookowych grupach dotyczących kosmetyków i wyniki były następujące:
- aż 42% osób opowiedziało się za lipowym płynem, Sylveco,
- 18 % opowiedziało się za Biolaven oraz wersją odżywczą Vianka,
- Vianek nawilżający uzyskał 20% głosów,
- kilkoro osób miało takie samo zdanie jak ja- nie umie zdecydować się, który micel lubi najbardziej,
- pojawiło się kilka uwag o podrażnieniu po zastosowaniu wersji nawilżającej Vianek.

Znacie płyny micelarne Sylveco? Który lubicie najbardziej?
Pozdrawiam!

sobota, 25 czerwca 2016

[345.] Odżywcza maseczka-peeling do twarzy- Vianek


Serię odżywczą Vianek miałam okazję poznać podczas stosowania ich kosmetyków do ciała- balsamu, masła i olejku. Kosmetyki te spisały się u mnie bardzo dobrze, dlatego postanowiłam wypróbować kolejne kosmetyki z tej serii. Mój wybór padł na maseczkę-peeling z mielonym lnem i dziś chciałabym Wam ją opisać!

Producent o produkcie:
"Wyjątkowe połączenie delikatnego peelingu w postaci drobno zmielonego siemienia lnianego i maseczki. Dzięki niezwykle delikatnej formule może być stosowana w przypadku każdego rodzaju cery, nawet bardzo cienkiej i wrażliwej. Bogactwo składników odżywczych (olej sojowy, olej z pestek moreli, olej rokitnikowy, masło kakaowe, masło shea, masło avocado) oraz miód wspaniale odżywia, wygładza, nawilża i uelastycznia skórę. Po zastosowaniu pozostawia skórę aksamitnie gładką, promienną i pełną blasku."
Skład INCI:
Glycine Soja Oil- olej sojowy, właściwości nawilżające,
Linum Usitatissimum Seed Extract- nasiona lnu, działanie peelingujące,
Glyceryl Stearate- emulgator,
Mel Extract- miód, działanie odżywcze,
Prunus Armeniacana Kernel Oil- olej ze słodkich migdałów, działanie nawilżające,
Theobroma Cacao Seed Butter- masło kakaowe, pomaga odbudować warstwę hydrolipidową naskórka,
Persea Gratissima Butter- masło awokado, pomaga odbudować warstwę hydrolipidową naskórka, wykazuje również działanie odżywiające skórę,
Butyrospermum Parkii Butter- masło Shea, pomaga odbudować warstwę hydrolipidową naskórka,
Hippophae Rhamnoides Oil- olej rokitnikowy- odżywia, nawilża, uszczelnia naczynia krwionośne, pobudza syntezę kolagenu w skórze. Wykazuje działanie antyoksydacyjne oraz wyrównujące koloryt skóry,
Tocopheryl Acetate- witamina E, działanie konserwujące,
Benzyl Alcohol- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum, 
Dehydroacetic Acid- konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cena: ok. 20 zł
Pojemność: 75 ml


Moja opinia:
Jest to mocno emolientowy kosmetyk, nie posiada w sobie fazy wodnej a jedynie oleje i masła. Zastanawiałam się, czy spełni obietnice producenta dotyczące nawilżenia i odżywienia, czy jedynie zapcha skórę?

Konsystencja kosmetyku jest rzeczywiście oleista, jednak aplikacja nie przysparza problemów. Kosmetyk bardzo łatwo się rozprowadza oraz wykonuje na nim masaż. Drobinki peelingujące są dość duże i wyczuwalne. Jest to zrozumiałe biorąc pod uwagę konsystencję kosmetyku. Bardzo lubię peelingi ziarniste, ponieważ mogę kontrolować ich intensywność mocniej lub słabiej dociskając palce do twarzy.

Po wykonaniu peelingu pozostawiam kosmetyk na twarzy w formie maseczki. Produkt wchłania się częściowo, nie wysycha co sprawia, że drobinki peelingujące nie odpadają. Po ok. 15 minutach zmywam maskę. Mimo tłustej konsystencji zmywa się bardzo łatwo i całkowicie. Nie pozostawia żadnego filmu na skórze dzięki dodatkowi emulgatora Glyceryl Stearate - umożliwia on spłukanie kosmetyku przy użyciu samej wody. 

Skóra po użyciu peelingu-maseczki jest gładka, dobrze nawilżona, nie pojawia się uczucie ściągnięcia skóry. Cera staje się bardziej promienna, zostaje wyciszona gra naczyń krwionośnych. Mimo wykonanego peelingu nie zaobserwowałam żadnych zaczerwienień na skórze.


Najbardziej polubiłam ten kosmetyk za to, że nawet na drugi dzień odczuwamy efekt gładkiej i nawilżonej cery. Stosując ten peeling-maseczkę systematycznie jesteśmy w stanie nawilżyć skórę na długo. Wszystko dzięki zawartości nieschnących olejów (np. rokitnikowego) oraz maseł (Shea, awokado, kakaowe)- nie tylko odżywiają one i nawilżają skórę, ale również pomagają odbudować warstwę hydrolipidową, co wpływa na zapobieganie utracie wody z naskórka. 

Na szczęście w/w oleje znajdują się w masce w przemyślanej, niezbyt dużej ilości- gdyby znajdowały się na początku składu zapewne pojawiłby się problem ze zmywaniem kosmetyku czy zapchaniem porów.

Na początku składu znajdziemy za to olej sojowy oraz olej ze słodkich migdałów, które są olejami dobrze wchłanialnymi przez skórę oraz dającymi się łatwo usunąć przy pomocy wody (dobrze spiszą się podczas metody OCM!). Dodatek emulgatora ułatwił zmywanie produktu.

Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i mogę go Wam polecić. A może miałyście już do czynienia z którymś kosmetykiem firmy Vianek? Dajcie znać!

Pozdrawiam!

czwartek, 23 czerwca 2016

[344.] Truskawkowe masło nawilżające z SOAP SZOP - recenzja.


Parę miesięcy temu pokazywałam Wam Balsam Yennefer "Glamaye" z firmy Soap Szop, który bardzo przypadł mi do gustu. Tamten balsam posiadał wzorowy, naturalny skład, pięknie pachniał (uwielbiam zapach bzu!) a do tego spełniał obietnice producenta. Nie mogłam się więc doczekać, kiedy wypróbuję jego brata- truskawkowe masło nawilżające!


Skład jak widzicie- prosty i bogaty w substancje odżywcze. Znajdziemy w nim:
Oliwę z oliwek- działanie natłuszczające, odżywcze, odbudowujące warstwę lipidową skóry,
Olejek migdałowy- dobrze wchłaniający się olej, działanie nawilżające i uelastyczniające,
Masło Shea- działanie natłuszczające, odżywcze, odbudowujące warstwę lipidową skóry,
Masło kakaowe- działanie natłuszczające, odżywcze, odbudowujące warstwę lipidową skóry,
Truskawki- przypuszczam, że jest to dodatek zapachowy,
Olejek jaśminowy- zapach,
Witamina E- konserwant.


Masło składa się z samej fazy tłuszczowej a dodatkowo posiada w sobie przewagę nieschnących olei. To sprawia, że jest bardzo tłusty i niestety nie wchłania się w skórę. Kleiłam się do wszystkiego, czego dotknęłam, także niestety, kosmetyk znalazł inną właścicielkę.

Bardzo żałuję, że tym razem kosmetyk z Soap Szop nie spisał się na mojej skórze. Przyznaję, że skusił mnie obietnicą zapachu truskawek i dlatego go zakupiłam nie myśląc o tym, że skład INCI wyraźnie wskazywał, że nie jest to kosmetyk dla mnie. Jednak jeśli któraś z Was ma bardzo mocno wysuszoną skórę, która wchłania w siebie wszelkie kosmetyki nawilżające, spróbujcie koniecznie tego masła! Chyba nie znam nic, co mogłoby działać mocniej natłuszczająco!

Gdybym miała wannę, zapewne dodawałabym odrobinę masła do wody, ponieważ powinno zostawić skórę przyjemnie gładką ale bez uczucia lepkości. Niestety, nie miałam jak przetestować tej metody. Jeśli jednak jesteście użytkowniczkami wanien i trafi Wam się zbyt tłusty balsam/masło/olejek - wypróbujcie go w ten sposób!


Wiem, że niektóre z Was próbują skontaktować się ze sklepem Soap Szop. Kontakt z firmą jest aktualnie troszkę utrudniony, jednak warto próbować i dobijać się, bo mają bardzo ciekawą ofertę! Myślę, że jeszcze nie raz skuszę się na jakiś produkt z ich oferty!

A Czy Wy próbowałyście jakiś kosmetyk z firmy Soap Szop? Jak wrażenia?
Pozdrawiam!
 

niedziela, 19 czerwca 2016

[343.] Pielęgnacja ust w sposób naturalny!


Usta mogą być prawdziwą ozdobą naszej twarzy, jednak zaniedbane, mogą skutecznie zrujnować nasz wizerunek. Jak w takim razie dbać o wargi, by zawsze były gładkie? Jak pozbyć się suchych skórek czy pękających kącików? Jak walczyć z opryszczką? Zapraszam serdecznie na post!

Nie umiem zrozumieć, dlaczego wiele osób traktuje pomadkę po macoszemu. Często proponując pomadkę słyszę: "Taka droga?! Ja swoją kupiłam za 3 zł!" albo gdy dołączam pomadkę jako gratis do zakupów: "Tylko pomadka? Nie ma Pani czegoś innego?" Oh, Moje Drogie! Pomadka to kosmetyk, który trafia do naszego krwioobiegu! Wystarczy, że nałożymy ją a później: rozmawiamy, jemy, całujemy się, oblizujemy czy przygryzamy wargi. Często nawet myśląc, bezwiednie poruszamy wargami, pocierając o siebie. Wszystkie te czynności sprawiają, że kosmetyk dostaje się do ust a później prostą drogą do wnętrza organizmu.

Niedawno w pewnej aptece była promocja na wazelinki do ust. Na opakowaniu było wyraźnie napisane, że są to wazeliny z dodatkiem zapachowym. Cieszyły się zainteresowaniem klientów. Ciekawe, czy gdyby zaproponować im zjedzenie czystej wazeliny, też tak chętnie sięgaliby po tę wazelinkę? Pozwolę sobie pominąć kwestię cenową czystej wazeliny a tej z dodatkiem smakowym =)

Nie nałożę na usta czegoś, czego nie zjadłabym. Także odpadają wszelkie pomadki na bazie parafiny, wazeliny czy krem Nivea. Substancje te mają na zadanie stworzyć barierę zapobiegającą utracie wody z naskórka. Niestety, długotrwałe stosowanie substancji, które tworzą mocną okluzję sprawia, że skóra przestaje produkować płaszcz ochronny, co w konsekwencji doprowadza do szybszego przesuszania skóry po odstawieniu w/w parafiny czy wazeliny.

Oleje czy woski roślinne też wytwarzają okluzję, jednak nie jest ona aż tak nieprzepuszczalna. To sprawia, że nie zahamowujemy produkcji płaszcza ochronnego. Dodatkowo każdy olej/wosk jest mieszaniną substancji odżywczych- niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin A, D, E, K i innych. Są one przyswajane przez naszą skórę i wpływają na odpowiednie nawilżenie oraz regenerację okolic ust!


Kosmetyki do ust, po które sięgam, mogę podzielić na:
1. Pomadki nawilżające i ochronne,
2. Pomadki promienioochronne,
3. Peelingi,
4. Pomadki zapobiegające pojawieniu się opryszczki oraz łagodzące jej przebieg.


Pomadki nawilżające i ochronne:

Body Club
Pomadka bardzo łatwo dostępna, bo kupimy ją w każdym Rossmanie! Skład wzorowy, dlatego zużywam już kolejne opakowanie- przetestowałam już wersję bananową, malinową, truskawkową oraz jabłkową. Bardzo dobrze nawilża usta, natłuszcza oraz chroni przed czynnikami zewnętrznymi i wysuszeniem.


INCI wersji zielonej (jabłkowej):
Beeswax- wosk pszczeli, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry
Candelilla cera- wosk kandelila, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Butyrospermum parkii (shea butter)- masło Shea, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Copernicia cerifera (carnauba) wax- wosk z liści kopernicji, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Squalane- skwalan, substancja znajdująca się w naszej warstwie ochronnej skóry. Wspomaga odbudowę bariery ochronnej oraz poprawia nawilżenie skóry,
Simmondsia chinensis (jojoba) seed oil- olej jojoba, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Olea europaea (olive) fruit oil- oliwa z oliwek, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Tocopheryl acetate- witamina E, działanie konserwujące,
Pyrus malus (apple) fruit extract- ekstrakt z jabłka, nadaje pomadce przyjemny aromat,
Flavor- mąka, zagęstnik,
CI 77492- tlenek żelaza, żółty barwnik, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Pełna recenzja pomadki tutaj: KLIK

by Eliza
Na facebooku trafiłam na ogłoszenie pewnej dziewczyny, która oferowała własnoręcznie wykonywane kosmetyki. Postanowiłam, że się skuszę i nie żałuję! Jednym z kosmetyków, które u niej zamówiłam, to balsam do ust o pomarańczowo-waniliowym zapachu. Oczarował mnie cudownym zapachem, wzorowym składem oraz działaniem. Sprawdza się bardzo dobrze zarówno jako produkt nawilżający usta jak i regenerujący nakładany na noc. Minusem jest opakowanie- nie wyobrażam sobie zabierać takiego produktu do torebki i wydłubywać kosmetyk z opakowania palcami. Wiadomo- nie zawsze jest szansa żeby je umyć, chociażby będąc w autobusie czy samochodzie. A usta smaruję bardzo często! 


Kontakt do dziewczyny, która wykonuje te kosmetyki znajdziecie tutaj: KLIK 
Katalog kosmetyków, które można zamówić: KLIK

INCI:
Wosk pszczeli- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Olej kokosowy- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry
Oliwa z oliwek- działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Olej rycynowy- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry
Witamina E- działanie konserwujące,
Ekstrakt z wanilii- nadaje przyjemny zapach i smak,
Ekstrakt z pomarańczy- nadaje przyjemny zapach i smak.


Pomadki promieniochronne:

Laura Conti
Pomadka nie ma idealnego składu, jednak zasługuje na uwagę. Ma wysokie stężenia składników aktywnych, które skutecznie pielęgnują usta. Posiada filtr UV, co jest niesamowicie istotne w przypadku aktualnej, słonecznej pogody! Filtr będzie chronił przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego. Jeśli chcemy zachować piękny kształt ust na długo, warto pamiętać o tej pomadce! Zwłaszcza, że dostaniemy ją w Rossmanie!


INCI:
Ricinus Communis Seed Oil - olej rycynowy, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Caprylic/Capric Triglyceride - substancje naturalnie występujące w naszej skórze, pomagają odbudować warstwę hydrolipidową,
Prunus Amugdalus Dulcis Oil - olej ze słodkich migdałów, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Cera Alba - wosk pszczeli, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Lanolin - lanolina, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Isopopyl Myristate - wosk, z którego m. in. wykonuje się świeczki. Pozostawiony na skórze tworzy powłokę, która zmniejsza utratę wody z naskórka. Natomiast warto pamiętać, że w większości pomadki zostają przez nas zjedzone. Czy wiadomo, co stanie się z tym związkiem gdy poprzez układ trawienia trafi do krwioobiegu?
Caprylic/Capric Triglyceride (and) Titanium Dioxide (and) Polyhydroxystearic Acid (and) Aluminum Stearate (and) Alumina - mieszanka triglicerydów występujących w skórze, odbudowujących barierę hydrolipidową, dwutlenku tytanu o działaniu promienioochronnym oraz związków glinu, które nie powinny dostać się do wnętrza organizmu- tutaj pojawia się problem zlizywania, zjadania pomadek. Gdy związku glinu kumulują się w skórze, prowadzi to do dysfunkcji tarczycy, układu kostnego, nerwowego,
Candelilla Cera - wosk kandelila, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Copernicia Cerifera Cera - wosk z liści kopernicji, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry
Lycium Barbarum Fruit Extract - ekstrakt z jagód goji, działanie odżywcze. Dzięki wysokiej zawartości witaminy C opóźnia procesy starzenia się skóry,
Tocopheryl Acetate - witamina E, wykazuje działanie konserwujące,
Butrospermum Parkii Butter - masło shea, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry
Glycerin - nawilża skórę poprzez wiązanie cząsteczek wody w naskórku.
Sodium Saccharin - sacharyna, działanie nawilżające,
Aroma- zapach.
  
Pełna recenzja pomadki tutaj: KLIK


Peelingi:

Raz w tygodniu wykonuję peeling ust. Zazwyczaj sięgam po odżywczą pomadkę z peelingiem od Sylveco. Nakładam ją grubą warstwą na usta a później wykonuję masaż przy pomocy palca. Nie spłukuję peelingu, pozostawiam go na ustach na całą noc. Rano usta są idealnie gładkie, nie mają żadnych suchych skórek. 


INCI:
Glycine Soja Oil- olej sojowy, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Cera Alba- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Sucrose- cukier, drobinki peelingujące,
Lanolin- lanolina, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Oenothera Biennis Oil- olej z wiesiołka, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax- wosk z liści kopernicji, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Theobroma Cacao Seed Butter- masło kakaowe, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Butyrospermum Parkii Seed Butter- masło Shea, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Betulin- ekstrakt z kory brzozy, działanie przeciwwirusowe, pomaga walczyć z opryszczką i łagodzi jej przebieg,
Prunus Amygdalus Amara Oil- olej ze słodkich migdałów, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące.

Pełna recenzja pomadki tutaj: KLIK
 
Możemy również wykonać peeling samodzielnie- wystarczy zmieszać odrobinę miodu oraz cukru i taką mieszanką wymasować usta. Po wykonanym peelingu nakładam pomadkę ochronną- taki domowy peeling ma dość słabe działanie nawilżające, jednak w kwestii złuszczania naskórka spisuje się jak należy!


 Pomadki zapobiegające pojawieniu się opryszczki oraz łagodzące jej przebieg:

Brzozowa oraz rokitnikowa, Sylveco
Pierwsze pomadki z serii naturalnych, z którymi miałam styczność. Od razu przypadło mi do gustu ich działanie! Mocno nawilżają i regenerują usta, nawet tak suche i wiecznie popękane jak moje. Wersja brzozowa jest ciut lżejsza, dlatego bardzo dobrze spisze się u osób, które nie lubią czuć, że mają coś na ustach. Rokitnikowa mocniej natłuszcza, pozostawia na ustach lekko pomarańczowy film, który po paru minutach neutralizuje się (nie widać pomadki na ustach). 

Obie pomadki posiadają składzie betulinę pozyskiwaną z kory brzozy. Naukowo potwierdzono porównywalną skuteczność betuliny do acyklowiru, leku na opryszczkę. Odkąd stosuję te pomadki, opryszczka męczy mnie zdecydowanie rzadziej. Nie jest ona również tak okazała i bolesna jak bywała kiedyś. Warto stosować te pomadki nawet w trakcie opryszczki, by pomóc szybciej jej się zagoić.


Pomadka brzozowa INCI:
Butyrospermum parkii (Shea Butter) Butter- masło Shea, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Beeswax- wosk pszczeli, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Glycine Soja (Soybean) Oil- olej sojowy, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil- olej jojoba, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Oeonthera Biennis (Evening Primrose) Seed Oil- olej z wiesiołka, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Theobroma Cacao Seed Butter- masło kakaowe, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Betulin- ekstrakt z kory brzozy, działanie przeciwwirusowe, pomaga walczyć z opryszczką i łagodzi jej przebieg,
Carnauba Wax- wosk karnauba, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,

Pomadka rokitnikowa INCI: 
Glycine Soja (Soybean) Oil- olej sojowy, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Beeswax- wosk pszczeli, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Lanolin- lanolina, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Hippophae Rhamnoides Oil- olej rokitnikowy, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące. Odpowiada za intensywny kolor pomadki,
Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil- olej jojoba, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Oeonthera Biennis (Evening Primrose) Seed Oil- olej z wiesiołka, działanie nawilżające, odżywcze i regenerujące,
Butyrospermum parkii (Shea Butter) Butter- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Theobroma Cacao Seed Butter- działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Betulin- ekstrakt z kory brzozy, działanie przeciwwirusowe, pomaga walczyć z opryszczką i łagodzi jej przebieg,
Carnauba Wax- wosk karnauba, działanie nawilżające i natłuszczające, chroni przed wysuszeniem skóry,
Cinnamonum Cassia Oil- olejek cynamonowy, nadaje pomadce przyjemny zapach.


Pełną recenzję tych pomadek możecie przeczytać tutaj: KLIK


A Wy jak pielęgnujecie swoje usta? Zwracacie uwagę na składy kosmetyków do ust? Znacie któreś z powyższych pomadek?

Pozdrawiam!

czwartek, 16 czerwca 2016

[342.] Szampon domowy do codziennej pielęgnacji, Babuszka Agafia- recenzja


Kosmetyki do włosów firmy Babuszka Agafia cieszą się uznaniem Włosomaniaczek. Mimo, że obawiam się testować produkty do włosów, postanowiłam zaufać opiniom w internecie i wypróbować wersję Szampon Domowy do Codziennej Pielęgnacji.


Producent o produkcie:
"Domowy szampon Agafi na każdy dzień został stworzony z wyciągu 17 syberyjskich ziół, szyszek chmielu, łupin cebuli, żytniego chleba i propolisu w połączeniu z wodą ze stopionego lodu. Szyszki chmielu wzmacniają włosy, żytni chleb i wywar z łupin cebuli przywracają zdrowy wygląd a propolis zapobiega występowaniu problemów. Szampon na bazie stopionej wody w połączeniu z sprawdzonymi domowymi środkami wzmacniającymi zapewnia delikatną i efektywną codzienną pielęgnację.

Nie zawiera SLS, parabenów, silikonów, PEG i produktów ropopochodnych."


Skład INCI (na zielono wyszczególnione składniki aktywne, na żółto substancje, które mogą działać niepożądanie, na czerwono substancje szkodliwe):
Aqua nivalis- mrożona woda strukturyzowana,
Siberian Herbals Water Complex- kompleks wyciągów wodnych z syberyjskich ziół takich jak:
Rhododendron Dauricum-  róża dahurska, działanie odżywcze,
Inula Helenium- oman wielki, działanie antyseptyczne,
Atragene Sibirica- powojnik syberyjski, pobudza krążenie,
Helichrysum Arenarium- kocanka, działanie odżywcze, antyseptyczne,
Solidago Dahurica- nawłoć, działanie odżywcze,
Erodium cicutarium- iglica pospolita, działanie odżywcze,
Pedicularis uralensis- gnidosz uralski, działanie łagodzące,
Rubus saxatilis- malina kamionka, działanie odżywcze i przeciwzapalne
Urtica Dioica- pokrzywa, działanie wzmacniające cebulki włosa,
Saponaria Officinalis- mydlnica lekarska, działanie oczyszczające,
Chamomilla Recutita- rumianek, dzianie odżywcze,
Silene Jenisseensis Willd- lepnica jenisejska, działanie oczyszczające,
Rhodiola Rosea- różeniec, działanie odżywcze i antyseptyczne,
Artemisia Mongolica- bylica mongolska, działanie odżywcze,
Scutellaria Baicalensis- tarczyca bajkalska, działanie antyoksydacyjne, wzmacniające,
Polygonatum odoratum- kokoryczka wonna, reguluje wydzielanie sebum przez skórę,
Lamium album- jasnota biała, działanie regenerujące,
Magnesium Laureth Sulfate- substancja myjąca, łagodniejsza pochodna SLS. Nie jest jednak całkiem bezpieczna. U osób z wrażliwą skórą głowy może spowodować swędzenie lub łupież.
Cocamide DEA- substancja myjąca, potencjalnie onkogenna,
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca,
Coco-Glucoside- substancja myjąca,
Glyceryl Oleate- emulgator,
Sodium Chloride- sól, działa wysuszająco na skórę głowy i włosy,
Secale Cereale Seed Extract- żyto zwyczajne, działanie odżywiające,
Allium Cepa Root Extract,- cebula, działanie odżywcze i antyseptyczne,
Humulus Lupulus Extract- chmiel, działanie wzmacniające,
Propolis- działanie odżywcze,
Guar Gum- poprawia konsystencję kosmetyku,
Citric Acid- konserwant,
Parfum, 
Kathon- konserwant z grupy MIT, działanie drażniące.


Moja opinia o produkcie:
Na bardzo duży plus zasługuje ilość substancji aktywnych zawartych w tym kosmetyku! Znajdziemy tutaj bogactwo ekstraktów roślinnych, które będą bardzo dobrze wpływać na skórę głowy- zapobiegać przetłuszczaniu, dostarczać substancji odżywczych oraz wzmacniających, co wpływa na szybszy wzrost włosa oraz zmniejszenie wypadania. Jednak ze względu na brak olejów w składzie, nie wyobrażam sobie pominąć nakładanie odżywki/maski! Niestety w składzie znajdziemy kilka substancji niepożądanych- Magnesium Laureth Sulfate byłabym w stanie  zaakceptować z uwagi na fakt, że znajduje się on pod koniec składu. Nie zaobserwowałam drażniącego działania tego szamponu- łupież nie pojawił się a świąd skóry pojawiał się sporadycznie.


Bardzo spodobał mi się efekt wyprostowania włosów po tym szamponie. Niestety uwidocznił on zniszczone końce, których stan bardzo ładnie udaje mi się zamaskować przy pomocy szamponu Eco Labratories, po który zazwyczaj sięgam. Myślę, że wina leży po stronie Sodium Chloride oraz Magnesium Laureth Sulfate.


Szampon nie uważam za zły- efekt na włosach jest całkiem przyzwoity, bez stresu mogłam pokazać się na mieście w rozpuszczonych włosach. Niestety, do mojego ulubieńca troszkę mu brakuje! Myślę, że w kryzysowej sytuacji, gdybym nie mogła dostać szamponu Eco Laboratories, mogłabym skusić się na Babuszkę Agafię. Jednak ze względu na kilka niechcianych substancji, nie zamierzam sięgać po niego zbyt często.

A czy Wy znacie ten szampon? Jakie macie o nim opinie?
Pozdrawiam!