czwartek, 10 grudnia 2015

[292.] Kolejna firma podająca się za naturalną- a czy rzeczywiście nią jest? Recenzje kosmetyków Inecto.


Nie lubię marketingu i tego, jak wodzi ludzi za nos. Krew mnie zalewa z bezsilności, gdy po raz kolejny klientka stara się mnie przekonać, że Yves Rocher lub Ziaja są firmami kosmetyków naturalnych. Rozumiem- każdy chce sprzedać produkt i reklamy są do tego przeznaczone. Ale są po to, by produkt zachwalać a nie okłamywać klienta! O ile w pracy nie zawsze potrafię trafić do takiej topornej klientki, o tyle blog daje mi całkowitą swobodę wyrażania swoich opinii.

Także zaparzcie herbatkę, zróbcie okład z kota i zapraszam na post, w którym zdemaskujemy kolejną, przereklamowaną firmę!


Kilka tygodni temu dostałam wiadomość z firmy Freaky One PR, czy chciałabym podjąć się testowania dwóch produktów- balsamu oraz peelingu firmy Inecto. Oczywiście, do testowania zawsze jestem chętna, zwłaszcza, że produkty zostały mi przedstawione jako naturalne. Zaznaczyłam jednak wyraźnie, że na blogu pojawi się subiektywna opinia oraz szczegółowy opis składników INCI- zatwierdzone, przesyłka ma być u mnie niebawem. Już sam rzut oka na INCI tych kosmetyków sprawiło, że krzywo się uśmiechnęłam. Patrząc na sam skład nie nałożyłabym tych produktów na skórę, ale skoro już podjęłam się współpracy, to z obowiązków wywiązać się trzeba. Zacznijmy od peelingu- "super scrub", 90% składników naturalnych, z olejem kokosowym! Wspaniale! A co mamy w składzie?


Woda, 
Gliceryn Stearate SE- komedogenny emolient,  
Gliceryna- substancja nawilżająca,
SLS!!! (detergent wykorzystywany m.in. do czyszczenia silników, niedopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), 
Biała glinka- właściwości oczyszczające,
Pył wulkaniczny- właściwości peelingujące,
Alkohol cetylowy- bezpieczny emolient, może być stosowany nawet na skórze dzieci, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
PEG-4- substancja drażniąca, usprawnia przenikanie innych substancji do skóry, w tym również konserwantów i substancji szkodliwych, niedopuszczona do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Glukozyd laurylowy- łagodny detergent, najczęściej wykorzystywany w kosmetykach dla dzieci,
Magnesium aluminium salicilate- stabilizator, 
Stearic acid- substancja renatłuszczająca, mająca na celu zminimalizować destrukcyjne działanie SLS, 
Olej kokosowy - dopiero pod koniec składu!!!
Perfum- powinnyśmy unikać, jeśli mamy skórę skorą do alergii, podrażnień, wrażliwą,
Phenoxyetanol- potencjalnie kancerogenny konserwant, 
Disodium EDTA- kolejny potencjalnie kancerogenny konserwant, 
DMDM hydrantoin- pochodna formaldehydu (niewłaściwe przechowywanie kosmetyku może sprawić, że substancja przekształca się w formaldehyd, który jest trujący), 
Sodium chloride- substancja poprawiająca konsystencję.


I jak? Nałożyłybyście ten peeling na skórę?
Ja nałożyłam. Ba, zużyłam nawet całe opakowanie! Już przy pierwszym kontakcie da się wyczuć sztuczny, nienaturalny zapach kokosu. Peeling posiada bardzo delikatne drobinki, także działanie peelingujące jest bardzo delikatne. Mogłoby to być zaletą, ponieważ umożliwia dopasowanie długości trwania i siły peelingu. Jednak w przypadku tego peelingu, problem leży w SLS- dłuższe masowanie się peelingiem wystawia naszą skórę na dłuższy kontakt z SLS. Nanosząc większą ilość peelingu skracamy czas jego oddziaływania na skórę, jednak zwiększamy dawkę SLS. W obu przypadkach efekt jest taki sam- skóra podrażniona i swędząca. Po kilkukrotnym użyciu skóra wyraźnie się wysuszyła, na przedramionach oraz łydkach pojawiło się drobnopłatkowe złuszczanie. Pozwolę sobie przypomnieć, że mam tłustą skórę i stosując żele bez SLS, moge pozwolić sobie na użycie balsamu 1-2 x w miesiącu. Przy stosowaniu tego peelingu skóra aż prosiła o balsam! Tak więc, przejdźmy do balsamiku... Czy wystarczająco mocno nawilżył skórę?


"Gloriously moisturizing", 90% składników naturalnych, balsam z olejem arganowym!- wspaniale! Przyznaję, że opakowania obu kosmetyków bardzo przyciągają uwagę i zachęcają, by po nie sięgnąć. Ale nie raz, nie dwa powtarzam- patrzymy w skład INCI! I co tam mamy ciekawego?


Woda,
Isopropyl Myristate- komedogenny emolient,
Glicerin- substancja nawilżająca, 
Stearic Acid- substancja renatłuszczająca, 
Alkohol cetylowy- bezpieczny emolient, może być stosowany nawet na skórze dzieci, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cetearyl alcohol- komedogenny emolient,
Lauryl Methyl Gluceth-10 hydroxypropyldimonium chloride- humektant, nie mogę znaleźć dokładnych info o szkodliwości, także nie podświetlam na żaden kolor,
Acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer- substancja poprawiająca konsystencję kosmetyku, 
Olej arganowy- dopiero pod koniec składu
PEG-10 i PEG-14- substancje drażniące, usprawniają przenikanie innych substancji do skóry, w tym również konserwantów i substancji szkodliwych, niedopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych, 
Ethylhexylglicerin- humektant,
Phenoxyetanol- potencjalnie kancerogenny konserwant, 
Sodium Chloride- substancja poprawiająca konsystencję.

Balsam ma w sobie masę substancji, które tworzą na skórze film. Jednak ważne jest nie tylko zewnętrzne nawilżenie, ale również fakt, że substancje nawilżające powinny wnikać w skórę i odżywiać ją i pobudzać do wiązania wody w naskórku! Uczucie nawilżenia było doraźne, tylko po posmarowaniu się balsamem. Odstawienie go sprawiało, że suchość skóry spowodowana wcześniej opisanym peelingiem, wracała. 

Do paczuszki dołączony miałam również mały upominek: krem-lifting pod oczy IVR!


Skład opiszę pokrótce: na drugim miejscu w składzie znajdziemy glikol butylenowy, który podrażnia gruczoły łojowe, przyspiesza starzenie się skóry. W składzie również znajdują się silikony, które mogą powodować powstanie prosaków na wrażliwej skórze wokół oczu. Owszem, w produkcie znajdziemy również dobroczynne składniki, np. masło shea, pantenol, ekstrakt z tymianku czy glicerynę, jednak w zdecydowanej większości znajdziemy substancje chemiczne i drażniące. 

Jednak bardziej zainteresował mnie inny fakt- pod INCI pisze, że kosmetyk wyprodukowano w Szwajcarii. Jednak etykietka na tym kosmetyku dziwnie odstawała... Pociągnęłam ją a tam:


Moim oczom ukazał się rosyjski kosmetyk, nieznanej mi firmy... Niestety, INCI nie posiadał- INCI jest obowiązkowe tylko na terenie UE. Także ciężko mi ocenić, czym dokładnie ten kosmetyk był. Niemniej jednak działanie było okropne- po zastosowaniu wieczorem, na drugi dzień miałam oczy zaczerwienione i lekko spuchnięte, także musiałam ratować się okładem z rumianku.


Jak oceniam wszystkie produkty?
Krem pod oczy ze względu na mocne podrażnienie oczu, od razu wylądował w koszu. Peeling jest ewidentnie złym, wysuszającym skórę produktem. Na szczęście był bardzo mało wydajny i udało mi się go szybko zużyć! Teraz staram się doprowadzić skórę do stanu normalności. Nie uda mi się to na pewno stosując balsam Inecto, ponieważ jest to produkt za słaby, wykazujący tylko pośrednie działanie nawilżające. Sam balsam nie jest produktem złym, jest mocno przeciętny, słabo skuteczny, także lepiej zainwestować pieniążki w coś innego. Po kuracji produktami moja skóra stała się przesuszona, pojawiło się drobnopłatkowe złuszczanie na przedramionach i łydkach a na dekoldzie i plecach zaczęły pojawiać się wypryski. Moja opinia? Nie polecam.


Pamiętajcie!
1. Zawsze czytamy składy INCI- a jeśli nie wiecie, co to dokładnie jest i od czego zacząć, zerknijcie koniecznie w ten link: KLIK! To, że producent zapewnia o naturalności produktu nie znaczy, że jest on bezpieczny i tego musimy być świadome.
3. Nawilżanie jest ważne, ale czy każdy z nas wie DLACZEGO? Jeśli nie, odsyłam do postu: KLIK!

Pozdrawiam,

18 komentarzy:

  1. Jak dobrze że mamy Ciebie i wyjaśniasz co i jak,bo faktycznie-firmy chyba trochę bazują na naszej niewiedzy-postaram się od Ciebie jak najwięcej nauczyć,dzięki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi baaardzo miło czytać taki komentarz =)) Dziękuję!

      Usuń
  2. Ja akurat nie mam specjalnie ukierunkowanej pielęgnacji, tylko na produkty naturalne, ale nie lubie byc robiona w butelkę ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pojechalas po calosci ;D Racja jednak! Jakie 90% skladnikow naturalnych ;)? Bardzo rzetelna recenzja, mimo, iz produkty ze wspolpracy, super :)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja wiedza na temat składów jest cały czas zbyt mała, ale nienawidzę być jawnie oszukiwana przez producenta. Składy składami, ale dla mnie najważniejsze jest działanie, które w przypadku tych produktów jest niesatysfakcjonujące.

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW! jak dobrze czytać szczerą recenzje ! widzałam te pseudo naturalne ksometyki w hebe bodajże szampon i odżywkę, wzięłam do ręki, przeczytałam początek składu i odstawiłam...nie warto

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba szczęka im opadnie jak to przeczytają :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba uważać na kosmetyki z nazwy naturalne, bo często bywa tak właśnie jak w przypadku recenzowanych przez Ciebie produktów. Ja znawczynią składów nie jestem, ale dzięki blogowaniu wiele się już nauczyłam, potrafię rozpoznać te podstawowe substancje, których lepiej unikać no i znam szereg przyjaznych dla skóry ekstraktów. Często sięgam po kosmetyki naturalne, ale w przypadku nowych marek szukam wcześniej informacji w necie i takie notki jak Twoja dzisiejsza są bardzo przydatne. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie dziwie się jak przesuszyło Ci skórę jak całą butle peelingu na siebie wrzuciłaś. Poza tym mi się ta recenzja nie podoba - bo ocieka złością i czymś niefajnym.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Brawo! Oczywiście za ten post! Kilka razy dziennie mam okazję 'walczyć' z klientką, która uważa ziaję, perfectę, czy nawet garniera za firmę, która produkuje kosmetyki nasturalne. Nie wiem skąd kobiety biorą takie informacje ale praca z nimi jest naprawdę cięzka i wymaga duzo cierpliwości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reklamy dają takie wrażenie :/

      Usuń
    2. Dokładnie. Dziewczyna usłyszy w reklamie "stworzone przez naturę" i już się nie zastanawia. A że większość nie ma pojęcia o składach i ich czytaniu, to efekty są jakie są...

      Usuń
  10. Uwielbiam za to Twojego bloga :D Pamiętam jak skusiłam się na dwa naturalne szampony biocośtam, ale nie sprawdziłam składu... Oczywiście oba miały SLS...

    OdpowiedzUsuń
  11. "Okład z kota" mnie rozbroił ;) W peelingu tego oleju kokosowego jest tyle co kot napłakał. No i ta pochodna formaldehydu... Z resztą skład balsamu również pozostawia wiele do życzenia. Marne te kosmetyki szczerze mówiąc. A w przypadku kremu pod oczy czy to aby nie jest nielegalne? Rozumiem dokleić etykietkę ze składem, jeśli oryginalne opakowanie go nie posiada, ewentualnie opisem po polsku, bo jest wymagany, ale "podrobić" cały kosmetyk?

    OdpowiedzUsuń
  12. Dłuższy czas zastanawiała się czy nie zamówić sobie peelingu ale po przeczytaniu recenzji jestem zdecydowanie na niee :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bym, mimo wszystko, chętnie wypróbowała ten scrub :) Nawilżanie pośrednie też jest ważne, a prawdziwe nawilżenie najlepiej zapewniać od środka :)

    OdpowiedzUsuń