Dziś przychodzę do Was z recenzją olejku, który miał być hitem. Miał, jednak wyszło z tego coś innego... Od roku stosuję na noc oleje zamiast kremu i moja skóra jest w tak dobrym stanie, jak nigdy. Do tej pory sama sporządzałam mieszanki olejów dostosowane do potrzeb mojej skóry, jednak postanowiłam wypróbować gotowy kosmetyk.
Olejki firmy khadi cieszą się sporą popularnością. Na ich temat możemy przeczytać wiele pozytywnych recenzji. Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, postanowiłam zakupić olejek. Zdecydowałam się na wersję z różowym lotosem, ponieważ jest polecana do cery mieszanej. Dla przypomnienia, jestem posiadaczką cery tłustej z tendencją do trądziku i rozszerzonych naczynek, jednak nie znalazłam bardziej odpowiadającej mi wersji z asortymentu khadi.
Obietnice producenta:
Ajurwedyjski olejek do twarzy i ciała z różowym lotosem przeznaczony
do pielęgnacji skóry mieszanej. Regularnie stosowany pomaga utrzymać
jedwabiście miękką skórę, zapewnia odpowiedni stan jej uwodnienia.
Pomaga zredukować nadmierną produkcję sebum. Zawiera zioła o działaniu
ściągającym.- Czerwony lotos ogranicza nadmierną produkcję sebum
- Lajjalu ma działanie ściągające, usuwa nadmiar gorąca
- Brahmi łagodzi podrażnienia, przyspiesza gojenie drobnych ranek
- Kora z drzewa banianowego wykazuje właściwości ściągające i oczyszczające
- Manjistha pobudza krążenie, oczyszcza skórę, działa antyseptycznie
- Olej z łusek ryżowych wygładza zmarszczki, działa nawilżająco; poprawia wygląd cery, zawiera naturalny filtr przeciwsłoneczny
- Olej sezamowy i słonecznikowy nadaje skórze jedwabistą miękkość
- Olej z neem zapobiega infekcjom skóry
- Olej z nasion z marchwi chroni skórę przed promieniowaniem UV
- Lawenda odpręża, wycisza, pomaga zredukować stres
- Devadaru działa relaksująco, uśmierza nerwy
- Yang yang jest afrodyzjakiem, łagodzi depresję
INCI:
Oryza sativa oil (olej ryżowy), Sesamum indicum oil** (olej z sezamu indyjskiego), Helianthus annuus oil** (olej słonecznikowy), Nelumbo nucifera (kwiat lotosu), Rubia cordifolia, Centella asiatica (wąkrota azjatycka), Ficus benghalensis (drzewo banjanowe), Lavandula angustifolia (Lawenda), Tocopheryl acetate (witamin E), Cananga odorata (ylang ylang), Mimosa pudica (mimoza), Cedrus deodara (cedr himalajski), Azadirachta indica (Neem), Daucus carota sativa (marchew zwyczajna), Geraniol*, Linalool*, Limonene*, Benzyl Alcohol*, Eugenol*, Benzyl Salicytate*, Farnesol*, Benzyl Benzoate*, Coumarin*.
* część składowa naturalnego eterycznego olejku
** pochodzi z kontrolowanych upraw ekologicznych
Olejek ma bardzo lekką konsystencję, mogłabym określić go jako olejek suchy. Wystarczą 2 krople, by nanieść olejek na całą twarz, niestety, dłonie nie ślizgają się po skórze jak przy użyciu klasycznego olejku, a tarcie skóry tylko przyspiesza jej starzenie, dlatego najlepszą formą aplikacji jest wklepywanie. Omijam okolice oczu. Przy wcześniej wspomnianych 2 kroplach na całą twarz, olejek wchłania się w skórę błyskawicznie i można nałożyć makijaż. Podkład mineralny nie spływa, nie waży się nałożony na olejek. Nakładając olejek większą ilością uzyskujemy efekt "poślizgu", jednak
wtedy nie wchłania się tak dobrze, dlatego lepiej w taki sposób
wykorzystywać go na noc.
Z obietnic producenta na pewno sprawdziła się obietnica regulacji pracy gruczołów łojowych- nie zaobserwowałam łojotoku czy rozszerzenia porów. Natomiast olejek nie miał wpływu na pojawianie się i gojenie wyprysków. Gdy stosowałam własne mieszanki olejów, wypryski potrafiły zniknąć w ciągu 3-4 dni. Stosując ten olejek, po tygodniu pryszcz wciąż dumnie prezentował się na skórze, w pełnej, czerwonej okazałości! Nie zauważyłam również, żeby olejek nawilżał- zaraz po jego zastosowaniu skóra nie była ukojona a wręcz przeciwnie- bardziej reaktywna i zaczerwieniona. Stosowanie uprzykrzał zapach- kojarzył mi się z tanimi odświeżaczami powietrza.
Żałuję, że olejek nie spisał się. Jest to kosmetyk nieodpowiednio dobrany dla potrzeb mojej skóry. Myślę, że mogą po niego sięgnąć osoby o skórze mieszanej, ale bez tendencji do wyprysków i odwodnionej cery. Nie poleciłabym go osobom o cerze wrażliwej i naczyniowej. Osobiście do wersji z różowym lotosem nie wrócę, ale chętnie zapoznam się z innymi wersjami olejków khadi. Mam nadzieję, że inny egzemplarz z kolekcji zrekompensuje niesmak pozostawiony przez różowy lotos. Zwłaszcza, że składy INCI wszystkich olejków są na prawdę świetne!
Pozdrawiam,
Szkoda ze sie nie sprawdzil,
OdpowiedzUsuńPearl in Fashion
Nie jestem przekonana do tych olejków ;(
OdpowiedzUsuńDo kitu ten olejek.
OdpowiedzUsuńKwiat lotosu powinnien pachniec pięknie a nie jak odświeżacz ;)
OdpowiedzUsuńU mnie olej z róży z ZSK najlepiej się sprawdzał :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że o wiele lepiej sprawdziłby się wklepywany na mokro, np. jakbyś wcześniej spryskała twarz wodą termalnączy hydrolatem.
OdpowiedzUsuńLubię oleje, tego nie miałem : ]
OdpowiedzUsuńJa używam Ambrosie z Avebio i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJa używam L'Oreala i jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńhttp://sk-artist.blogspot.com
a mialam na niego ochote ;)
OdpowiedzUsuńMiałam ten olejek też mam cere mieszaną w kierunku tłustej teraz z trądzikiem różowatym , wtedy gdy go używałam trądziku różowatego nie miałam.. nie porwał mnie, nie goił i długo się wchłaniał polecam Ci wypróbować wersję z fiołkiem, ten to dopiero suchy olejek, szybko się wchłania, ładnie się wszelkie ranki goją po nim a cera jest miękka i napięta.. extra no i zapach fajny :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie hit, okazał się kitem. Przede wszystkim to nie jest czysty olejek z różowego lotosu, tylko mix różnych olejów, które nie zawsze i nie każdej skórze służą. Nie jest do końca naturalny, zawiera chemiczne dodatki (patrz skład). Jeśli chodzi o dozowanie, to jest wygodne gdyż butelka ma dozownik. Zapach jest bardzo nienaturalny, chemiczny, krótko mówiąc śmierdzi. Gdyby olej dobroczynnie działał na skórę, mogłabym ten zapach znieść, ale niestety....
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, bo czytałam, olej do pielęgnacji twarzy czy ciała powinien być 100% olejem bez sztucznych domieszek. Sztuczne domieszki stosuje się głównie do olejków, które są wykorzystywane do produkcji świec zapachowych, czy olejków do aromaterapii, kominków zapachowych, odświeżaczy powietrza czy urządzeń dbających o zapach w domu.
Producent twierdzi, że olejek szybko się wchłania - bzdura. Stosowałam do masażu twarzy takiego, jaki pokazywałam w poście o oleju z czarnuszki. Taki masaż trwa 2-3 minuty. W tym czasie olejek powinien się wchłonąć, niestety nic takiego nie nastąpiło. Musiałam po masażu wszystko dokładnie zmywać. Olej jest bardzo tłusty. Pod koniec zostało mi go za mało na masaż, a za dużo, żeby wyrzucić, więc postanowiłam wetrzeć go w twarz i pozostawić do rana, bez użycia innych kosmetyków. Następnego dnia rano świeciłam się jak latarnia, a czoło miałam całe mokre i tłuste od sebum, jak w czasie największych letnich upałów. U mnie więc nie regulował wydzielania sebum, a wręcz je nasilał.
Owszem skóra po nim jest miękka i gładka, ale to można osiągnąć wieloma kosmetykami, niekoniecznie olejami.
Oprócz nasilenia wydzielania sebum dzięki olejkowi dorobiłam się podskórnych krostek, oraz nasiliły się przebarwienia na skórze, z którymi teraz będę walczyć innymi kosmetykami.
Poza tym producent pisze, że do jednego zabiegu należy użyć 10-15 ml kosmetyku czyli nawet więcej niż zawierało moje 10 ml opakowanie. Gdybym użyła jednego opakowania na raz, długo nie zmyłabym takiej ilości tłuszczu z twarzy.
Dla mnie to bubel, do którego nigdy nie wrócę. Kupując myślałam, że po przetestowaniu małego opakowania, zakupię pełnowymiarowe. Teraz cieszę się, że już się skończył. To kolejny naturalny kosmetyk, który zrobił mi więcej szkody niż drogeryjne według niektórych, przeładowane chemią, produkty.