Najwyższa pora na podsumowanie kosmetyków, które wykończyłam we wrześniu. Zapraszam serdecznie do kolejnego postu z serii "Projekt Denko"!
1. Pielęgnacja włosów:
1. Wcierka Jantar, Farmona- nie jest to pierwsze opakowanie, które wykończyłam. Za każdym razem sprawdza się fenomenalnie! Pobudza wzrost włosów, już jedna butelka wystarcza, by na głowie pojawiło się mnóstwo babyhair. Kolejne opakowanie już w użyciu! Pełna recenzja:
KLIK!
2. Henna khadi- postanowiłam przerzucić się na hennę. Kolor wyszedł piękny, w dodatku włosy po zabiegu bardzo zaskoczyły mnie swoim stanem- były gładkie i miękkie, zero puchu! Natomiast rozczesanie włosów po hennie okazało się nie lada wyzwaniem... Myślę, że ten romans dopiero się zaczął ;) Zapraszam do postu, gdzie możecie zobaczyć efekt po farbowaniu:
KLIK!
2. Pielęgnacja ciała:
1. Olejek Alterra, limonka i oliwa- wykorzystałam go do ciała, ponieważ na włosach nie dawał żadnych efektów. Na ciele również szału nie zrobił. Jest to przeciętniak, do którego nie zamierzam wrócić.
2. Żel do mycia włosów i ciała, IQ- na włosy nawet nie próbowałam go nakładać, ponieważ miał w składzie
Sodium Coco-Sulfate (mój skalp reaguje na niego swędzeniem) oraz duże ilości gliceryny (taka ilość humektantów puszy mi włosy). Wykorzystałam go do mycia ciała, jednak ze względu na
SCS, nie używałam go codziennie. Więcej o nim możecie przeczytać tutaj:
KLIK!
3. Balsam brzozowy z betliną, Sylveco- mój ulubieniec, zużyłam już nie jedno opakowanie. Świetnie nawilża a przy tym niesamowicie szybko się wchłania. W ogóle nie pachnie, więc nie przeszkadza mi we śnie ani nie gryzie się z perfumami. Pełna recenzja:
KLIK!
4. Kremowy żel do mycia ciała, Sylveco- żel, który nie posiada w składzie SLS ani pochodnych! I za to go uwielbiam. Nie wysusza skóry, nie podrażnia, nie pojawiają się po nim krostki, nie ma uczucia swędzenia. Dodatek oleju rokitnikowego oraz masła awokado nawilżają skórę.
5. Balsam z drobinkami złota, Lirene- kupiony w zeszłym roku, ale że ma przeokropnie długą datę ważności, zostawiłam go również na obecny sezon wakacyjny. Złote drobinki ładnie podkreślały opaleniznę, jednak balsam w ogóle nie wchłaniał się na mojej skórze, przez co nie sięgałam po niego. W efekcie opakowanie, które widzicie na zdjęciu jest prawie pełne. Musiałam wyrzucić, ponieważ data ważności w końcu wygasła.
6. Truskawkowy peeling, HappyBase- produkt, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! W papierowej kopercie znajdowały się drobinki korundu oraz pestki truskawek. Mieszankę dodawałam do żelu pod prysznic. Peeling bardzo dobrze spełniał swoją rolę, usuwał martwy naskórek a przy tym nie podrażniał skóry. Miał bardzo ładny, delikatny i naturalny zapach truskawek. Chętnie zaopatrzyłabym się w kolejne opakowanie. Więcej o produkcie:
KLIK!
3. Pielęgnacja twarzy:
1. Brzozowa pomadka ochronna z betuliną, Sylveco- pomadka, którą bardzo polubiłam! Nie tylko świetnie nawilża i regeneruje usta ale również chroni przed słońcem, wiatrem i mrozem. Spisała się na medal na moich wybitnie suchych ustach. Dodatek betuliny sprawia, że pomadka jest pomocna w walce z opryszczką. U mnie spisuje się wzorowo pod tym kątem, nie pamiętam, kiedy ostatnio borykałam się z tą przykrą dolegliwością! Pełna recenzja:
KLIK!
2. Odżywcza pomadka z peelingiem, Sylveco- jeden z najbardziej kojarzonych produktów od Sylveco. Pomadka posiada w sobie drobinki cukru trzcinowego. Raz w tygodniu, wieczorem, wykonuję masaż ust z jej użyciem (ok. 0,5-1 min). Dzięki temu zabiegowi usuwam suche skórki a same usta są lepiej ukrwione i wydają się być pełniejsze! Bardzo ciekawy produkt i jeśli go nie znacie, zachęcam do wypróbowania! Recenzja:
KLIK!
3. Żel myjący do twarzy, Biolaven- produkt, który był dla mnie miłą niespodzianką! Jest to najlepszy żel, jaki miałam do tej pory. Nadal jestem zwolenniczką OCM, jednak wakacje obfitowały w wyjazdy i właśnie wtedy sięgałam po żel. Nie występowało po nim uczucie ściągnięcia, nie powodował rozszerzenia porów, nie pojawiały się po nim wypryski. Na pewno kiedyś do niego wrócę! Pełna recenzja:
KLIK!
4. Olej rycynowy- kolejne zdenkowane opakowanie oczywiście zostało zużyte do mieszanki OCM. Jest to metoda mycia twarzy, która najlepiej sprawdza się na mojej tłustej i trądzikowej a jednocześnie naczynkowej oraz wrażliwej cerze. Stosuję tę metodę od roku i pożegnałam zaskórniki oraz rozszerzone pory. Wypryski zdarzają się bardzo sporadycznie. Polecam wypróbować! O samej metodzie oraz efektach jakie zaobserwowałam, pisałam tutaj:
KLIK!
5. Płyn micelarny, Sylveco- jeśli stosuję OCM, nie muszę uprzednio zmywać makijażu. Jednak jeśli sięgałam po żel, musiałam najpierw pozbyć się makijażu oraz umyć dokładnie okolice oczu. Do tego celu służył mi micel Sylveco. Ma w sobie lipę, więc łagodzi podrażnienia oraz uszczelnia naczynia krwionośne, aloes, więc wykazuje właściwości nawilżające. Nie szczypie w oczy, nie ma gorzkiego smaku.
Pozostałe:
1. Krem do rąk o zapachu miodu, Purederm- tani, o względnie przyjemnym składzie. Opakowanie kosztowało ok. 4 zł a jedyną z substancji, do której mogłabym się przyczepić to silikon. Jednak na dłoniach nie występują rozszerzone pory czy pryszcze, także popatrzyłam na krem łaskawym okiem. Miał delikatny zapach i poręczne opakowanie. Zmieści się w każdej torebce. Myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.
2. Łagodny żel do higieny intymnej, Sylveco- zawartość babki lancetowatej oraz kory dębu powoduje uczucie odświeżenia na długi czas. Fizjologiczne pH zapobiega rozwojowi bakterii w okolicach intymnych. Kolejne opakowanie w użyciu!
3. Henna żelowa do brwi i rzęs, Delia- zdecydowanie mój hit! Utrzymuje się na brwiach dłużej niż wersja proszkowa. Obecnie skusiłam się na wersję kremową, ale nie jest tak trwała. Na pewno wrócę do wersji żelowej i to właśnie ją Wam polecam.
4. Hydrolat z róży, zrobsobiekrem.pl- zużyłam go do rozrobienia glinek. Dzięki niemu maseczka nabierała nawilżających i tonizujących właściwości. Na pewno jeszcze do niego wrócę!
5. Regenerujący krem do stóp, Sylveco- zdecydowany hit! Stosując go możemy odstawić pumeks. Świetnie zmiękcza i regeneruje stopy a przy tym nie jest gęsty. Szybko się wchłania, także nie ma ryzyka poślizgnięcia się. Ma bardzo dużo składników aktywnych- aloes, masło shea, rozmaryn, olej laurowy, brzoza, olej arganowy, olej z pestek winogron i inne. Cena nie zależy do najniższych (ok. 17 zł) jednak dla efektu na prawdę warto.
6. Max Factor, cień do powiek- kosmetyk, który towarzyszył mi od kilku lat. Minęła jego data ważności, także najwyższa pora się pożegnać. Na pewno do niego wrócę, ponieważ ma piękny kolor, mocną pigmentację oraz charakteryzuje się trwałością.
7. Serum na koncówki, Bioelixire- kosmetyk, po który sięgam, gdy moje włosy wybitnie nie chcą ze mną współpracować! Zużyłam już kilka opakowań i na pewno zostanę przy nim na dłużej. Więcej możecie dowiedzieć się z recenzji z początków bloga:
KLIK!
8. Pasta do zębów Sparkly White, Himalaya Herbals- pasta zawierająca naturalnie występujący fluor. Wciąż nie mam zdania na temat szkodliwości lub skuteczności fluoru dodawanego do past. Także naprzemiennie stosuję pasty konwencjonalne i naturalne. Sparkly White zaskoczyła mnie tym, że rzeczywiście rozjaśniła kolor ząbków! Chętnie kiedyś do niej wrócę.
9. Lash Accelerator Endless, Rimmel- mój ulubieniec w kwestii tuszy! Wspaniale podkręca i wydłuża rzęsy. W dodatku delikatnie je pogrubia! Obecnie skusiłam się na zakup innego tuszu i kajam się- do akceleratora się nie umywa chociaż był 2x droższy! Muszę przeprosić firmę Rimmel i powrócić do akceleratora. Pełna recenzja wraz z efektem na rzęsach:
KLIK!
10. Próbki:
- peeling drobnoziarnisty do twarzy, przeciwzmarszczowy, Nacomi - bardzo przypadł mi do gustu, chętnie poznam wersję pełnowartościową,
- peeling cukrowy o zapachu kawy, Nacomi - również bardzo mi spasował, chociaż jestem zwolennikiem peelingu kawowego. Kosmetyki Nacomi bardzo pozytywnie mnie zaskakują!
- krem na noc, IQ - skład kompletnie nieadekwatny do ceny. Nie widziałam po zużyciu próbki żadnego efektu. Chociaż może jedna próbka to za mało?
Znacie któreś z tych kosmetyków? Czekam na Wasze opinie!
Pozdrawiam!