Cześć Dziewczyny!
W natłoku zajęć, kompletnie zapomniałam o podsumowaniu zużyć maja! Jakie kosmetyki zostały zdenkowane? Co o nich sądzę? Zapraszam na szybkie recenzje zwłaszcza, że w tym denku znajduje się masa naturalnych kosmetyków, które mogą przypaść Wam do gustu.
Pielęgnacja ciała:
1. Peeling do ciała "Kawa z Makadamią" z Mydlarni LiLa- tak na prawdę jest to peeling i balsam w jednym. Świetnie złuszcza naskórek (uwielbiam peeling kawowy!) a dodatkowo mocno nawilża skórę. Co ciekawe- skóra po zastosowaniu tego kosmetyku pięknie odbija światło, więc ten efekt na pewno będzie świetnie podkreślał opaleniznę! Produkt naturalny, o prostym składzie. Pełną recenzję i opis produktu znajdziecie tutaj: KLIK!
2. Organic Therapy- żel pod prysznic "Sweet Dreams"- w maju miałam fazę na zapach waniliowy. Wszystko pachniało wanilią! Gdy zobaczyłam ten żel, (o zapachu wanilii, rzecz oczywista), wiedziałam, że muszę go wypróbować. Zwłaszcza, że zawiera w sobie jedynie łagodne detergenty. Skóra po tym żelu była ukojona, nie pojawiły się żadne podrażnienia czy przesuszenie. Mała dygresja- poprzez wyeliminowanie z żeli SLS, coraz rzadziej sięgam po balsamy do ciała.
3. Yves Rocher- żel pod prysznic- tragedia... YR uchodzi za firmę naturalną, ale kiedy patrzę w ich składy, to zastanawiam się, co oni mają z naturalnością wspólnego? SLSy? Silikony? Alkohol? No przepraszam... A ile osób się nabiera na chwyty marketingowe, które stosuje ta firma. No ale w końcu i ja uległam- w maju była promocja, że przy zapisaniu się do klubu IR, otrzymam gratis tusz do rzęs. Haczykiem było to, że jeśli chcę się zapisać do klubu, muszę kupić produkt za min 7 zł. I wybrałam ten żel (nie patrząc w skład, o zgrozo!). Zastosowanie żelu z SLS poskutkowało u mnie wysypem grudek na dekolcie, delikatnym przesuszeniem skóry. Żel okropnie mocno pachniał- zapach był duszący, dławiący, ostry (perfum był już na 3cim miejscu w składzie, brawo!). Nie mogłam się doczekać, kiedy zużyję żel do końca. YR będę omijać szerokim łukiem- już pominę działanie kosmetyku, bo każdemu pasuje co innego- ale za to, jak firma "robi w balona" klientów.
Oleje:
1. Olej z pestek truskawek, Ol`Vita - cudeńko! Olej nadaje się zarówno do pielęgnacji skóry suchej jak i tłustej. Olej opisywany jest jako szybko wchłaniający się. U współlokatorki, która była w trakcie kuracji kwasami, a ma tłustą skórę, wchłonął się błyskawicznie. Na mojej tłustej twarzy nie wchłaniał się całkowicie, ale na noc zamiast kremu był idealny. Zwłaszcza, że cudnie pachniał (jak na olej ;))- spod typowego, olejowego zapachu wyłaniał się słodkawy aromat truskawek. Nie zapycha porów i reguluje pracę gruczołów łojowych.
2. Oliwka HIPP- jest ze mną już od wielu miesięcy. Wykorzystuję ją jako olej bazowy do oczyszczania twarzy olejami- metodą OCM. W tej roli spisuje się rewelacyjnie, ponieważ zawiera tylko olej słonecznikowy (niekomedogenny), olej ze słodkich migdałów (bardzo delikatny), witaminę E (jako konserwant) oraz perfum. Polecam ją serdecznie zwłaszcza, że nie zawiera w sobie parafiny, a to największy błąd, jaki obecnie popełniają producenci komponując skład oliwek.
3. Olej rycynowy- ma najlepsze właściwości oczyszczające skórę, ponieważ jego cząsteczka jest zbliżona do budowy cząsteczki keratyny- białka, które buduje naszą skórę. Dzięki tej właściwości może wnikać głęboko w pory skóry i oczyszczać je dogłębnie. Wykorzystuję do OCM.
Pielęgnacja włosów:
1. Equilibra- nawilżająca odżywka dodająca objętości- odżywka godna polecenia. Widocznie nawilża włosy, odbija od nasady, dodaje objętości. Jako, że zawiera w sobie proteiny keratyny, stosowałam ją raz na jakiś czas (moje włosy nie lubią dużej ilości protein). Stosowana zbyt często, powodowała u mnie puszenie włosów, zamiast dodawania objętości. Ale to już kwestia upodobań moich włosiąt :). Zapach dość specyficzny, ale wychodzę z założenia, że kosmetyk ma działać a nie pachnieć. Składniki aktywne w wysokich stężeniach- aloes, keratyna, olej arganowy.
2. D-pantenol ze strony zrobsobiekrem.pl- półprodukt polecony przez koleżankę ze studiów. Jeśli macie puszące się włosy, d-pantenol będzie strzałem w dziesiątkę! Dodaję go do szamponów i odżywek, dzięki czemu łatwiej opanować mi puszące się kosmyki.
3. Montibello, szampon do włosów czerwonych- czerwony pigment bardzo szybko się wypłukuje. Mimo, że na co dzień stosuję szampony bez SLS, pigment i tak się wymywa, jest to nieuniknione. Żeby odświeżyć kolor, zakupiłam ten szampon. Do naturalnych to on nie należy, ale skład ma na prawdę przyjemny- brak SLS, tylko jeden, lekki silikon w niewielkim stężeniu. Posiada czerwony barwnik, stąd jego krwisty kolor. Mieszam go sobie na dłoni wraz z innymi szamponami, o działaniu pielęgnującym. Kolor jest rzeczywiście odświeżony, wprawdzie nie aż tak, jak tuż po farbowaniu, ale nie można odmówić mu działania. Nie łapie odrostów. Uwaga, jeśli ma się pazurki pomalowane na biało- zafarbuje ;). Początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona, obecnie jest to mój must-have! Pełna recenzja pojawi się na blogu :)
4. Green Pharmacy, eliksir wzmacniający-drogeryjna, łatwo dostępna wcierka. Przy okresie wiosennym, gdy włosy zaczynają mocniej wypadać, sprawdza się idealnie. Już po pierwszym użyciu widać, że na szczotce zostaje mniej włosów. Nie posiada w swoim składzie alkoholu, za co duży plus! Na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę. Pełna recenzja: KLIK!
5. Bania Agafii, drożdżowa maska do włosów- obecnie moja fryzura składa się z dwóch części- od czubka głowy do żuchwy włosy są w świetnym stanie, są to kosmyki wyhodowane odkąd wpadłam w sidła włosomaniactwa. Natomiast od żuchwy do końcówek włosy są wysokoporowate i zniszczone. Maska na części "zdrowej" spisuje się bardzo dobrze, dodaje objętości ale nie puszy włosów, łuski są domknięte, włosy nie elektryzują się. Natomiast na części "zniszczonej" nie spisuje się aż tak dobrze, jest za słaba- niektóre kosmyki wyraźnie się puszą. Natomiast maska świetnie spisała się do stosowania na skalp, przyspieszyła porost włosów. Jeśli chcecie zobaczyć efekt, jaki dała w ciągu miesiąca stosowania, zapraszam tutaj: KLIK!
6. Sylveco, lniana maska do włosów- widocznie nawilża i odżywia włosy a także ułatwia ich rozczesywanie. Jednak nie była w stanie dociążyć moich mocno spuszonych włosów. Trzymana na włosach i skalpie 20 min nie powoduje przetłuszczania czy oklapnięcia, za to duży plus. Na pewno polubią się z nią osoby o zdrowych włosach, lekko puszących się lub przetłuszczających. Pełna recenzja tutaj: KLIK
Pielęgnacja twarzy:
1. Sylveco, arnikowe mleczko oczyszczające- godny zamiennik dla OCM. Nie posiada żadnego detergentu w sobie a oczyszcza skórę na zasadzie polarności tłuszczy. Zawiera olej rycynowy (oczyszczanie, wzmacnianie brwi i rzęs), arnikę (uszczelnianie naczyń krwionośnych), emulgator z oleju kokosowego (ułatwia zmywanie produktu). Mleczkiem oczyszczamy twarz masując ją, a nie ścierając płatkami kosmetycznymi. Świetnie domywa wszystkie kosmetyki, nawet wodoodporne! W ogóle nie daje uczucia ściągnięcia skóry, także spisze się u osób z cerą suchą i naczynkową. Pełna recenzja: KLIK!
2. Sylveco, krem brzozowo-nagietkowy z betuliną- krem o bardzo gęstej formule. Wiele Pań o przesuszonej i mieszanej cerze lubi ten krem. Dla mnie jest za tłusty do codziennego stosowania, jednak stosowany raz na jakiś czas na noc spisuje się bardzo dobrze- regeneruje skórę i zapobiega powstawaniu wyprysków dzięki zawartości nagietka. Reguluje pracę gruczołów łojowych. Świetnie spisywał się podczas wyjazdów na narty, chronił twarz przed mrozem i wiatrem. Niesamowicie wydajny! Data ważności to 3 miesiące, więc po upływie tego terminu zużyłam go do stóp ;) I genialnie zregenerował spękane pięty!
3. Bania Agafii, maseczka odświeżająca- maseczka nie do zużycia! Bardzo wydajna. Kupiłam ją w zeszłym roku z zamiarem odświeżenia twarzy po opalaniu na wakacjach w Grecji. Od zeszłego roku używałam ją systematycznie i nie mogłam jej wykończyć- na szczęście ma datę przydatności 9 miesięcy po otwarciu. Maseczka daje efekt chłodzenia na twarzy- o ile w lecie był to miły dodatek, o tyle przez zimę nie lubiłam stosować tej maseczki. Niestety, zazwyczaj po jej aplikacji, na drugi dzień pojawiały mi się wypryski. Nie wrócę do niej, chociaż skład ma bardzo dobry. Na szczęście w ofercie Bania Agafii jest dużo maseczek, także na pewno wypróbuję inne warianty.
4. Sylveco, rumiankowy żel do mycia twarzy- polecany przy cerze tłustej i trądzikowej. Posiada 2% kwasu salicylowego. Nie jestem zwolennikiem wykorzystywania kwasów w produktach detalicznych, ponieważ nieumiejętne stosowanie może spowodować podrażnienie. A klienci potrafią być kreatywni, i mają przeróżne pomysły. Oczyszczam twarz metodą OCM, ale podczas wyjazdów i w awaryjnych sytuacjach stosowałam ten żel. Jednak nie przypadliśmy sobie go gustu- nie zauważyłam dogłębnego oczyszczania, zwężenia porów czy zmniejszenia ilości wyprysków. Na pewno nie jest to żel, który mógłby zastąpić OCM.
5. Make Me BIO- krem do cery suchej i wrażliwej "Garden Roses" - przede wszystkim stosowałam go w zimie jako krem ochronny na dzień. Mimo, że jest dedykowany skórze suchej, nie był tłusty, nie zapychał porów i świetnie sprawdził się w okresie zimowym na mojej tłustej skórze. Wraz z przybyciem wiosny musiałam jednak ograniczyć jego stosowanie, ponieważ cera zaczynała mi się przetłuszczać po nim. Jednak został zakupiony strikte z myślą o pielęgnacji skóry zimą a w tej roli sprawdził się rewelacyjnie! W dodatku ujednolicał koloryt skóry i zmniejszał zaczerwienienia przy cerze naczynkowej! Polecam, kiedyś na pewno wypróbuję jeszcze inne kremy z firmy Make Me BIO. Pełna recenzja produktu: KLIK!
Półprodukty do kuracji kwasami:
Moja skóra, chociaż tłusta i gruba, nie lubi kwasów, łuszczenia się a nawet peelingów enzymatycznych. Jednak okres wiosenny sprzyja kuracjom kwasowym. Nie byłabym sobą, gdybym nie postanowiła wypróbować jakiś bardzo delikatny kwas. Zdecydowałam się na glukonolakton- w teorii miał zmniejszać zaczerwienienie twarzy, ujednolicać koloryt, zmniejszać przebarwienia, nie powodować łuszczenia się skóry. Czy teoria przełożyła się na praktykę? Napiszę Wam na pewno! Glukonolakton rozrobiłam z hydrolatem z melisy, by wyrównać pH. Jestem w trakcie kuracji i efekty są obiecujące. Ale oczekujcie pełnej relacji ;).
Pozostałe:
1.Inglot, Duraline- kosmetyk, którego nie umiem ogarnąć, ale jednak jakoś szybko go zużyłam. Nie umiem napisać jednoznacznej opinii. Absolutnie nie nadawał się do dodawania do cieni prasowanych, ponieważ niszczył je, a powstały "eyeliner" nie był dobrze napigmentowany i nie dało się nim zrobić precyzyjnej kreski. Nie sprawdził się też jako ratunek na zaschnięte eyelinery w żelu. Za to jako produkt do rozrobienia pigmentów i nakładania na usta- rewelacja. Jest to kosmetyk awaryjny, który warto mieć w kufrze przy nagłych wypadkach, jednak nie sięgam po niego regularnie. Raczej sięgam po niego z przypadku.
2. Ziaja, antyperspirant "Sensitive"- antyperspiranty to chyba jedyne kosmetyki konwencjonalne, z których nie potrafię zrezygnować. Dzięki zawartości hydroksychlorku glinu świetnie chroni przed potem. Kolejne opakowanie w trakcie użytkowania.
3. Yves Rocher, perfumy- bardzo ładny, przyjemny, kwiatowo-słodki zapach. Bardzo duże opakowanie, perfumy wystarczyły mi na długi czas. Bardzo lubię słodkie zapachy, ten perfum dostałam w prezencie i był to prezent idealnie trafiony :)
I to byłoby na tyle! Dajcie znać, czy znacie któreś z tych kosmetyków i co o nich sądzicie?
Pozdrawiam serdecznie!
Azime
Nigdy nie ciągnie mnie do kosmetyków YR i całe szczęście :) Maskę Sylveco właśnie używam, mam mieszane odczucia co do niej...
OdpowiedzUsuńWow sporo tego ! Same fajne produkty <3
OdpowiedzUsuńSpore denko, olej z pestek truskawek muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńspore to denko! ;)) ja nawet połowy produktów z tego bym nie zużyła ;D
OdpowiedzUsuńGratuluję zużyć :) Zaciekawiła mnie odżywka do włosów z Equilibry, lubię kosmetyki tej marki, więc będę musiała kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńbardzo nie lubię kosmetyków YR, miałam do nich kilka podejść, ale żadne nie było udane...
OdpowiedzUsuńTen olej z pestek truskawki na pewno przetestuję, ale najpierw skuszę się na olej z pestek malin ;)
OdpowiedzUsuńładne denko, żele z YR bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńDekolcie moja droga a nie dekoldzie. Mamy dekolt a nie dekold.
OdpowiedzUsuńA dziękuję, już poprawiam ;)
UsuńGratuluję, bardzo ładnie Ci poszło. Ja tam żele z YR lubię, tylko denerwuje mnie ich otwarcie- paznokcie można połamać. Eliksir GP też znam, ja go stosowałam jako psikankę do włosów, nie wcierałam w skalp. Było ok:)
OdpowiedzUsuńpokaźne to denko :) pierwszy raz spotykałam się z taką opinią o duraline...
OdpowiedzUsuńoo jak tego dużo :D maskę lnianą na pewno wypróbuję, nie sądziłam, że olej rycynowy ma takie właściwości... przeważnie używałam go jako odżywkę do rzęs, tylko że brakowało mi systematyczności :P
OdpowiedzUsuńZ tego zestawu miałam tylko antyperspirant:) Ale chciałabym mieć ten olejek z pestek truskawek:) Ciekawa jestem ile trzeba truskawek, żeby wyprodukować jedna buteleczkę:)
OdpowiedzUsuńStraaasznie dużo tego. Z oleju rycynowego czasem korzystam :-).
OdpowiedzUsuń