wtorek, 24 lutego 2015

[187.] Recenzja nawilżającego kremu do cery suchej i wrażliwej "Garden Roses" firmy Make Me BIO.



Cześć Dziewczyny!

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o produkcie, o którym wspominałam w poście świątecznym (KLIK!) a który bardzo Was zainteresował. Mowa o nawilżającym kremie do skóry suchej i wrażliwej "Garden Roses" firmy Make Me BIO. 

Dlaczego skusiłam się na wersję dla skóry suchej, skoro jestem posiadaczką skóry tłustej z tendencją do trądziku? Zapraszam na dalszą część posta!


Zamówiłam ten krem w okresie późnej jesieni, gdy miałam przed sobą perspektywę zimy. Mróz i wiatr są czynnikami wysuszającymi skórę a wysuszanie skóry tłustej nie jest wskazane, ponieważ po jakimś czasie spowoduje to nadmierne przetłuszczanie się skóry i wysyp niedoskonałości.

Dlatego też poszukiwałam kremu ochronnego, który mocno nawilży skórę, zabezpieczy ją przed czynnikami zewnętrznymi a przy tym nie spowoduje zapchania ujść gruczołów łojowych czy też wysypu niedoskonałości. Zamiast skupić się na deklaracjach i obietnicach producenta, skupiłam się na analizowaniu składów INCI i w ten sposób trafiłam na "Garden Roses".

Skład INCI przedstawia się następująco:
Rosa Damascena (Rose) Flower Water, Pelargonium Asperum (Geranium) Flower Water, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Macadamia Ternifolia (Macadamia Nut) Seed Oil, Cetearyl Glucoside (bezpieczny emulgator), Glyceryl Monostearate (emulgator), Glycerin, Cetyl Alcohol (substancja zmiękczająca skórę), Tocopherol (Vitamin E), Benzyl Alcohol (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Potassium Sorbate (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Dehydroacetic Acid (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Rosa Damascena (Rose) Flower Oil

Co znajdziemy w składzie?
Przede wszystkim multum ekstraktów i olei roślinnych. Już na drugim miejscu w składzie znajduje się geranium, które uszczelnia naczynka krwionośne- borykam się z naczynkami i rumieńcami, więc ten właśnie składnik sprawił, że postanowiłam przyjrzeć się kremikowi bliżej. W składzie są przede wszystkim oleje tzw. schnące, czyli takie, które łatwo wchłaniają się w skórę. Ponadto spory dodatek róży damasceńskiej odpowiada za świetne nawilżenie i piękny zapach kosmetyku, który urzekł mnie zaraz po odkręceniu słoiczka!
Ponadto skład jest w 100% naturalny, każdy ze składników jest wpisany na listę substancji dopuszczonych do stosowania w kosmetykach naturalnych.



Konsystencja:
Bardzo mnie zaskoczyła- nie przypomina żadnego kremu z jakim spotkałam się w życiu. Przypomina mus, piankę, czy "chmurkę" :). Bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania w skórę pozostawiając na powierzchni jedynie delikatną powłoczkę ochronną

Działanie:
Cera po aplikacji kremu nie błyszczy się. Krem również nie powoduje spływania makijażu ani nie pozostawia tłustej warstwy- jest to typowy krem mocno nawilżający ale nie natłuszczający. Nie spowodował wysypu niedoskonałości a na prawdę dobrze chronił skórę przed czynnikami zewnętrznymi. W zeszłym roku o tej porze, po stosowaniu kremów typowo drogeryjnych czułam, że moja cera jest odwodniona i potrzebuje regeneracji. W tym roku nic takiego nie miało miejsca i myślę, że było to spowodowane świadomą, naturalną pielęgnacją do której zachęcam :).


Na sam koniec dodam, że:
- krem jest niezwykle wydajny- niewielka ilość wystarczy do pokrycia całej twarzy,
- stosuję go już trzeci miesiąc (tylko na dzień) a dna nie widać,
- cena to ok. 50 zł za 60 ml (zazwyczaj kremy pakowane są w pojemniki 50 ml),
- duży plus za opakowanie z grubego szkła- dzięki temu mam pewność, że żadne niechciane substancje chemiczne nie przenikają z opakowania do wnętrza kremu (jak to często jest w wypadku opakowań plastikowych).

Czy kupię produkt ponownie?
Myślę, że tak, jednak nieprędko. Wraz z nadejściem wiosny zmieniają się wymagania mojej cery i ten krem może im już nie podołać. Za to chętnie wypróbuję coś innego z oferty Make Me BIO, ich asortyment jest bardzo szeroki!

Pozdrawiam i w razie pytań zapraszam do korespondencji!
Azime

sobota, 14 lutego 2015

[183.] Największy spis olejów dopasowany do różnych typów cer.


Witam!

Ostatnio zasypuję Was zdjęciami makijaży oraz recenzjami kosmetyków a dawno nie było postu-pogadanki. Dziś nadrobię te zaległości i poopowiadam Wam znów troszkę o olejach.

(Dla przypomnienia kilka postów wyjaśniających, dlaczego tak bardzo polecam pielęgnację twarzy olejami a szczególnie OCM:
1. Co to jest OCM i jak je wykonać?
2. Jak wykonać OCM i jakie są efekty?
3. Mieszanka olejów do stosowania na noc zamiast kremu.
4. Jak wybierać kosmetyk, by działał?
5. Łatwiej zapobiegać, niż leczyć.
6. Niedoceniane oczyszczanie twarzy. )

Pomysł wykonania spisu olejów do różnych typów cery chodził za mną od dawna, nie wiedziałam jednak za bardzo, jak się za to zabrać. Uważam, że ten spis może być niezwykle pomocny, ale musi być wykonany rzetelnie. Dlatego też do powstania tego spisu wykorzystałam nie tylko swoją wiedzę, ale przyznaję, że podpytałam również znajomych zielarzy i farmaceutów o ich opinie oraz doświadczenia. Zasypana informacjami z podręczników, ulotek, notatek ze studiów i zasobów internetowych przygotowałam chyba jeden z największych spisów olejów dostosowanych do różnych typów i podtypów cer.

Jak dobrać odpowiedni olej do naszej cery? Od czego musimy zacząć? Oczywiście od rozpoznania jaki mamy typ i jaki podtyp cery. Pomocny może być dla Was ten post: KLIK!


Twarz: 

Oleje do cery tłustej:
- moringa,
- z zielonej kawy,
- z nasion arbuza,
- z pestek bzu czarnego,
- tamanu (nie stosować samego na twarz, tylko w mieszankach lub punktowo!),
- sojowy,
- z pestkek winogron,
- słonecznikowy,
- sezamowy,
- z orzechów laskowych,
- z orzechów włoskich,
- z pachnotki,
- konopny,
- lniany,
- jojoba,
- czarnuszka.

Oleje do cery trądzikowej:
- calophyllum,
- czaulmugrowy,
- z pestek truskawki
- z ogórecznika lekarskiego
- tamanu (nie stosować samego na twarz, tylko w mieszankach lub punktowo!),
- amarantus,
- z ostropestu,
- konopny,
- z orzechów laskowych,
- lniany,
- drzewo herbaciane (punktowo!),
- pichtowy,
- jojoba,
- czarnuszka,
- z pachnotki,
- kokos.

Oleje do cery suchej:
- z aronii,
- z zielonej kawy,
- z męczennicy,
- buriti,
- palmowy,
- miodla indyjska (neem),
- z pestek malin,
- z pestek truskawki,
- z ogórecznika lekarskiego
- masło kakaowe,
- rzepakowy,
- z pestek dyni,
- arachidowy,
- oliwa z oliwek,
- wiesiołek,
- z orzechów cedrowych,
- macadamia,
- masło shea (karite),
- dzika róża,
- arganowy,
- z nasion baobabu,
- czarnuszka,
-  awokado,
- z pestek śliwki,
- kokosowy,

Oleje do cery mieszanej:
- andiroba,
- z nasion pomidora,
- z zielonej kawy,
- z męczennicy,
- z nasion arbuza,
- z aronii,
- z pestek truskawki,
- ryżowy,
- z ogórecznika lekarskiego
- z pestek winogron,
- słonecznik,
- kukurydziany,
- sezamowy,
- orzechy włoskie,
- czarnuszka,
- słodkie migdały.

Oleje do cery naczynkowej:
- z pestek dyni,
- z orzechów laskowych,
- rokitnik,
- dzika róża,
- z nasion baobabu,
- z opuncji figowej.

Oleje do cery dojrzałej:
- abisyński,
- z opuncji figowej,
- z pestek śliwki,
- z zielonej kawy,
- z nasion pomidora,
- z pestek bzu czarnego,
- z pestek granatu,
- z pestek brzoskwiń,
- z nasion herbaty,
- z nasion czarnej porzeczki,
- z pestek malin,
- z pestek żurawiny,
- z pestek truskawki,
- koperkowy,
- z nasion pietruszki,
- z pestek wiśni,
- ryżowy,
- rzepakowy,
- z pestek dyni,
- z kiełków pszenicy,
- z wiesiołka,
- oregano,
- rokitnik,
- dzika róża,
- arganowy,
- z nasion baobabu,
- awokado.

Oleje do cery normalnej:
- kukurydziany,
- z zielonej kawy,
- z żurawiny wielkoowocowej,
- z pestek brzoskwiń, 
- z nasion bawełny,
- z nasion papai,
- z nasion herbaty,
- z nasion czarnej porzeczki,
- z pestek żurawiny,
- arganowy,
- czarnuszka,
- sojowy,
- z pestek winogron,
- z ostropestu,
- z pestek malin,
- kokosowy,
- jojoba,
- rzepakowy,
- słonecznikowy.

Oleje do cery wrażliwej, problematycznej (AZS, egzemy, łuszczyca, swędzenie): 
- buriti,
- z lnianki,
- z żurawiny wielkoowocowej,
- z pestek granatu,
- z pestek śliwki,
- z pestek bzu czarnego,
- z pestek brzoskwiń,
- z pestek moreli,
- z nasion czarnej porzeczki,
- awokado,
- z ogórecznika lekarskiego,
- z wiesiołka,
- z czarnuszki,
- z pestek winogron,
- jojoba,
- oliwa z oliwek,
- z kiełków pszenicy,
- słodkie migdały.

Oleje do ciała:
- moringa,
- palmowy,
- masło kakaowe,
- z pestek brzoskwiń,
- andiroba,
- amarantus,
- koperkowy,
- z pestek wiśni,
- z pestek moreli,
- arachidowy,
- krokosz barwierski (wg Ajurwedy osłabia mieszki włosowe, dzięki czemu możemy rzadziej sięgać po depilator!),
- z kiełków pszenicy (antycellulitowy)
- z pestek winogron,
- macadamia,
- dzika róża,
- słodkie migdały
- Meadowfoam (w połączeniu z innymi olejami, ułatwia ich rozsmarowywanie).

Oleje, które można stosować na skórę noworodków:
- słonecznikowy,
- słodkie migdały,
- z nasion arbuza,
- kokosowy.


Należy pamiętać, że każdy olej jest mieszaniną przeróżnych związków aktywnych dających różne działanie. Dlatego też jeden olej może być dedykowany różnym typom cery. Tak na prawdę metodą prób i błędów każda z nas dojdzie, który olej jest dla nas najbardziej odpowiedni.

Mam nadzieję, że post okazał się przydatny i że skorzysta z niego wiele osób!


Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych Walentynek! =*

PS. Przypominam o moich propozycjach makijażu walentynkowego:

                                         KLIK!                                                                        KLIK!

poniedziałek, 2 lutego 2015

[178.] Denko styczeń 2015r.


Witam!

Jak widać, mijający miesiąc obfitował w zużycie kosmetyków! Aż sama byłam mocno zaskoczona ilością zdenkowanych opakowań! Widzę, że wśród zużytych kosmetyków dominują kosmetyki naturalne oraz oleje. Bardzo mnie to cieszy!

Zapraszam do podsumowania styczniowego denka!


1. Oleje 


1. Olej arganowy- obecnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych olejów. Pasuje zdecydowanej większości typów cer, dobrze się wchłania pozostawiając jedynie delikatną powłoczkę na skórze. Ma świetne właściwości regeneracyjne, nie ma sobie równych przy rewitalizacji cer dojrzałych. Stosuję go w mieszankach olejowych, które stosuję zamiast kremu na noc. O mojej pierwszej mieszance możecie przeczytać tutaj: KLIK!
2. Olej rycynowy- zużywam go do OCM, czyli oczyszczania twarzy olejami. Ta metoda bardzo dobrze zadziałała na moją tłustą i trądzikową cerę. I to właśnie od niej rozpoczęłam przygodę z naturalną pielęgnacją! Absolutnie nie żałuję, OCM i oleje to najlepsze, co do tej pory odkryłam w kosmetycznym świecie. Jeśli ktoś nie wie, czym jest OCM i jak się je wykonuje, zapraszam do postu: KLIK!
3. Olej z czarnuszki- polecany dla skór tłustych, ponieważ reguluje pracę gruczołów łojowych. Również jeden ze składników mieszanki olejów.
4. Olej z kiełków pszenicy- szczególnie polecany do cer dojrzałych. Stosowałam go solo na całe ciało co kilka dni. Przepięknie pachnie- ma zapach zbliżony do orzechów- do tego bardzo dobrze się wchłania, pozostawiając na skórze jedynie delikatną powłoczkę jak zazwyczaj pozostawia balsam. Natomiast po żadnym balsamie nie miałam tak przyjemnie nawilżonej skóry! Wrócę do niego, kolejna buteleczka już zakupiona!
5. Olej z wiesiołka- nie był bublem, ale nie do końca się polubiliśmy. Przede wszystkim miał nieprzyjemny, duszący zapach. Łatwiej było mi znieść nawet smrodek arganu... Olej z wiesiołka nie wchłania się, pozostawia na skórze tłustą warstwę (podobnie jak oliwa z oliwek). Mimo, że jest polecany cerom tłustym, ponieważ reguluje pracę gruczołów łojowych, raczej nie wrócę do niego. Po prostu znam oleje, które bardziej pasują mojej skórze, jak np. wyżej wspomniana czarnuszka. Za to olej bardzo spasował Tosi (koteczkowi)- pałaszowała go aż jej się uszy trzęsły!


2. Kosmetyki do ciała


1. Żel pod prysznic, Palmolive- w Rossmanie przykuł moją uwagę cudownym zapachem. Niestety, po zużyciu połowy żelu miałam już dość tego zapachu, był okropnie sztuczny. Skusiła mnie również przystępna cena. Dobrze oczyszczał skórę, ale niestety, również przesuszał... Mam twarde postanowienie przerzucić się na naturalne żele pod prysznic, zobaczymy, co z tego wyjdzie!
2. Olejek do ciała, Alverde- bardzo lubię olejki tej firmy! Do kupienia w drogeriach DM. Miałam już wersję kokosową, która pachniała tak, że miałam ochotę ją zjeść. Powyższa wersja marzyła mi się od dłuższego czasu, ze względu na moje zamiłowanie do zapachu róży. Olejek otrzymałam w prezencie urodzinowym od Moniki, którą już kiedyś przedstawiałam Wam na blogu przy okazji jej metamorfozy: KLIK!. Olejek przecudnie pachnie, nie wchłania się jednak tak szybko jak olej z kiełków pszenicy (zapewne przez wysokie stężenie oliwy z oliwek). Myślę, że bardzo spasowałby osobom o suchych skórach. Zapach nie jest mocno różany, bardziej wybijają się cytrusowe nuty, także osoby obawiające się zapachu, mogą być spokojne! Spisywał się bardzo dobrze- skóra była odpowiednio nawilżona i zregenerowana. Gdyby DM było dostępne w Polsce, na pewno zakupiłabym go ponownie!
3. Perfumy Yuven Beauty nr 47- zapach inspirowany perfumami Light Blue de Dolce Gabana. Firma ładnie nazywa podrabianie perfum "inspiracją"- jak dla mnie zapach jest identyczny!

4. Antyperspirant Ziaja Sensitiv- przewija się w sumie w każdym denku ;). Mój ulubieniec od kilku lat, nie widzę potrzeby zmiany. Antyperspirant to chyba jedyna rzecz, której nie zmienię na naturalną... Chociaż nie chcę się zapierać, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy!
5. Kojący balsam do ciała, Sylveco- sprzymierzeniec osób o wyjątkowo suchych i wymagających regeneracji skórach. Może być stosowany nawet przy atopowym zapaleniu skóry oraz dermatozach. Łagodzi świąd i stany zapalne, bardzo dobrze nawilża i natłuszcza. Pozostawia na skórze delikatną powłoczkę ochronną. A do tego obłędny zapach mięty! Zapraszam do pełnej recenzji: KLIK!


3. Kosmetyki do włosów


1. Serum Biovax A+E- staram się wprowadzać bezsilikonową pielęgnację włosów, jednak przy moich mocno zniszczonych włosach nie jest to łatwe. W krytycznych sytuacjach, gdy włosy wyglądają jak siano, sięgam po silikonowe serum, by je wygładzić. Nie oczekuję tutaj działania pielęgnacyjnego- od tego mam oleje i nierzadko wygładzam włosy właśnie olejami. Niestety, często nawet oleje nie pomagają... O ile maski do włosów z Biovax`u uwielbiam, o tyle serum kompletnie mnie rozczarowało... Myślę, że bardziej będzie pasowało osobom o lekko zniszczonych, lub nie zniszczonych w ogóle, włosach. Jako moje włosowe SOS, powróciło do łask Bioelixire.
2. Szampon BabyDream- zużyty przede wszystkim do mycia pędzli- w tej roli nie ma sobie równych!
3. Wcierka Jantar- ulubieniec, do którego wracam co jakiś czas! Wysyp babyhair gwarantowany, zauważalnie szybszy przyrost włosów a do tego nie przetłuszcza skóry głowy! Do tego bardzo ładny zapach, przystępna cena i naturalny skład- czego chcieć więcej?
4. Nizoral- leczniczy szampon przeciwłupieżowy. Co kilka tygodni zużywam jedną saszetkę dzięki czemu zażegnałam problem łupieżu.
5. Szampon nawilżający Nivea Hydro Care- do naturalnych go zaliczyć nie mogę, jednak dzięki mocno silikonowemu składowi sprawiał, że moje włosy wyglądały na prawdę dobrze! Pisałam Wam o nim w notce o mojej aktualnej pielęgnacji włosów: KLIK!


4. Kosmetyki do oczyszczania:


1. Tymiankowy żel do mycia twarzy, Sylveco- w wyjątkowych sytuacjach, gdy nie mam czasu na olejowanie twarzy, sięgałam właśnie po ten żel. Był bardzo łagodny, nie podrażniał skóry a dzięki zawartości olejku tymiankowego działał antybakteryjnie. Dodatek kwasu jabłkowego sprawiał, że skóra była gładka i przyjemna w dotyku. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj: KLIK!
2. Oliwka HIPP- jedyna oliwka na rynku kosmetycznym, która nie zawiera parafiny! Ma bardzo prosty skład: olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów, witaminę E oraz perfum. Stosuję ją jako olej bazowy do OCM.
3. Arnikowe mleczko oczyszczające, Sylveco- produkt inspirowany OCM- nie posiada detergentu a jako substancję oczyszczającą zawiera olej rycynowy, który jako jedyny z olejów posiada właściwości oczyszczające, ponieważ ma budowę cząsteczki bardzo zbliżoną do keratyny (białka budującego naszą skórę). Dzięki zawartości arniki uszczelnia naczynka krwionośne. A olej rycynowy jest ogólnie znany ze swoich właściwości wzmacniających rzęsy, dlatego serdecznie polecam zmywanie oczu tym produktem! Wzmocnienie rzęs gwarantowane! Pełna recenzja: KLIK!


5. Kosmetyki do twarzy:


1. Odżywcza pomadka z peelingiem, Sylveco- dzięki obecności drobinek cukru trzcinowego skutecznie usuwa suche skórki. Mnogość olejów roślinnych oraz wosk pszczeli sprawiają, że pomadka bardzo dobrze nawilża i regeneruje usta. Bardzo się z nią polubiłam i na pewno zakupię ją ponownie. Zapraszam do pełnej recenzji: KLIK!

2. Rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu- również bardzo dobrze nawilżająca i regenerująca usta pomadka. Świetnie chroni usta przed wiatrem i mrozem. W dodatku ma bardzo naturalny skład i niewiele kosztuje! Pełna recenzja: KLIK!

3. Francuska glinka czerwona- najlepsza maseczka, jaką do tej pory miałam! Skutecznie i na długo matuje skórę, niweluje wypryski i uszczelnia naczynia krwionośne. Kolejne opakowanie już w drodze! Pełna recenzja: KLIK!

4. Henna Delia- kolejny kosmetyk, który pojawia się co miesiąc w denku. Jest ze mną od kilku lat i na razie nie mam zamiaru jej zmieniać. Hennowane brwi dodają spojrzeniu wyrazistości, przy czym efekt wcale nie musi być mocny i widoczny. Opis jak hennuję brwi oraz jaki jest tego efekt, możecie zobaczyć tutaj: KLIK!

5. Łagodzący krem pod oczy, Sylveco- niezwykle wydajny krem! Można stosować go klasycznie, cienką warstwą, ale co jakiś czas lubię nałożyć go w formie maseczki na noc. Grubą, białą warstwę kremu pozostawiam przez całą noc do wchłonięcia. Na drugi dzień skóra wokół oczu jest bardziej elastyczna, cienie i obrzęki się nie pojawiają. Drugie opakowanie w trakcie użytkowania! Pełna recenzja: KLIK!

6. Baza pod makijaż KOBO- idealna na wielkie wyjścia. Skutecznie przedłuża trwałość makijażu, podkład nałożony na nią utrzymuje się przez długi czas. Jest napakowana silikonami, dlatego nie polecam jej w codziennym makijażu (może zapychać). Myślę, że jest to jeden z lepszych, drogeryjnych baz pod makijaż a do tego w przystępnej cenie!


Znacie któreś z tych kosmetyków? Jak sprawują się u Was?
W razie pytań, zapraszam do korespondencji!
Pozdrawiam =)


niedziela, 1 lutego 2015

[177.] Pomadki Sylveco- recenzja porównawcza.


Witam!

W dzisiejszym poście chciałabym Wam opisać poszczególne pomadki firmy Sylveco. Niektórzy z Was kojarzą te kosmetyki, jednak zapewne większość osób czytających ten post nie będzie ich znać. Myślę, że są to produkty warte uwagi ze względu na swoje składy, dlatego chociaż najbardziej rozpoznawalną pomadką jest wersja żółta, postanowiłam opisać wszystkie.

Moje usta są bardzo problematyczne- o ile cała twarz aż prosi się o odtłuszczenie, o tyle wargi są istną Saharą... Przez wiele lat moim ulubieńcem był Tender Care od Oriflame, który jako jedyny był w stanie poradzić sobie z moimi popękanymi i wiecznie spierzchniętymi ustami. Jego skład to w większości parafina- o ile na ustach nie występują gruczoły łojowe, więc parafina nie jest w stanie wyrządzić nam krzywdy na tej części ciała, o tyle powinniśmy mieć na względzie fakt, że pomadki są najzwyczajniej w świecie zjadane przez nas a w ten sposób wszystkie szkodliwe związki mają prostą drogę do wniknięcia do krwioobiegu... Tender Care posiadał konserwanty, w tym butylparaben, który powinien zostać na powierzchni skóry!

Te przemyślenia skłoniły mnie do poszukiwania bardziej naturalnych pomadek do ust. Oczywiście pierwsze postanowiłam wypróbować Sylveco, ponieważ mam duże zaufanie co do tej marki (no i w sumie mam najłatwiejszy dostęp do niej ;)).



Zacznijmy od najbardziej podstawowej wersji- brzozowa pomadka ochronna z betuliną:


(klik w poszczególny składnik przekierowuje do opisu danego składnika na stronie sylveco.pl)

Skład jest bardzo prosty, znajdują się tutaj same składniki roślinne oraz wosk pszczeli. Nic, co mogło bym nam zaszkodzić. Przy tym pomadka bardzo dobrze chroni usta, natłuszcza i nawilża. Jest to pomadka, która nie ma smaku ani zapachu, dlatego tę pomadkę szczególnie lubią Panowie ("Nie chcę pachnącej ani smakowej!"- najczęstszy argument, ale samo opakowanie jest zachowane w "męskiej" kolorystyce). Można ją również stosować u dzieci.

Jednak nie każdy lubi bezzapachowe pomadki, dlatego firma posiada w ofercie rokitnikową pomadkę ochronną o zapachu cynamonu:


(klik w poszczególny składnik przekierowuje do opisu danego składnika na stronie sylveco.pl)

I ta pomadka już jest o wiele przyjemniejsza organoleptycznie! Skład ciut bogatszy, natomiast wciąż w 100% naturalny. Koloru nie należy się obawiać- pomadka zostawia na ustach jedynie delikatnie pomarańczowy połysk. Również świetnie chroni usta, nawilża oraz natłuszcza.

Ostatnią pomadką jest mały hit firmy Sylveco- odżywcza pomadka z peelingiem:


(klik w poszczególny składnik przekierowuje do opisu danego składnika na stronie sylveco.pl)

W tej pomadce znajdują się drobinki cukru trzcinowego, dlatego polecam ją szczególnie osobom, które borykają się z suchymi skórkami lub na co dzień noszą kolorowe pomadki. Wystarczy wieczorem wymasować usta tą pomadką, pozostawić produkt na ustach i położyć się spać. Na drugi dzień usta są odżywione oraz nie mają suchych skórek. Tę pomadkę można również stosować jak "zwykłą", ponieważ cukier trzcinowy jest na prawdę drobny a i tak rozpuszcza się na ustach, dlatego nie ma obawy, że będziemy mieć stale na ustach drobinki. Przyznam, że ja nie mogę się powstrzymać od zlizywania cukru z ust ;).


Podsumowując: każda z tych pomadek świetnie koi spierzchnięte i suche wargi, każda z nich ma w 100% naturalny skład. Różnią się jedynie smakiem, minimalnie składem oraz obecnością lub brakiem drobinek peelingujących. Każda z pomadek ma w sobie ekstrakt z kory brzozy, który łagodzi objawy opryszczki!

A jak sprawdziły się u mnie?
Byłam bardzo mile zaskoczona, że pomadki się sprawdziły! Nie są aż tak ciężkie jak Tender Care, szybciej schodzą z ust, jednak mimo to nie borykam się z piekącymi i bolącymi ustami. Każda z tych pomadek jest moim ulubieńcem, sięgam po różne wersje w zależności od tego, czego moje usta potrzebują.
Jeśli chodzi o wydajność, to pomadka brzozowa i rokitnikowa wystarczają mi na ok. 2 miesięcy użytkowania, pomadka z peelingiem na ok. miesiąc. Cena to ok. 10 zł za jedną!

Przyznam, że jeszcze czasem na noc nakładam Tender Care, natomiast w ciągu dnia Sylveco nie mają sobie równych. Przede wszystkim nie muszę się martwić o to, co zjadam wraz z pomadką. Kiedyś wyczytałam, że statystycznie każda kobieta zjada w ciągu swojego życia 5 kg pomadek ;)! Zapraszam Was również na bezpłatne dermokonsultacje z firmą Sylveco, podczas których jest możliwość przetestowania kosmetyków, otrzymuje się próbki a dermokonsultantka może zmierzyć poziom nawilżenia oraz natłuszczenia skóry specjalnym urządzeniem. Terminy dermokonsultacji na luty możecie zobaczyć tutaj: KLIK!

Jestem ciekawa, czy znacie te pomadki, i jak sprawdzają się u Was!
Pozdrawiam =*