[187.] Recenzja nawilżającego kremu do cery suchej i wrażliwej "Garden Roses" firmy Make Me BIO.
Cześć Dziewczyny!
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o produkcie, o którym wspominałam w poście świątecznym (KLIK!) a który bardzo Was zainteresował. Mowa o nawilżającym kremie do skóry suchej i wrażliwej "Garden Roses" firmy Make Me BIO.
Dlaczego skusiłam się na wersję dla skóry suchej, skoro jestem posiadaczką skóry tłustej z tendencją do trądziku? Zapraszam na dalszą część posta!
Zamówiłam ten krem w okresie późnej jesieni, gdy miałam przed sobą perspektywę zimy. Mróz i wiatr są czynnikami wysuszającymi skórę a wysuszanie skóry tłustej nie jest wskazane, ponieważ po jakimś czasie spowoduje to nadmierne przetłuszczanie się skóry i wysyp niedoskonałości.
Dlatego też poszukiwałam kremu ochronnego, który mocno nawilży skórę, zabezpieczy ją przed czynnikami zewnętrznymi a przy tym nie spowoduje zapchania ujść gruczołów łojowych czy też wysypu niedoskonałości. Zamiast skupić się na deklaracjach i obietnicach producenta, skupiłam się na analizowaniu składów INCI i w ten sposób trafiłam na "Garden Roses".
Dlatego też poszukiwałam kremu ochronnego, który mocno nawilży skórę, zabezpieczy ją przed czynnikami zewnętrznymi a przy tym nie spowoduje zapchania ujść gruczołów łojowych czy też wysypu niedoskonałości. Zamiast skupić się na deklaracjach i obietnicach producenta, skupiłam się na analizowaniu składów INCI i w ten sposób trafiłam na "Garden Roses".
Skład INCI przedstawia się następująco:
Rosa
Damascena (Rose) Flower Water, Pelargonium Asperum (Geranium) Flower
Water, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Simmondsia Chinensis
(Jojoba) Seed Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Macadamia
Ternifolia (Macadamia Nut) Seed Oil, Cetearyl Glucoside (bezpieczny emulgator), Glyceryl
Monostearate (emulgator), Glycerin, Cetyl Alcohol (substancja zmiękczająca skórę), Tocopherol (Vitamin E), Benzyl
Alcohol (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Potassium Sorbate (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Dehydroacetic Acid (konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), Rosa Damascena (Rose)
Flower Oil
Co znajdziemy w składzie?
Przede wszystkim multum ekstraktów i olei roślinnych. Już na drugim miejscu w składzie znajduje się geranium, które uszczelnia naczynka krwionośne- borykam się z naczynkami i rumieńcami, więc ten właśnie składnik sprawił, że postanowiłam przyjrzeć się kremikowi bliżej. W składzie są przede wszystkim oleje tzw. schnące, czyli takie, które łatwo wchłaniają się w skórę. Ponadto spory dodatek róży damasceńskiej odpowiada za świetne nawilżenie i piękny zapach kosmetyku, który urzekł mnie zaraz po odkręceniu słoiczka!
Ponadto skład jest w 100% naturalny, każdy ze składników jest wpisany na listę substancji dopuszczonych do stosowania w kosmetykach naturalnych.
Konsystencja:
Bardzo mnie zaskoczyła- nie przypomina żadnego kremu z jakim spotkałam się w życiu. Przypomina mus, piankę, czy "chmurkę" :). Bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania w skórę pozostawiając na powierzchni jedynie delikatną powłoczkę ochronną.
Działanie:
Cera po aplikacji kremu nie błyszczy się. Krem również nie powoduje spływania makijażu ani nie pozostawia tłustej warstwy- jest to typowy krem mocno nawilżający ale nie natłuszczający. Nie spowodował wysypu niedoskonałości a na prawdę dobrze chronił skórę przed czynnikami zewnętrznymi. W zeszłym roku o tej porze, po stosowaniu kremów typowo drogeryjnych czułam, że moja cera jest odwodniona i potrzebuje regeneracji. W tym roku nic takiego nie miało miejsca i myślę, że było to spowodowane świadomą, naturalną pielęgnacją do której zachęcam :).
Na sam koniec dodam, że:
- krem jest niezwykle wydajny- niewielka ilość wystarczy do pokrycia całej twarzy,
- stosuję go już trzeci miesiąc (tylko na dzień) a dna nie widać,
- cena to ok. 50 zł za 60 ml (zazwyczaj kremy pakowane są w pojemniki 50 ml),
- duży plus za opakowanie z grubego szkła- dzięki temu mam pewność, że żadne niechciane substancje chemiczne nie przenikają z opakowania do wnętrza kremu (jak to często jest w wypadku opakowań plastikowych).
Czy kupię produkt ponownie?
Myślę, że tak, jednak nieprędko. Wraz z nadejściem wiosny zmieniają się wymagania mojej cery i ten krem może im już nie podołać. Za to chętnie wypróbuję coś innego z oferty Make Me BIO, ich asortyment jest bardzo szeroki!
Pozdrawiam i w razie pytań zapraszam do korespondencji!
Azime